Gmina Kościerzyna

,,…Jak długo jeszcze mamy utrzymywać naszych mieszkańców w izolacji od ich rodzin …”

Z  Sylwią Banasz-Mendel dyrektor DPS „Kaszub” w Stawiskach rozmawiał Dariusz Tryzna.

Dariusz Tryzna: Jak  mieszkańcy waszego DPS-u i ich rodziny przyjęli nakazy izolacji?

Sylwia  Bandosz-Mendel ; To były dla nich ogromne zmiany i zareagowali na nie bardzo różnie. Od pełnej akceptacji, poprzez rozgoryczenie, aż do negacji zasadności podejmowanych środków bezpieczeństwa.  Wśród naszych mieszkańców są  też tacy, którzy nie przejmują się sytuacją w ogóle. Słyszymy np. taki tekst,  „Pani, ja nie takie choroby przeżyłem”.Są tacy, którzy mocno przeżywają rozłąkę z rodziną i zmianę trybu funkcjonowania. Jest grupa osób, wśród której narasta niezgoda i złość na podejmowane przez nas kroki. W końcu mamy też grupę  aktywistów, którzy sami szyją maseczki czy wymyślają akcje w stylu:  „zrobimy i powiesimy na budynku napis  „Będzie dobrze”. Teraz wisi już  inny przygotowany przez mieszkańców transparent z napisem  „Dziękujemy”.

Natomiast bardzo podbudowała nas reakcja rodzin naszych mieszkańców. Nie dyskutowali, nie robili trudności. Zaakceptowali ten krok dla bezpieczeństwa krewnych. Niektórzy i tak przychodzą pod DPS  i zostawiają różne podarunki.

D.T: Jak na to wszystko zareagował personel ,, Kaszuba”.

S.B.-M: Na początku pandemii część personelu zareagowała bardzo nerwowo. Kto mógł, korzystał z możliwości opieki nad dzieckiem i pozostał w domu. Pojawiła sie też znaczenie większa niż zwykle liczba zwolnień lekarskich. W efekcie liczba faktycznie opiekującego się mieszkańcami personelu drastycznie spadła. Próbowaliśmy zachęcić do pracy osoby z zewnątrz, ale tu pojawiał się strach potencjalnych kandydatów przed zarażeniem. Sytuację ratowała tylko postawa i zaangażowanie tych osób, które do pracy przychodziły pomimo własnych obaw. Przecież nasi pracownicy też mają rodziny, a w nich osoby obłożnie chore- szczególnie narażone na zarażenie czy  na głowie nauczanie zdalne dzieci pozostających w domu. A mimo wszystko przychodzili do pracy i z pełnym poświęceniem opiekowali się tymi, którzy aby przeżyć, tej opieki potrzebują bezwzględnie. Te niezwykłe- zwykłe osoby trzeba jakoś nagrodzić. Zarząd naszej fundacji,  aktywnie szuka środków i sponsorów, aby  podziękować w wymierny sposób tym pracownikom, których zaangażowanie przerosło zwykły obowiązek wykonania zadań .

Teraz  sytuacja kadrowa powoli się normuje. Do końca tego tygodnia w pracy powinno być znowu 100 % personelu opiekuńczego.

D.T:Utrzymywanie DPS-u w izolacji kosztuje nie tylko dużo wyrzeczeń ale również środków pieniężnych.

S.B.-M: I  to coraz większych.Zobrazuję to na przykładzie W styczniu za paczkę 100 sztuk rękawiczek jednorazowych płaciliśmy 10 zł. Teraz cena pudełka takich samych rękawic osiąga cenę 30 zł. Nie robiliśmy  wielkich zapasów, bo produkt ten był stale dostępny, a ceny nie podlegały wielkim wahaniom. Dziennie zużywamy conajmniej 6 opakowań rękawic jednorazowych. Łatwo więc sobie policzyć, że nasze miesięczne wydatki na ten produkt z poziomu 1 800 zł miesięcznie  urosły  do ponad 54 000 zł. Na dodatek występuje okresowy brak produktów lub jest on dostępny np. tylko w jednym rozmiarze. Dlatego tak bardzo potrzebujemy wsparcia zarówno finansowego, jak i rzeczowego.

D.T: Jak więc radzicie sobie z tymi brakami, z potrzebą coraz większych funduszy na utrzymanie domu?

S.B.-M:Dzięki zorganizowanej przez nas akcji na platformie  „Zrzutka.pl” na konto naszego domu wpłynęło ponad 20 tys. zł.. Wpłat dokonało prawie 100 osób. Niemal każdy dzień, to przykład ofiarności znanych nam i nieznanych osób. Ksiądz ze Starej Kiszewy zorganizował w kościele zbiórkę artykułów sanitarnych na naszą rzecz. Dary przekazały nam  m.in. radna ze Starej Kiszewy, Poseł  Magdalena Sroka, czy śpiewające Seniorki z Nowego Klincza. Listonosz , który zwykle przynosi nam listy i jego cudowna żona przekazali nam artykuły higieniczne.  Jeden z  biznesmenów przekazał pieniądze, za które kupiliśmy ozonator, wspaniałe i drogie urządzenie do dezynfekcji pomieszczeń. Wsparcie otrzymaliśmy od Środowiskowego Domu Samopomocy z Konarzyn, Klubu Honorowych Dawców Krwi w Starej Kiszewie, Szkolnego Koła Caritas ze Starej Kiszewy. Ktoś przekazał 200 zł na kawę i owoce dla personelu, ktoś inny przyniósł ciasto. Z pomocą obiecała przyszła Fabryka Porcelany z Lubiany, Fundacja Biedronki, WOŚP. LPP za pośrednictwem Urzędu Marszałkowskiego przekazało nam 500 maseczek wielorazowego użytku. Anonimowy darczyńca przekazał nam kilka worków ziemniaków.

 Nie sposób wymienić wszystkich!  Za każdy, nawet najmniejszy dar, jesteśmy wdzięczni. Wszystkich darczyńców staramy się wymienić na naszym Facebooku. Ta niezwykła ofiarność, to nie tylko konkretne i realne wsparcie materialne, bez którego nie przetrwali byśmy tych trudnych chwil. To też otucha, że nie jesteśmy sami, że mamy na kogo liczyć, że wiele osób myśli o nas.

D.T: Nadchodzi czas luzowania obostrzeń. Jak Pani ocenia to co za wami? Co powinno nastąpić teraz?

  S.B.-M: Problemem jest to, że większość podejmowanych wobec placówek kroków ma charakter doraźny. Brakuje rozwiązań systemowych. Otrzymujemy do realizacji „zalecenia”, ale odpowiedzialność za ich wdrożenie spoczywa tylko na placówce. Nie bierze się pod uwagę, że nie ma np. odpowiedniej liczby pracowników aby wdrożyć np. rotacyjny system pracy, infrastruktury czy wreszcie podstaw prawnych aby zastosować pewne rozwiązania. Nie ma wypracowanej ścieżki, jak dokładnie powinno wyglądać postępowanie wobec personelu placówki i mieszkańców w przypadku stwierdzenia zakażenia wirusem. Kto i na jakich zasadach ma wtedy  pozostać w pracy? Co z chorymi mieszkańcami  i czy na prawdę bezobjawowi chorzy Mieszkańcy mają pozostać w placówce razem z tymi jeszcze zdrowymi? Czy to nie stwarza dodatkowych zagrożeń? Co z przyjmowaniem  nowych podopiecznych, w jaki sposób zapewnić im zalecaną 14 dniową izolację i dedykowany personel tylko do ich obsługi. Tych pytań z dnia na dzień przybywa, a odpowiedzi brak.

Co do  luzowania  obostrzeń, my nie wiemy, kiedy  będziemy sie otwierać na świat zewnętrzny. Jak długo mamy blokować możliwość spotkań z rodzinami  i  czy wogóle mamy takie prawo?  Jak luzowanie obostrzeń wpłynie na bezpieczeństwo pracowników i mieszkańców? Przecież  fikcją jest oczekiwanie, że pracownicy domów pomocy czy hospicjów dobrowolnie wyłączą się z życia społecznego i nie będą utrzymywać kontaktów ze swoimi rodzinami, robić zakupów czy posyłać dzieci do szkół.

D.T: Dziękuję za rozmowę.

Komentarze