Gmina Sulęczyno Wywiady

,,My jako jedna z biedniejszych gmin w powiecie, potrzebujemy bardziej niż inne pomocy finansowej”

O budżecie, inwestycjach drogowych, problemach małych gmin, z wójtem Sulęczyna Bernardem Gruczą rozmawia Dariusz Tryzna, redaktor naczelny.

Dariusz Tryzna: Wspominał skarbnik gminy, że uchwała budżetowa wymagała korekty w zakresie inwestycji. Czy można prosić o wyjaśnienie naszym czytelnikom, o co chodziło?

Bernard Grucza: Jeśli chodzi o budżet 2021, to musieliśmy go na wniosek Regionalnej Izby Obrachunkowej dostosować do wymogów zrównoważenia wydatków z dochodami. Mówiąc obrazowo musieliśmy mierzyć nasze siły finansowe na zamiary inwestycyjne. Aby to zrealizować ,,zaprzęgnęliśmy” do pracy środki Funduszu Sołeckiego. Oczywiście wcześniej ten temat omówiony został z sołtysami, radnymi i pracownikami urzędu. Po wszechstronnych konsultacjach tak budżet „skroiliśmy”, aby nie usuwać czy przesuwać zaplanowanych w nim inwestycji.

W efekcie 70 tys. zł pochodzących z Funduszu Sołeckiego będzie pracować w ten sposób, że pomoże nam uzyskać kolejne przynajmniej 70 tys. zł w ramach dofinansowania zewnętrznego. A więc kwota inwestycji na potrzeby mieszkańców podwaja się. Natomiast w Funduszu Sołeckim, byłoby to ciągle jedynie 70 tys. zł.

D.T.: To, że sołectwa się zgodziły, to tylko dobrze świadczy o atmosferze i odpowiedzialności całego lokalnego środowiska, które patrzy perspektywicznie na rozwój całej gminy i odrzuca na bok osobiste ambicje.

B.G.: Sukces w zarządzaniu gminą jest efektem odpowiedniego podejścia, życzliwych rozmów i właściwej świadomości. Nie skrzywdziliśmy żadnego sołectwa. Mogły pojawiać się wątpliwości, dlaczego jakaś modernizacja drogi czeka dłużej a inna znacznie krócej, lecz zależne jest to od tego, ilu mieszkańców korzysta z takiej drogi. Wiadomo, że nie będziemy w pierwszej kolejności budować drogi do pięciu raptem zagród, podczaspodczas gdy przy innej ulicy czeka na remont drogi 40 gospodarstw.

D.T.: W takim razie, jakie inwestycje gmina zamierza realizować w tym roku?

B.G.: Głównie drogowe. Np. budowa drogi do Borowego Lasu, na którą przydzielone mamy już dofinansowanie. Zamierzamy zmodernizować 700-metrowy odcinek drogi biegnącej przez Kistowo. Kolejne zadanie to utwardzenie odcinka drogi na Bukowej Górze, obejmującego ok. 300 mb. Następnie zmierzymy się z drogami w Sulęczynie. Utwardzać będziemy takie ulice jak: Szara i Majkowskiego. Są to ulice, na które nie da się uzyskać dofinansowania. Planujemy zatem wykonać te zadania za własne środki. Przymierzamy się do wykonania kanalizacji deszczowej  na ul. Słonecznej, Rzemieślniczej i Letniej. Przy każdej z tych ulic musimy dokładać kanały technologiczne, bo takie są obecne wymogi techniczno-prawne. Musimy to robić nawet wtedy, kiedy jesteśmy w trakcie realizacji zadania.

Temat modernizacji dróg jest bardzo rozległy. Jako gmina do utrzymania mamy 161 km traktów o statusie gminnym. Około 100 km z nich to są drogi, że tak powiem ,,strategiczne” dla gminy. Zwłaszcza dla zimowego utrzymania.

D.T.: Nie słyszę, aby w planach tych była mowa o inwestycjach zrealizowanych z Fundusz Dróg Samorządowych lub Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.

B.G.: Jeżeli chodzi o FDS, to być może na dniach będzie wszystko wiadomo. My złożyliśmy do tej edycji funduszu wniosek o dofinansowanie na przebudowę ulic: Szkolnej i Zaworskiej w Mściszewicach.

Co do środków z tzw. ,,Covidowej pomocy dla samorządów”, to otrzymaliśmy tylko pomoc z pierwszej edycji, które to środki chcemy wykorzystać przy inwestycji do Borowego Lasu. Do kolejnych edycji Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych składaliśmy również wnioski, ale pozostały one bez echa. Znaleźliśmy się w tej bardzo nielicznej grupie samorządów, obok Kartuz i Powiatu Kartuskiego, które nie otrzymały dofinansowania. Oczywiście ponowiliśmy złożenie wniosków w kolejnej edycji tego programu, ale jak Pan zapewne wie, nadal niewiadomo kiedy będą znane jej wyniki. W związku z tym trudno mi tę sprawę komentować.

D.T.: Czyli z powrotem wracamy do pierwotnego problemu, skąd mają brać środki na inwestycje takie gminy jak Sulęczyno.

B.G.: To jest zasadnicze pytanie dla wójta każdej takiej gminy. Nasza jest najlepszym przykładem małej, biednej gminy, która dodatkowo została jeszcze dotknięta nieszczęściem nawałnicy z sierpnia 2017 roku. Do dnia dzisiejszego nie możemy się z tego otrząsnąć i ten stan zapewne będzie trwał jeszcze jakiś czas.

Jej skutki budżet Sulęczyna będzie jeszcze odczuwał przez kolejnych czterdzieści lat. Tyle bowiem czasu musi rosnąć nowy las, aby wpłynął z niego podatek do budżetu. My przez ten czas będziemy co roku tracić ponad 250 tys. zł z tego tytułu. Te pieniądze mogłyby być wykorzystane, jako wkład do różnych inwestycji poprawiających jakość życia mieszkańców. Podkreślam, przez czterdzieści lat. Ile tego można byłoby zrobić?

W związku z tym potrzebujemy bardziej niż inne samorządy pomocy finansowej.

My oglądamy dwa razy każdą złotówkę, którą zamierzamy wydać  z naszego budżetu. Stąd dziwi mnie, że nasze wnioski składane do rządowych funduszy są pomijane. To może rodzić frustracje. Ja spotkałem się z Wojewodą Pomorskim Dariuszem Drelichem i odbyliśmy trudną rozmowę na ten temat. Może ona czymś zaowocuje? Mam taką nadzieję.

D.T.: Panie Wójcie, jak wygląda współpraca z powiatem kartuskim?

B.G.: Najbardziej jest ona widoczna przy inwestycjach drogowych. Przez teren naszej gminy przebiega kilka dróg powiatowych i przy ich modernizacji staramy się, jako gmina coś uzyskać. Poprawa ich jakości służy przede wszystkim naszym mieszkańcom, bo ich użytkownicy nie pytają czyja to droga, chcą po prostu mieć drogę bez dziur, z poboczem. Dlatego włączyliśmy się finansowo w modernizację drogi w kierunku Lipusza, aby przy okazji tej inwestycji powiatu wykonane zostało przedłużenie chodnika przy ulicy Szydlickiej w Sulęczynie. Mieliśmy też swój wkład finansowy do I etapu przebudowy drogi z Sulęczyna do Gowidlina przez Kistowo. Przekazaliśmy wtedy Starostwu Kartuskiemu na realizację tej inwestycji 600 tys. zł.

D.T.: Czy w planach gminy wzorem sąsiednich samorządów jest budowa ścieżek rowerowych?

B.G.: Tak, chcemy ścieżki budować. Niestety nie mamy takich możliwości jak nasi sąsiedzi z jednej i z drugiej strony, którzy budowali je w ramach węzłów integracyjnych PKM. Otrzymywali na to duże dofinansowanie.

My musimy radzić sobie inaczej. Pierwsza nasza ścieżka pieszo-rowerowa powstaje przy drodze powiatowej Sulęczyno – Gowidlino. Tak już wcześniej zaznaczyłem na jej realizację przekazaliśmy 600 tys. zł. Powiat przygotowuje się do realizacji kolejnego etapu tej inwestycji i tu dla nas pojawia się problem. Starosta Kartuski Bogdan Łapa zwrócił się do nas z prośbą, abyśmy kolejny raz dołożyli się do wykupu gruntów pod tą ścieżkę, który ma kosztować 2 mln zł. A ja dobrze pamiętam zapewnienie poprzedniego starosty Janiny Kwiecień, że tamten nasz wkład miał być wystarczający. Cóż mamy robić? Ta inwestycja jest dla nas potrzebna, więc ostatecznie coś dorzucimy posiłkując się pieniążkami przeznaczonymi na infrastrukturę turystyczną, które mamy otrzymać z Lokalnej Grupy Działania.

Jednak najbardziej mnie interesuje ścieżka rowerowa z Sulęczyna do Węsior, wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 228. W tej sprawie rozmawiałem już z Marszałkiem Pomorskim Mieczysławem Strukiem, bo inwestycja prowadzona byłaby nie przy naszej drodze, więc na pewno będzie więcej zachodu z dokumentacją. Podjęliśmy też rozmowy z właścicielami gruntów, bo będzie konieczny wykup terenu, aby ona powstała. Chciałabym, aby ta inwestycja została zrealizowana w jak najszybszym czasie.

D.T.: Zauważyłem, że dwie największe grupy wydatków w gminie Sulęczyno, to drogi i oświata. Jak zatem wygląda sprawa finansowania szkolnictwa i inwestycji z nim związanych?

B.G.: Na razie (10.03 przyp. autora) to mamy spory problem z epidemią koronawirusa. Kolejne nauczycielki w szkole w Sulęczynie uległy zakażeniu i nie ma kto prowadzić zajęć. Martwi mnie, że w takiej poważnej sytuacji młodsze pokolenie zachowuje się lekceważąco i nieodpowiedzialnie. Szczepienia idą wprawdzie planowo, ale te 30 osób zaszczepionych w tygodniu, zgodnie z planem to za mało.

Co do inwestycji to robimy właśnie plany na budowę nowego przedszkola w Sulęczynie. Ja obserwuję przez dziesięć lat swojego wójtowania jak ono funkcjonuje. Mieści się w byłej plebanii kościoła ewangelickiego. Domek jako mieszkanie na pewno był wygodny, ale w żadnym stopniu nie jest dostosowany do potrzeb tej placówki. Jest coraz więcej rzeczy, które są na bakier wobec aktualnych wymogów sanitarnych. Do tego dochodzi postępująca ciasnota, wynikająca z tego, że rośnie nam liczba chętnych do tej placówki. Wpływ na to ma rozwój urbanizacji w samym Sulęczynie i okolicach. Osiedla się tu coraz więcej nowych, młodych małżeństw, które mają dobrą pracę albo prowadzą firmę, stąd dzieci chcą oddać do przedszkola. Chciałabym, aby ta inwestycja powstała w ciągu najbliższych dwóch lat. Wiem, że jej koszta będą bardzo duże, jak na możliwości naszego budżetu, więc już powinniśmy myśleć skąd pozyskać dofinansowanie.

Gdybyśmy zbudowali to nowe przedszkole, to w ramach zagospodarowania jego starej siedziby, moglibyśmy tam przenieść z racji bliskości jeden z wydziałów gminy. To dałoby poprawę warunków lokalnych w budynku urzędu, co też jest naszym zamierzeniem. Tak więc mamy co robić na najbliższe lata.

D.T.: Dziękuję za rozmowę.

Komentarze