Miasto Kościerzyna Wokół nas Wywiady

„Ubiegły rok zakończyliśmy nadwyżką”

Z Andrzejem Gierszewskim, prezesem Spółdzielni „Wspólny Dom” w Kościerzynie rozmawiał Dariusz Tryzna, redaktor naczelny.  

Niedawno odbyło się Walne Zgromadzenie Członków Spółdzielni, na którym jej władze zostały rozliczone za ubiegły rok. Gratuluję zatwierdzenia i proszę coś więcej na ten temat.

Podczas Walnego zostały przedstawione tradycyjnie: sprawozdanie zarządu, sprawozdanie rady nadzorczej i w tym roku jeszcze dodatkowo sprawozdanie lustracji z pełnej spółdzielni. Zgodnie z prawem takie sprawozdanie musi być co trzy lata złożone na Walnym Zgromadzeniu.  

Ważne jest, że nie zawierało ono żadnych wniosków. Natomiast podkreślono w nim, że gospodarka spółdzielni prowadzona jest prawidłowo i nic nie zagraża dalszej jej działalności.

Potwierdza ono prawidłowe zarządzanie mieniem spółdzielni, dzięki któremu możemy się szczycić dobrymi wynikami.

W sprawozdaniu zarządu można było usłyszeć, że za ubiegły rok uzyskaliśmy tzw. nadwyżkę, bo w spółdzielczości nie ma pojęcia zysku. W roku ubiegłym z pożytków i zarządzania wspólnotami pozyskaliśmy kwotę ponad 700 tys. zł. Przeznaczyliśmy ją na dofinansowanie czynszów dla mieszkańców naszych spółdzielczych budynków zgodnie z decyzją Walnego Zgromadzenia. Połowę tej kwoty przeznaczyliśmy na wzrost funduszu zasobowego spółdzielni. 

A cóż to jest ten fundusz zasobowy?

To jest taki fundusz, który stanowi o wartości spółdzielni i my ten fundusz w tej chwili zasililiśmy kwotą 300 tys. Natomiast 300 tys. przeznaczyliśmy na dofinansowanie czynszów naszych mieszkańców. Każdy członek spółdzielni dostaje pewien procent z tego i przez to płaci mniejszą stawkę, na przykład eksploatacyjną. 

W takim razie ilu członków liczy Spółdzielnia „Wspólny Dom”? Jaka jest ona duża?

Na dzień dzisiejszy obsługujemy około 10 tys. mieszkańców (Kościerzyna liczy około 27 tys. mieszkańców przyp. autora). Obejmuje 65 wielorodzinnych budynków. Dodatkowo spółdzielnia zarządza wspólnotami mieszkaniowymi w zleconym systemie. Chodzi przede wszystkim o nowe budynki przy ul. Moniuszki.

To nasza dodatkowa działalność, która przynosi określone profity. Jak na razie idzie nam to dobrze. Mieszkańcy są raczej zadowoleni. Nie ma wielu skarg ani życzeń. Koszty, jakie ponoszą są kosztami niewielkimi, bo to są nowe budynki I nie potrzeba wielkich nakładów na fundusz remontowy. Z mieszkańcami tych budynków spotykamy się raz na rok i omawiamy wszystkie sprawy ekonomiczne.

Jakim cudem, mając tak dużą spółdzielnię, wypracowujcie nadwyżkę? Mówię to, bo wiem jakie wyniki finansowe osiągają spółdzielnie działające w Kościerzynie, czy w Kartuzach. Czy może Pan zdradzić tajemnicę tego sukcesu?

Od 30 lat nie korzystamy z żadnych kredytów bankowych. Po prostu gospodarujemy tym, co mamy i to, co nam wpłynie z czynszów. Ostatni kredyt zaciągnęliśmy na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i go spłaciliśmy. Kierujemy się zasadą, że nie chcemy obciążać członków spółdzielni dodatkowymi kosztami w postaci odsetek od kredytów bankowych.

Wspomniał Pan o spółdzielni w Kartuzach. Oni mają problem z dociepleniem budynków spółdzielni. My to zrobiliśmy już cztery lata temu i to z własnych funduszy.

W tej chwili już ociepliliśmy 100% stropodachów. Teraz realizujemy remonty typu klatki schodowe, wymiana drzwi wejściowych na aluminiowe, wymiana okienek piwnicznych.

Dużo środków z Funduszu Remontowego idzie na coroczną wymianę legalizacyjną wodomierzy i ciepłomierzy. Jest to dość poważny problem dla każdej spółdzielni. Ustawa na nas nakłada co 5 lat legalizację tych urządzeń, ale cena jest porównywalna z zakupem nowego. W związku z tym, że mamy ich ponad 8,5 tys., więc co roku ileś wodomierzy wymieniamy na nowe. 

Musi to być bezwarunkowo robione, bo w przeciwnym wypadku, gdyby sprawa trafiła do sądu, to sąd mało tego, że by nam nakazał wymianę, to jeszcze musielibyśmy zapłacić karę. Koszty tych działań pokrywamy oczywiście z funduszu remontowego, z którego za tę kwotę można by było zrobić zupełnie inne, bardziej potrzebne roboty remontowe.

Skoro mówi Pan o kosztach, to chciałbym usłyszeć, jak jest z nimi w spółdzielni? Weźmy choćby pierwszy z brzegu koszt oświetlenia, koszt energii elektrycznej, która akurat w dniu dzisiejszym podrożała.

Zasada jest prosta. Tam, gdzie jest to możliwe, tam staramy się je ciąć do minimum. Ostatnio

wymieniliśmy cały system informatyczny. Dziś w księgowości pracują tylko cztery kobiety. Obsługują mieszkańców 94 budynków, a nie jak kiedyś 65. Teraz u nas, każdy członek spółdzielni ma swoje indywidualne konto bankowe. Są to tak zwane IOK.

Do energii podchodzimy poważnie, bo to są koszty, które rosną. Wiemy, że te koszty dziś są wysokie i będą dalej rosły patrząc na trendy w gospodarce światowej. Chcę powiedzieć, że jesteśmy przygotowani na ten wzrost od 1 lipca cen energii, ponieważ kalkulując stawkę czynszu na ten rok już przewidzieliśmy tę podwyżkę.

Co do oświetlenia, to jeszcze w starych czasach udało nam się uzgodnić z władzami miasta, że oświetlenie uliczne na osiedlu jest w całości po ich stronie. Mamy tylko oświetlenie parkowe. Zostało ono oparte na ledach. We wszystkich wyremontowanych klatkach schodowych od razu wstawiamy lampy z czujnikami ruchu, stąd nie ma tych wiecznie oświetlonych klatek schodowych. Dzięki temu wszystkiemu zużycie energii elektrycznej spadło nam o 40%.

Panie prezesie, a jak radzicie w spółdzielni ze śmieciami?

U nas ze śmieciami jest tak jak we wszystkich spółdzielniach. Niestety nie jest dobrze. Jest jedna generalna uwaga. Ustawodawca, określając segregację śmieci na 5 frakcji, nie wziął pod uwagę faktu, że w małych kuchniach budynków spółdzielczych nie ma miejsca na 5 oddzielnych pojemników.

My od początku preferowaliśmy tzw. segregację u źródła, czyli ktoś bierze worek ze swoimi domowymi śmieciami i segreguje na śmietniku, wrzucając do odpowiednich pojemników. Dlatego wszystkie je powiększyliśmy.

Największy problem mamy w tych mieszkaniach naszych członków, które są przez nich wynajmowane. Dziś to około 20%. Ich mieszkańcy niestety z segregacji sobie kompletnie nic nie robią. Zresztą to jest nie problem tylko naszej spółdzielni.

My apelujemy co pewien czas do mieszkańców o segregację. Członkowie naszej spółdzielni to osoby, które w większości to robią. Być może nie jest tak źle u nas, dlatego, że myśmy już pierwsze segregacje robili 25 lat temu. To może być dziwne, ale prawdziwe. Już wówczas firma, która nam wywoziła odpady, dostarczyła nam pojemniki tak zwane dzwony, które do dziś właściwie w niektórych miejscach stoją. My ich unikamy, bo tam wrzucają wszystko, ale już była segregacja, papier, szkło, plastik i nasi mieszkańcy się do tego przyzwyczaili. Mało tego, mieliśmy potem problem, bo za mało tych pojemników było. 

Panie prezesie, czy dużo członków Waszej spółdzielni to osoby starsze? Jak wygląda sprawa płatności czynszów przez nich, bo słyszy się że seniorów, szczególnie tych samotnych, stać na coraz mniej.

Nie da się ukryć, że nasze osiedle się starzeje. Ja powiem prosto – nasi pracownicy znają mieszkańców, bo od lat są z nimi. Jeżeli jakaś starsza osoba przychodzi po pomoc, np. żeby jej kran uszczelnić, to idziemy i robimy bez kosztowo. Wiemy, komu trzeba pomóc. Orientujemy się, kto ma trudności z utrzymaniem mieszkania w należytym stanie technicznym.

Większość w kościerskim Związku Emerytów Rencistów to nasi mieszkańcy. My na swój sposób im pomagamy, np. udostępniliśmy lokal na ich potrzeby.

Natomiast może to Pana zaskoczyć, ale osoby starsze: emeryci i renciści są najlepszymi płatnikami spółdzielni. To jest stara szkoła. Oni są nauczeni, że najpierw mieszkanie, a potem przyjemności.

Mało tego, jeżeli jakiemuś seniorowi zdarzy się, że jeden miesiąc nie zapłaci, to przychodzi i przeprasza. W takich przypadkach nawet, jeżeli ma parę złotych to odsetki umarzamy.

Dobrym zjawiskiem jest to, że dzieci osób w wieku starczym starali się wykupić im mieszkania jedno- lub dwupokojowe. Mało tego ci starsi ludzie mocno oszczędzają np. na ogrzewaniu. Tu chciałbym dodać, że prawie 60% kosztów czynszu jest niezależnych od nas. Tu najwięcej pochłania centralne ogrzewanie i woda, więc wszyscy seniorzy strasznie oszczędzają na tym i mają potem zwroty. 

Panie prezesie, czy nadal budujecie nowe domy?

Oczywiście. System mamy taki, że jeżeli  mamy teren, to uchwałę na temat budowy podejmuje walne zgromadzenie, a nie zarząd. Uchwała określa parametry realizowanego budynku, ilość mieszkań. Wówczas ogłaszamy przetarg na wykonawcę. Po jego znalezieniu podpisujemy umowy trójstronne: my, wykonawca i przyszły nabywca. Po pierwsze, żeby się zapoznać przede wszystkim z nowym nabywcą, wyjaśnić jego wątpliwości, wyjaśnić jego pytania, odpowiedzieć mu na wątpliwości inne nie tylko związane z tą umową. I wówczas umowa taka obliguje do wpłaty tego nabywcy w kilku ratach kwoty ostatecznej wynikającej z przetargu za metr kwadratowy i ilości metrów mieszkania, które nabywa i w tym momencie my określamy te kwoty, ale suma kwoty, którą płacimy wykonawcy, jest też podzielona na etapy. Jeżeli pierwszy etap obejmuje na przykład halę garażową i pierwsze piętro – skończył wykonawca halę garażową i pierwsze piętro to my mu zwracamy należność. My jesteśmy jako inwestor gwarantem tego, że żadne pieniądze pod drogą nie zaginą.

W roku ubiegłym oddaliśmy 30 mieszkań w budynku na ul. Skłodowskiej 27. Natomiast w tej chwili budujemy na ul. Świętopełka. Tam jest również 30 mieszkań z halą garażową. Budynek ten planujemy oddać w listopadzie tego roku. Nasz standard wykonania jest stosunkowo wysoki. Chodzi tu o wykończenie i wyposażenie miejsc wspólnych: korytarzy, schodów, hali garażowej. Tam wszystko jest zrobione w granicie.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze