Z Mirosławem Ebertowskim, wójtem gminy Lipusz, rozmawiał Dariusz Tryzna.
Dariusz Tryzna: Zaczynamy od tematu który jest „dyżurny” w każdej gminie. Co z inwestycjami drogowymi?
Mirosław Ebertowski: Tu mamy się czym pochwalić. W tym z roku Funduszu Dróg Samorządowych otrzymaliśmy dofinansowanie na trzy projekty. Pierwszy to droga do Gostomka i dofinansowanie w wysokości 254 tys. zł. Drugi projekt to remont ulic ks. Dunajskiego i Jutrzenka-Trzebiatowskiego w Lipuszu dofinansowane kwotą prawie 285 tys. zł. Trzecie zdanie, to modernizacja ulic Remusa i Stolema, również w Lipuszu. Na ten projekt uzyskaliśmy 318 tys. zł. Do tego dochodzi jeszcze ulica Łąkowa i fragment drogi do Płocic i Kruglińca na które pozyskaliśmy środki od marszałka województwa.
W roku ubiegłym skończyliśmy naprawę dróg realizowaną ze środków MSWiA na usuwanie skutków klęsk żywiołowych. To były trzy odcinki: ze Szklanej Huty do miejscowości Tuszkowy, w Borowcu i Tuszkowach. Warto tu się jeszcze cofnąć o dwa lata, bo w 2018r. zrobiliśmy tyle dróg, ile w całej historii gminy tyle nie było zrealizowanych. Gdyby zsumować to z bieżącym , to nie wiem, czy w przyszłości uda się coś takiego powtórzyć. Zrobiliśmy bardzo dużo i to z dobrym dofinansowaniem. Choćby droga Tuszkowy – Śluza, która była szutrowa, dzisiaj ma nawierzchnię asfaltową. Jak była rozmowa o tej drodze, to myśleliśmy, że tam nigdy nie uda się asfaltu zrobić, bo nie będzie nas na to stać. Dzięki dofinansowaniu z MSWiA i Lasów Państwowych, wybudowaliśmy ją prawie bez kosztów gminy.
D.T: Czy w takim razie, starcza Wam środków w budżecie na inne inwestycje?
M.E: Pieniędzy w budżecie jest zawsze za mało. Ale, staramy się jak możemy, aby poprawiać warunki życia mieszkańców. Skupiamy się na tych zadaniach, gdzie można pozyskać środki zewnętrzne. Dlatego realizujemy właśnie w tym roku projekt poprawy warunków dla sportu i rekreacji poprzez rozbudowę zaplecza sportowego w Zespole Szkół i modernizację boiska oraz kortów tenisowych. Rozpoczęliśmy budowę żłobka. W miarę możliwości przeznaczamy środki na modernizacje sieci Wod-Kan. W sumie w tym roku na inwestycje planujemy przeznaczyć 9 mln zł.
D.T: Dzięki rozbudowie infrastruktury jest możliwość przyciągnięcia na teren gminy nowych osób. Czy przybywa gminie mieszkańców, czy te wskaźniki wynikają z naturalnego przyrostu?
M.E: Generalnie można powiedzieć, że mieszkańców przybywa. Przyrost naturalny mamy wysoki, bo notujemy od pięćdziesięciu kilku do sześćdziesięciu urodzeń w ciągu roku. Odnotowujemy do 30 zgonów. Saldo migracji raczej ujemne. Oczywiście, to różnie w różnych latach bywa. Czasami to jest tak, że młodzi ludzie szukają gdzieś swojego pomysłu na życie – wyjeżdżają, a później często wracają. Jesteśmy małą społecznością gminną. Jak ktoś nowy pojawia się w tym środowisku, to od razu jest rozpoznawalny. Jest też dużo takich osób w Lipuszu, które budują nowy dom obok rodziców. Są też często osoby z Trójmiasta i innych obszarów województwa.
Jak będzie w przyszłości zależy generalnie od tego, jak będzie funkcjonowała gospodarka i jakie będą kierunki rozwoju. Dzisiaj ludzie osiedlają się głównie tam, gdzie mają pracę, a możliwość świadczenia jej ostatnio zmieniły się. Mamy okres pandemii, gdzie bardzo wiele osób pracuje zdalnie. Ktoś, kto pracuje w firmie informatycznej w Trójmieście, może równie dobrze tę pracę wykonać w Lipuszu. Tylko tutaj często problemem jest łącze internetowe.
D.T: Czyli, żeby dobrze wykorzystać ten potencjał są jednak pewne bariery.
M.E: Wydaje mi się, że miejsce do zamieszkania jest dobre. Są piękne „okoliczności przyrody” i generalnie fajne miejsce do życia. Trochę brakuje infrastruktury teletechnicznej. Lipusz jest podłączony do światłowodu. Znajduje się tu rozdzielnia. Jestem po rozmowie z jednym z przedstawicieli firmy Orange, która tutaj administruje tą siecią. Pojawia się możliwość, żeby światłowód trafił też do mieszkańców.
D.T: Gmina turystyką stoi. Rozumiem, że kąpielisko gminne działa.
M.E: Działa, pogoda trochę nie sprzyja w ostatnim czasie, ale mamy zabezpieczenie w postaci ratowników. Kilka lat temu wybudowaliśmy nowe pomosty, zrobiliśmy nową plażę. A na ten rok nawet ją trochę powiększyliśmy, dzięki temu, że boisko do siatkówki plażowej przenieśliśmy w inne miejsce. Niewielka inwestycja; kilkanaście tys. zł., ale bardzo przyjazna dla wszystkich użytkowników.
D.T: Znowu wspomniał Pan o inwestycjach, zapytam więc skąd są przychody budżetu. Lasów Wam ubyło, a tym samym i z podatków jest mniej.
M.E: Będzie w najbliższych latach ubywało, bo głównym podatnikiem są u nas Lasy Państwowe. Tam gdzie lasy zostały zniszczone przez nawałnicę są teraz nasadzenia. To znaczy że przez 40 lat podatku nie będzie z tych lasów. W naszej gminie nie ma dużych zakładów produkcyjnych. Są jedynie małe. A wiadomo, że im mniejszy zakład, tym mniejszy podatek. Jedynie obiekty handlowe większe stawki płacą. Jeśli usługi są, dajmy na to usługi budowlane, to są one prowadzone poza Lipuszem. Więc z tej formy działalności gospodarczej też mamy niewielkie podatki.
D.T: Co w takim razie jest źródłem dochodów gminy?
M.E: Źródłem dochodów, że się tak wyrażę, są mieszkańcy, bo mamy duży udział w podatku dochodowym od mieszkańców. U nas większość mieszkańców pracuje i dzięki temu, że pracuje płaci podatki. A gmina ma właśnie udział w tych podatkach, czyli w PIT. Chociaż wygląda na to, że w tym roku będziemy mieli dużo niższe wpływy, co jest na pewno związane z COVID-em. Części osób miała ograniczane wynagrodzenia, część straciła pracę. W naszym przypadku wpływ na ich wysokość ma przede wszystkim obniżenie stawki w ubiegłym roku do 17 proc. no i zwolnienie osób do 26 roku życia. To już było widać w styczniu i w lutym, kiedy jeszcze nie było COVID-19. To są wymierne pieniądze. Szacuję, że to może być ubytek nawet 0,5 mln zł na koniec roku w stosunku do tych planów, które były zakładane.
D.T: Mówi się, że na barki samorządów spada coraz więcej obowiązków, które muszą finansować – dokładać ze swojego budżetu. Okazuje się, że oprócz oświaty po ostatniej nowelizacji jest również gospodarka odpadami.
M.E: Też zadanie własne gminy. Co z tego, że zadanie własne, skoro reguły ustala kto inny. Trochę trudno wtedy z takim zadaniem uporać się. Za ubiegły rok jest luka 60 tys. zł, jeśli chodzi o opłaty za wywóz śmieci. I wszystko wskazuje na to, że w tym roku, jeszcze się ona powiększy. Remedium na to można powiedzieć jest proste: podnieść stawki. Ale to nie tylko to, bo my się staramy też szukać różnych rozwiązań, żeby ograniczyć te koszty. W ubiegłym roku mieliśmy jeden przetarg. Okazało się , że nie będzie nas stać na to, żebyśmy z firmą mogli podpisać umowę. Postanowiliśmy trochę zmienić system. Sami zakupiliśmy częściowo używane pojemniki i wyposażyliśmy w nie mieszkańców. Dzięki temu więcej firm mogło wziąć udział w przetargu. Udało się. Zamiast jednej były dwie i cena spadła. Płacimy dzisiaj 27 tys. zł miesięcznie za odbiór odpadów. Gdybyśmy tych pojemników nie zakupili to byśmy płacili 37 tys. zł. Mamy 10 tys.zł. miesięcznie mniej, więc można powiedzieć, że w ciągu roku te pojemniki się zwróciły. A one przecież nie będą jednego roku służyły, tylko przez dłuższy czas.
D.T: Czy po nowelizacji w ubiegłym roku zmieniliście stawki?
M.E: Tak, zmienialiśmy stawki. One nie były zmieniane od 2013 r. Może to był błąd, że co roku trochę nie nowelizowaliśmy tych stawek. I raptem trzeba było podnieść je o 40 proc. Chociaż w stosunku do innych to nie tak źle, bo wiem, że były nawet o 100 proc. podnoszone. Myślę, że tutaj wszyscy zrozumieli, sytuacja na rynku jest wszystkim znana. Często ten temat jest poruszany w mediach i w rozmowach. Niestety również w tym roku prawdopodobnie będziemy musieli podnieść te stawki.
D.T: Skoro dostosowaliście się do nowelizacji ustawy, to jak rozwiązaliście u siebie sprawę letników. Wiem że sąsiedzi już jesienią wyrzucili letników poza system.
M.E: My mamy dość sporo tych domków letniskowych. Niestety ustawodawca ustalił stawkę na bardzo niskim poziomie. My do tej pory mieliśmy stawkę 200 zł i wiedzieliśmy, że jest ona za niska. Mieliśmy zamiar ją podnieść. Nowelizacja ustawy śmieciowej ustaliła ją na jeszcze niższym poziomie – 169 zł. To generuje dla nas duże straty. Co w takim razie robić? Gdybyśmy wyłączyli letników, to uważam, że część tych odpadów byśmy zbierali po przystankach, po rowach. Zobaczymy co się będzie działo w gminach, które zdecydowały się na takie rozwiązanie. Uważam, że wszyscy powinni być objęci systemem. Obligatoryjnie płacić, czy ktoś korzysta czy nie korzysta, bo zawsze może skorzystać. Powinien wnosić taką opłatę, żebyśmy byli w stanie odebrać odpady. Jesteśmy zobligowani w każdym momencie odebrać odpady, ale nie za te 169 zł rocznie. Słyszałem o takiej sytuacji, że w jednej z gmin wyłączono letników. Poszli oni do przedsiębiorcy, który w tej gminie odbierał odpady, a on im powiedział 170 zł, ale za miesiąc, a nie za rok. Być może takie są koszty. Dojazd do zabudowy letniskowej jest droższy niż samo zagospodarowanie odpadów. Tego ustawodawca nie dostrzega. My działamy i będziemy dalej to robić, aby zmieniły się zapisy ustawy, tak aby dano nam dowolność ustalania tej stawki, bo ona powinna być stawką rynkową, a nie reglamentowaną. Te czasy już minęły, kiedy się ustalało ceny na wszystko. Krótko mówiąc, użytkownicy systemu powinni go sfinansować. A dzisiaj autorytarnie, na podstawie błędnych założeń, wprowadza się stawki, które na to nie pozwalają.
D.T: Oby te działania zakończyły się sukcesem. Dziękuję za rozmowę.