Rozmowa z Magdaleną Adamowicz, posłanką do Parlamentu Europejskiego z Pomorza
Co Polska straciłaby w dniu wyjścia z Unii Europejskiej?
Najbardziej spektakularną konsekwencją byłby natychmiastowy koniec dostępu do unijnych funduszy. Z dnia na dzień przestałyby płynąć środki na drogi, kolej, szkoły, szpitale, inwestycje przedsiębiorstw. I bardzo ważne – to byłby koniec dopłat dla rolników. Stracilibyśmy też swobodę pracy, nauki i podróżowania w całej Europie bez wiz i pozwoleń.
Ale największy cios dostałaby nasza gospodarka – stracilibyśmy dostęp bez ceł i barier do rynku 450 milionów konsumentów! Inwestorzy zagraniczni wycofaliby część inwestycji, bo stracilibyśmy stabilność prawną i bezcłowy europejski rynek. Kurs złotówki gwałtownie by spadł, a ceny w sklepach mocno wzrosły. Skutek? Wiele firm musiałoby ograniczyć produkcję i wróciłoby do Polski bezrobocie.
Nie musimy zgadywać – skutki opuszczenia UE obserwowaliśmy już w przypadku Wielkiej Brytanii. Mówi się, że brexit pożera sporą część brytyjskiego rozwoju. Nie dziwi więc, że dziś 62 procent Brytyjczyków uważa brexit za porażkę – co pokazuje, jak kosztowna jest taka decyzja.
Co Polska zyskała od momentu przystąpienia do UE w 2004 roku?
Przede wszystkim odnotowaliśmy ogromny, wręcz niewyobrażalny rozwój cywilizacyjny. Dzięki funduszom europejskim zbudowaliśmy jedną z najlepszych infrastruktur w Europie –tysiące kilometrów dróg, mosty, szpitale, żłobki, zmodernizowaliśmy linie kolejowe i transport miejski. Polskie miasta i miasteczka niesamowicie wypiękniały. Polskie firmy zyskały dostęp bez żadnych barier i opłat do największego rynku na świecie, rolnicy korzystają z dopłat, a setki tysięcy młodych ludzi studiowały w ramach programu Erasmus. Wzrost gospodarczy Polski od momentu przystąpienia do UE był najwyższy w Europie i drugi po Chinach na świecie, co pokazuje gigantyczną skalę naszego rozwoju gospodarczego.
Co Polska zyskuje teraz – jakie nowe programy są aktualnie wprowadzane?
Obecnie korzystamy ze środków z Krajowego Planu Odbudowy, które mają wspierać cyfryzację, innowacje i transformację energetyczną. Ruszają też duże programy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego, modernizacji sieci elektroenergetycznych, inwestycji w naukę oraz transformacji regionów węglowych. To także pieniądze na ochronę zdrowia i rozwój lokalnych społeczności.
Ważnym, nowym instrumentem jest SAFE – to wielkie pieniądze na zakupy sprzętu wojskowego i inwestycje w zdolności obronne oraz technologie bezpieczeństwa. Polska uzyskała z tego programu 43,7 mld euro, co pozwala nam finansować modernizację Wojska Polskiego, zakup systemów obrony powietrznej, dronów, cyber-rozwiązań czy projektów przemysłowych. Bez członkostwa w UE tych pieniędzy by nie było.
Czy Polska realnie współdecyduje o kierunku, w jakim idzie Europa?
Udowodniliśmy, że mamy realną siłę przebicia w UE. Skutecznie przekonaliśmy całą Unię, aby uruchomić program SAFE o wartości 150 mld euro, wprowadzić projekt „Tarcza Wschód”, wzmocnić współpracę UE–NATO, nałożyć sankcje na Rosję i Białoruś oraz upraszczać regulacje i wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne. To pokazuje, że nie jesteśmy biernym obserwatorem, lecz nawet możemy nadawać kierunek rozwoju naszej Unii. Nigdy wcześniej Polska nie miała takiego wpływu na całą Europę.
Spośród 27 krajów, mamy 5. miejsce pod względem liczby przedstawicieli w Parlamencie Europejskim, a system głosowania w Radzie Europejskiej sprawia, że nasz głos jest bardzo ważny. Współtworzymy unijne przepisy a bez naszego głosu polityka europejska byłaby znacznie mniej korzystna dla Polski w wielu ważnych dla nas kwestiach – np. wsparcia dla Ukrainy czy wzmacniania wschodniej flanki.
Czy Polska mogłaby decydować o Europie, będąc poza UE?
Nie. Bylibyśmy jak widz na widowni, nie uczestnik przy stole. Przykłady Norwegii, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii pokazują, że kraje poza Unią muszą dostosowywać się do wielu unijnych regulacji i wnosić opłaty za dostęp do wspólnego rynku, ale nie mają żadnego wpływu na tworzenie tych przepisów. Polska, będąc wewnątrz UE, współtworzy decyzje i kierunek rozwoju Europy – spoza Unii nie mielibyśmy tej możliwości. Norwegię stać, bo ma ropę i gaz, Szwajcarię, bo jest globalnym centrum finansowym, a Wielka Brytania już boleśnie odczuwa skutki brexitu.
Na koniec – co powiedziałby Pani wszystkim wahającym się?
Unia to nie „oni” – to „my”. Polska nie jest pasażerem, lecz współkierującym Europą. Wyjście z UE byłoby jak rezygnacja z miejsca w drużynie, która walczy o przyszłość Europy. Byłoby to tak, jakby ważny zawodnik w finałowym meczu Mistrzostw Europy zszedł na trybuny na własne życzenie. Trudno sobie wyobrazić większy błąd.





