Wywiady

Mamy satysfakcję, że firmę Mielewczyk doceniają partnerzy, pracownicy i mieszkańcy

Z Marią Magdaleną Czapp współwłaścicielką i prezesem Mielewczyk.pro rozmawiał Dariusz Tryzna redaktor naczelny.

Pani Prezes, rok ubiegły był wyjątkowy w historii rodziny i firmy. W 2024 r. minęło 30 lat, jak została powołana firma Mielewczyk. W końcu listopada zmarł jej założyciel – Pani tata Andrzej Mielewczyk. Na waszej stronie można przeczytać: „Jako rodzeństwo i partnerzy w biznesie kontynuujemy dzieło rodziców, wspierając się nawzajem. Fundamentem naszego sukcesu są wartości wyniesione z domu”. Pani Prezes, o jakie wartości chodzi?

Rzeczywiście 30 lat temu w 1994 r. moi rodzice Alicja i Andrzej Mielewczyk wybudowali kurnik i jak wszyscy w tej branży zaczęli hodowlę kur, a później zajęli się też ich ubojem. Ubijali kury w tradycyjny sposób – potocznie mówiło się wtedy: „na klocku”. W tym rodzinnym interesie tata był głową, ale szyją była mama. 

Mam czwórkę rodzeństwa. Od dziecka każde z nas miało określone obowiązki. Zdarzało się, że trzeba było wstać o 4, czy 5 z rana, aby pomóc rodzicom przy dostawie kurcząt. Dziś kiedy przeglądamy zdjęcia z tamtych lat, widzimy siebie w wieku od sześciu do kilkunastu lat zajmujących się  kurczakami. Są to wspomnienia miłe, budujące.

Tak uczyliśmy się pracy, odpowiedzialności, działania w zespole. To był fundament, na którym zbudowaliśmy nasze charaktery i osobowości.

Wychowaniem naszym zajmowała się przede wszystkim mama, gdyż tata pojechał do Niemiec, aby dorobić. Wpajała nam, że rodzeństwo winno się wspierać, pomagać sobie. Mówiła nam  wielokrotnie, że działając razem, można zrobić więcej.

Dziś wiem, że same słowa nie wystarczą, aby wychować – trzeba dać przykład. Mama ten przykład dawała – pracowała zawsze z nami. Zawsze powtarzała: „Praca uszlachetnia”. Przekonała nas, że największym skarbem jest nasza wiedza, to co mamy w głowie. Mówiła: „Tego wam nikt nie zabierze”.

Kiedy zmarła 18 lat temu był to dla naszej rodziny bardzo duży cios. Wtedy tata razem z nami powołał spółkę jawną. Z czasem my zajęliśmy się jej zarządzaniem.

Mam nadzieję, że będą to czytać młodzi rodzice. Takie wychowanie odebrało wielu z pokolenia Pani, czy mojego. Ale niewielu rodzinom udało się osiągnąć taki sukces, jaki osiągnęliście Wy. Czy tu dodatkowo zadziałały jakieś czynniki?

Dobre pytanie. Rzeczywiście wtedy w powiecie kartuskim działało mnóstwo podobnych firm. Dzisiaj mogę doliczyć się trzech. To Gosz, Konkol i Mielewczyk.

Myślę, że zadziałało to przekonanie, że jeżeli w sercu czujesz, że to jest dobre – to idzie. Wtedy się wszystko układa. Mówiłam czasem z uśmiechem, że „przyszła fala i poniosła nas ze sobą” – a my umieliśmy ją wykorzystać.

Tak naprawdę ten sukces okupiony został naprawdę ciężką pracą nas wszystkich. Pamiętam takie dni kiedy wstawałam o 2 w nocy, aby być w Dzierżążnie na godz. 3 i wracałam o godz. 22 i tak przez długie tygodnie. Człowiek tak długo nie pociągnie, wiec trzeba było przeorganizować pracę. Wydaje mi się, że do naszego sukcesu przyłożyła się też otwartość na nowe pomysły, na eksperymenty.

Razem z Wami rozwijało się wiele firm. Ale gdy przyszło podjąć decyzję, czy zainwestować dziesiątki milionów złotych, to niewielu odważyło się to zrobić.

W czasie tworzenia naszej firmy, a później organizacji – mieliśmy takie momenty kiedy wszystko trzeba postawić na jedną kartę. Budowaliśmy zakład w Kawlach mając podpisane trzy kontrakty. Tuż przed zakończeniem inwestycji partnerzy biznesowi wycofali się z umów.

Trzy razy sięgaliśmy po duże środki zewnętrzne z ARiMR-u. Byliśmy pełni obaw, czy nam się uda. Kiedy przyszedł COVID, z dnia na dzień trzeba było sobie poradzić z przerwanym łańcuchem odbiorów i dostaw. Był to dla nas bardzo trudny okres, ale udało się nam. Głęboko wierzę, że nad tym wszystkim czuwała nasza mama, która powtarzała nam zawsze: „Że jak robisz coś z sercem, to musi się udać”.

W takim razie proszę powiedzieć, czym jest dziś firma Mielewczyk?

To organizacja skupiająca kilka firm. Jesteśmy w Kawlach w jednym z zakładów przetwórstwa drobiu. Pierwsza hala, która tu powstała liczy 6 tys. m2, później dobudowaliśmy kolejne 4 tys. m2. Mniejszy zakład działa również w pierwotnej siedzibie firmy-Dzierżążnie.

Dziennie przerabiamy 80 tys. sztuk. Zatrudniamy ok. 700 pracowników. Nasze produkty ze znakiem „Made in Poland” znane są w całej EU oraz Albanii, czy Macedonii północnej. Ponadto można je spotkać w takich krajach jak Maroko, Mozambik, Gabon, Demokratyczna Republika Konga, czy Wyspy Reunion na Oceanie Indyjskim. Przez pewien czas robiliśmy eksport do krajów arabskich, np. Kuwejtu.

Skoro zatrudniacie tak dużo osób, jak w takim razie znajdujecie pracowników. Jak informuje nas Kaszubski Związek Pracodawców dzisiaj większość dużych firm ma z tym olbrzymie problemy. Jak Wam się to udaje?

W zatrudnianiu nowych pracowników pomagają nam firmy zewnętrzne. Korzystamy z tzw. outsourcingu. Realizują dla nas określony etap procesu produkcyjnego. To nie są nasi pracownicy.

Wiemy, że jest ważne, aby integrować tych ludzi, bo są oni z różnych krajów: Ukrainy, Mołdawii, Gruzji czy nawet z Kolumbii. Chcielibyśmy też, aby Polacy wśród nich czuli się dobrze. Stąd wpadliśmy na pomysł, aby pokazywać podobieństwo kultur, aby zbliżać ludzi do siebie.

Te osoby pracują u nas minimum kilka miesięcy a maksimum pięć lat. Bywa, że po zakończeniu kontraktu decydują się zostać na Kaszubach – bo polubili to miejsce i ludzi. Są też sytuacje, że rodzą się związki małżeńskie. Wtedy pada z ich strony pytanie „Czy możemy tu u Was zostać?”. Nigdy nie odmawiamy – wręcz przeciwnie, wspieramy ich decyzje.

Oczywiście najbardziej nam zależy, aby zatrudniać mieszkańców  okolicy. Zastanawiamy się co zrobić, aby tym ludziom pracowało się u nas dobrze i wygodnie. Może w przyszłości będą ich dowozić autobusy firmowe?

Co jeszcze oferujecie pracownikom, czym przyciągacie? Czy jest w firmie ścieżka rozwoju zawodowego?

Oferujemy pracę w stabilnej, nowoczesnej firmie, w której docenia się pracownika. Robimy to na różne sposoby. Począwszy od ciepłego obiadu, który otrzymuje pracownik po najróżniejsze bonusy. Mamy np. tzw. nagrody stażowe. Za 5, 10, 15 czy 20 lat pracy. Ostatnio wręczyliśmy nagrodę za 30 lat pracy. Trzy lata temu wprowadziliśmy specjalną nagrodę tzw. bonus roczny. Dopłacamy również dla chętnych do dodatkowego dobrowolnego ubezpieczenia na życie.

 Zależy nam, aby pracownicy identyfikowali  się z firmą i wiązali się z nami. Jeżeli potrzebujemy jakiegoś kierownika, brygadzistę czy po prostu lidera to zanim poszukamy na zewnątrz, sprawdzamy, czy wśród załogi jest ktoś, kto się nada. Nie decyduje zasada  ,,Lubię cię, więc zostaniesz brygadzistą”,  ale umiejętności i talenty pracownika. Poznawać je pozwalają nam testy Gallupa. Robimy je od końca 2023 r. Dotyczy to wszystkich pracowników od góry do dołu. W ten sposób dowiadujemy się, z jednej strony, jaki tkwi potencjał w naszych pracownikach, a z drugiej otwieramy im oczy i uświadamiamy, że są wartościowymi osobami. Te działania wynikają m.in. z  zapamiętanych słów mamy, która zawsze mówiła ,,Trzeba ludziom dawać wędkę, a nie rybę”.

Pani Prezes czy to, co robicie, jest zauważane, doceniane? Myślę, że w ciągu tych 30 lat firma zebrała wiele laurów, nagród.

Zacznę od ostatniej  ,,Kartuskiej Skry”. Pomogliśmy szkole w Dzierżążnie, bo uważaliśmy, że tak trzeba. Kilka lat temu tak samo pomogliśmy w remoncie Zespołowi Szkół Technicznych w Kartuzach na ul. Mściwoja.

 Cieszy nas to, że jesteśmy doceniani przez lokalny samorząd, bo przecież nasi pracownicy wspierają budżety lokalnych firm, korzystając z ich usług, zakupów. Korzyści odnoszą również mieszkańcy, którzy wydzierżawiają im mieszkania. Zyskujemy na tym wszyscy, bo jesteśmy ze sobą powiązani i tylko wspólne działania mogą przynieść korzyść całemu regionowi.

Jednak najbardziej nas satysfakcjonuje, kiedy chwalą nas nasi partnerzy. Za dobrą jakość, za rzetelność i uczciwość w relacjach.

 Cieszymy się bardzo, że współpracę z firmą Mielewczyk doceniają dostawcy. Słyszymy, że daje ona im stabilność działania, gwarancję otrzymania zapłaty czy możliwość rozwoju. Nasza firma ma bardzo dużo certyfikatów podnoszących jakość produktu, a tym samym jakość surowca. Współpracując z nami, mają możliwość rozwoju.

Ale najwięcej radości sprawia nam zadowolenie naszych pracowników. Kiedy słyszymy od nich ciepłe słowa czy podziękowania.

Pani prezes, na koniec chciałbym poprosić o kilka zdań o celach, jakie  stawiacie przed sobą?

Chcielibyśmy jeszcze bardziej wzmocnić swoją pozycję na rynku. Bardziej unowocześnić zakład w Dzierżążnie. Jesteśmy po rozmowach z burmistrzem Mieczysławem Grzegorzem Gołuńskim, który pozytywnie odniósł się do naszych planów.

Tu, w Kawlach planujemy dołożyć do posiadanych dwóch linii produkcyjnych, kolejną. Chcielibyśmy skorzystać ze środków z KPO.

 Jednak na razie musimy poczekać, aby wyjaśniła się sytuacja geopolityczna. Mam tu na myśli uporządkowanie eksportu z Ukrainy na rynek EU i sprawa umowy Mercosur. Mam nadzieję, że do tych działań dojdzie jak najszybciej.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze