Gmina Przodkowo Wywiady

Przodkowo. Aktywność mieszkańców. 15-lecie zespołu ,,Przodkowianie’’ – ciąg dalszy

Zespół Pieśni i Tańca “Przodkowianie” powstał w październiku 2005 roku. Jego członkowie to absolwenci przodkowskiego gimnazjum, którzy tańczyli wcześniej w istniejącym tu zespole ,,Małe Kaszuby”.

ZPiT ,,Przodkowianie” liczy obecnie 40 członków. Dziś jego trzon stanowią młodzi ludzie. W większości są to uczniowie szkół średnich i ponadpodstawowych. Jest też ośmiu studentów i kilku młodych ludzi służących w WOT. Kontynuują dzieło zaczęte przez ich starszych kolegów 15 lat temu. Pieczę nad zespołem sprawuje Jerzy Soliwoda, instruktor tańca i choreograf.

Z Joanną Czapp, Aleksandrą Cirocką i Jakubem Hirsz członkami Zespołu Pieśni i Tańca ,,Przodkowianie’’ rozmawiał Dariusz Tryzna. Część druga

Dariusz Tryzna: Jak to się wszystko zaczęło? Kiedy poczuliście pasję?

Aleksandra Cirocka: Ja pamiętam właśnie, że byłam w piątej klasie podstawówki i na lekcjach muzyki, pani Kasia uczyła nas śpiewu i zachęcała, mówiąc „No przyjdziecie, będzie fajnie. Ja wam może podwyższę oceny”. No i to poskutkowało. Ja i moja koleżanka z klasy poszłyśmy na próbę. Pamiętam, że jak chciałam się zapisać od zespołu, to moi rodzice mówili „Nie, nie idź. Ty się zawsze za coś bierzesz i zaraz odpuszczasz”. No i faktycznie było tak, że się za to wzięłam i za jakiś czas mówię, że już nie chcę przychodzić. I wtedy zadziałała perswazja mamy ,,Jak już poszłaś, to będziesz tańczyła”. I faktycznie tak było i jest. Tańczę już dziesięć lat. Na początku ta chęć wynikała może i z tego, że mieliśmy podwyższoną ocenę, ale jak zaczęły się poważne występy przed ogromną publicznością, to faktycznie zaczęło się czuć, jaką daje to frajdę.

Joanna Czapp: A jeszcze wracając do tego hobby, to tak jak Ola mówiła. Nasi rodzice rzeczywiście nas motywowali. Z czasem przerodziło się to w pasję. Ja mam trochę więcej stażu niż Ola i zgadzam się, że potrzeba było czasu, aby wykształciła się pasja.

D.T.: W jakim wieku byłyście, kiedy zrozumiałyście, że to jest to, co lubicie robić?

J.Cz.: Ja myślę, że to był czas gimnazjum. Miałam wtedy koleżankę, która tańczyła HipHop. Była mocno zaskoczona na plus, że można również tańczyć folklor. To było dla mnie pozytywnym bodźcem. Myślę, że właśnie wtedy zmieniło się moje myślenie i zrozumiałam, że podtrzymywanie folkloru kaszubskiego jest ważną rzeczą.

A.C.: Ja zauważyłam, że to jest dla mnie pasja wtedy, kiedy zaczęły się pierwsze występy. Widziałam jak na mnie patrzą. Można było dostrzec, że te nasze występy się im podobają i są tym zachwyceni.  Dopiero wtedy pojęłam, że warto oddać się tej pasji, że można tym naszym folklorem się dzielić, pokazywać taniec, śpiew i całą kulturę.

D.T.: Wspominałyście o relacjach Wy – otoczenie. Jak Wasze zainteresowanie było przyjmowane, kiedy zaczynałyście? Jakie były reakcje?

J. Cz.: Pamiętam czasy gimnazjum, jak występowaliśmy w Przodkowie, to można było zauważyć, jak niektórzy uczniowie z naszej szkoły podśmiewali się po cichu. Ale jak zaczęliśmy podróżować, występować w kraju i za granicą, to wtedy te same osoby zaczęły nam zazdrościć.

A.C.: Nie wiem czy tu jeszcze coś dodać, bo u mnie była taka sama sytuacja. Przez okres gimnazjum rówieśnicy różnie do naszych zainteresowań podchodzili. Jedni cieszyli się z tego, a inni się podśmiewywali.  Wtedy jak szło się w stroju regionalnym, to pamiętam, że wielu uczniów gimnazjum śmiało się z tego. Ale w liceum wszystko się zmieniło. Tam patrzono na nas z podziwem za to, że mamy taką pasję.

J.Cz.: No właśnie, bo jakby dużo osób nie rozumiało tego, że jak my tacy młodzi możemy lubić folklor kaszubski.

D.T.: Dzięki tej wspólnej pasji wytworzyła się grupa w zespole, ale także nieformalna poza nim, czy to prawda?

A. C.: Ja zawsze śmieję się, że przychodzimy do zespołu, jako zupełnie obcy sobie ludzie, a po czasie tworzymy jakby rodzinę.

Jakub Hirsz.: Czas poświęcamy przede wszystkim na spotkania taką naszą zespołową rodziną. Dotyczy to wyjazdów w weekendy, w urodziny czy inne uroczystości. Dogadaliśmy się, że jak ktoś ma rodzinną imprezę, to przyjeżdżamy i występujemy.

D.T.: Dziś w zespole możecie korzystać z doświadczeń starszych kolegów i jednocześnie być wzorem dla młodszych? Czy to rodzi w Was jakieś wyzwania?

J.H: Kwestia rodzin jest przy tych starszych ekipach. Zakładają rodziny, mają dzieci i ich czas jest ograniczony. My jesteśmy młodzi, nie mam tylu zobowiązań.

A.C.: Ja np. pamiętam, że jak dołączyłam do zespołu to, jeszcze załapałam się na czas, jak ta starsza grupa tutaj była. Powoli wtedy odchodzili, bo zakładali właśnie rodziny, mieli więcej zobowiązań. Nie znajdowali już takiej ilości czasu

J.H: Ale przyjaźń zostaje na lata

A.C.: Tak, dokładnie, bo jak się  gdzieś spotykamy przypadkiem to się rozmawiamy, cieszymy się, ten kontakt pozostaje.

J.H.: Zdarzają się takie sytuacje, okazje np. polterabend u dziewczyny ze starszej ekipy.  Jedziemy wtedy, jako reprezentacja młodego zespołu i dajemy pokaz. Czasami na takich występach widzimy, że im się zakręci łezka w oku.  Wiem nawet, że niektórych korci myśl „Może znalazłabym godzinę czasu w ten wtorek czy środę, żeby zatańczyć?” i wtedy często zastanawiają się nad powrotem do zespołu.

D.T.: Co powiedzielibyście tym, którzy wstydzą się swoich pasji?

J.H.: Po prostu nie wstydzić się. Dla nas występy to nie wstyd, to zaszczyt.

J.Cz.: Myślę, że to należy podkreślić. To jest zaszczyt, że możemy być, reprezentować naszą gminę, nasze Kaszuby. A ile razy było tak, że reprezentowaliśmy nasz kraj. Zawsze staramy się to robić bardzo godnie.

D.T.: Dziękuję za rozmowę.

Po występie w Dziekanowicach w Żywym Skansenie Centrum Folkloru Polskiego (od lewej Joanna Czapp, Jakub Hirsz, Aleksandra Cirocka).
 

Komentarze