Połączenie tych dwóch ważnych w życiu parafii wydarzeń dało wspaniały efekt. Wszystko to, co charakterystyczne dla odpustu, było tu zwielokrotnione. Do tego doszło dziękczynnie za pomyślne żniwa z chrześcijańskim fundamentem, kaszubskimi akcentami i swoistą „mściszewicką kulturą”.
Parafialne święto rozpoczęto mszą dziękczynną, którą odprawił ks. proboszcz Marek Labudda. O jej dożynkowym akcencie mówiła korona żniwna w kształcie dzwonu u stóp ołtarza. Mszę odpustową zakończyła procesja wokół kościoła.
Od tego momentu rozpoczęła się część świecka dożynek, która w Mściszewicach od zawsze charakteryzuje się bogactwem formy i rzadko spotykaną integracją mieszkańców parafii. Należy do niej społeczność aż dziesięciu miejscowości, pięć z gminy Sulęczyno i pięć z gminy Stężyca. Potwierdzeniem tego była obecność wójta Pawła Trzebiatowskiego i chyba po raz pierwszy wójta Stężycy – Ireneusza Stencla. Ale organizacja dożynek należy do Mściszewic oraz Łosienic, i spoczywa przede wszystkim na barkach Marii Stencel, sołtys tej pierwszej. Oczywiście pomocą służą urzędy obu gmin i znaczna ilość sponsorów.
Bogactwo uroczystości dożynkowych
Jest tu tradycją, że po mszy starostowie dożynek i ich gospodarze zjeżdżają karetami na dożynkowy plac, który należy do ks. Antoniego Piepiórki . Za nimi najróżniejsze pojazdy rolnicze wystawy towarzyszącej rolniczemu świętu. W tym roku było ich więcej za sprawą aktywności Andrzeja Laski i jego brata, którzy ze Stężycy przyjechali tu w trzy odrestaurowane traktory. Jak zawsze korowód ten zamykał oryginalny pojazd Jacka Wolskiego.
Na scenie dokonało się symboliczne przekazanie dożynkowego bochna chleba. Starostami dożynek byli Anna i Michał Jereczek, reprezentujący jakże częstą dziś na wsi sytuację – prowadzą gospodarstwo i pracują – ona jako nauczycielka, a on w znanej w regionie firmie. Zgodnie z tradycją ten bochen chleba podzielony został pomiędzy wszystkich uczestników wydarzenia.
Dożynkowa zabawa
Tą częścią imprezy ze sceny kierowały Ewa i Teresa. Ta pierwsza nawet wcieliła się w postać Teresy Werner, aby jej melodiami rozruszać towarzystwo. Udało się. Do dożynkowej rywalizacji stanęły drużyny z Mściszewic i Łosienic. Wszystko na wesoło z przymrużeniem oka.
Wcześniej organizatorzy zadbali o posiłek dla wszystkich. Serwowano wyśmienitą grochówkę. Były pajdy chleba ze smalcem, ciepła kiełbasa, a na deser kawa i ciasto. Starczyło dla wszystkich. Można było zamienić losy loterii na ciekawe wygrane. Przygotowano ich aż 800. Wszystko na zbożny cel. Na łące ks. A. Piepiórki stanęły dmuchańce, z których najmłodsi mogli korzystać do woli. Każdy z nich chciał przejechać się specjalną, pomysłową, „mściszewicką kolejką”. Dobra zabawa sprzyjała zabawie i integracji tych parafialnych dożynek.
D. Tryzna
Anna i Michał Jereczek
Pochodzę z Mściszewic, a mój mąż, Michał, przeprowadził się tutaj 10 lat temu po naszym ślubie. Łącznie mamy 21 hektarów ziemi, jednak nasze gospodarstwa są oddalone od siebie o 20 km. My sami obrabiamy 9 hektarów, a pozostałe dzierżawimy.
Nasze gospodarstwo jest zróżnicowane. Uprawiamy zboże, ziemniaki, łubin oraz trawę – po trochu wszystkiego. To proste, tradycyjne rolnictwo, które daje nam satysfakcję.
Oboje pracujemy zawodowo. Ja jestem nauczycielką, a Michał pracuje w znanym zakładzie przetwórstwa mięsnego. Gospodarstwo przejęliśmy po rodzicach i staramy się kontynuować ich pracę.
Jesteśmy rodzicami trzech synów i jednej córki. W Mściszewicach żyje się nam bardzo dobrze. Ludzie tutaj są pomocni i życzliwi, zawsze można na nich liczyć. To miejsce, gdzie czujemy się naprawdę dobrze