W tym roku pomimo pogarszającej się sytuacji epidemiologicznej i niezwykle trudnych warunków atmosferycznych ponad 700 osób wzięło udział prawdopodobnie w największej w Polsce Ekstremalnej Drodze Krzyżowej z Dziemian do Wiela.
Już po raz szósty w Dziemianach odbyła się Ekstremalna Droga Krzyżowa. Z powodu pandemii Covid-19 nie wszystko mogło odbyć się tak jak zaplanowano. Na rozpoczęcie odbyła się msza św. w kościele św. Antoniego, której przewodniczył ks. Krzysztof Piątkiewicz. Część uczestników zgromadziła się w kościele i na placu przykościelnym, pozostali dzięki transmisji online mogli wysłuchać mszy w swoich domach.
Trasy dla każdego
Z powodu niesprzyjającej pogody uczestnicy udali się na trasę szybciej, wybierając jedną z czterech: najdłuższą św. Rity – 55 km prowadząca z Dziemian na Kalwarię Wielewską, św. Franciszka – 42 km i św. Antoniego – 30 km również mającą swój cel na Kalwarii w Wielu, czwarta trasa św. Jana Pawła II – 35 km przebiegała pętlą z Dziemian do Dziemian.
W sumie na czterech trasach zgromadziło się ponad 700 osób. Przeważała głównie młodzież, jednak można było spotkać również osoby starsze jak np. 72 – letni p. Jerzy z Gdańska. Nocne zmaganie w zależności od trasy trwało od 6 do 14 h. Mimo mrozu, sypiącego śniegu i ślizgawicy na drodze, większość osób dotarła do końca. A zmęczenie ciała obdarzyło ducha wiarą i nowym spojrzeniem na siebie.
Dziemiańska EDK przyciąga
Dziemiańska EDK była najliczniejszym rejonem w Polsce, który w dn. 19 marca ruszył na trasy. Warto dodać, że jeszcze w roku przed pandemią, w całej Polsce w EDK uczestniczyło prawie 100 tys. osób, a w samych Dziemianach ponad 2 tys. Pomimo ogromnego wysiłku, samotności, czasami i strachu coraz więcej osób podejmuje nocny trud, powstaje też coraz więcej nowych rejonów. Jeszcze pięć lat temu, Dziemiany były jedynym rejonem w diecezji pelplińskiej, a dzisiaj jest ich już ponad 20. Rejon powstał z inicjatywy Sióstr Franciszkanek z Orlika i jednoczy wokół siebie wiele osób, instytucji, które z chęcią włączają się do pomocy tworząc ogromny łańcuch dobra.
Dlaczego poszli?
Ekstremalna Droga Krzyżowa to całonocna piesza wędrówka w ciszy i skupieniu. Każdy z pątników miał w tym wysiłku swój cel. Jedni modlili się o powrót do normalności i zakończenie pandemii. Młodsi prosili o to, by zdać wysoko egzaminy maturalne, które będą przepustką do dobrych studiów. Jeszcze inni chcieli w ten sposób podziękować Bogu za jego obecność przy nich. EDK na pewno jest formą duchowości, którą przyciąga i rozwija uczestnika. Większość z nich zgodnie twierdzi, że dostarcza wyjątkowych przeżyć. To właśnie powoduje, że na pytanie ,,Czy pójdą w następnej?”, wszyscy uśmiechają się mówiąc: EDK uzależnia, najpierw będzie dobry sen i odpoczynek i…znowu zaczniemy marzyć o kolejnej EDK, może już na dłuższej trasie. Ten nocy się nie zapomina.
red.
Asia z Bytowa
Jeszcze nigdy nie doznałam takich przeżyć wewnątrz siebie jak właśnie podczas EDK w Dziemianach. Szłam sama – a czułam, jakbym miała tych wszystkich, za których się modlę przy sobie. Tak dawno nie miałam czasu dla własnych myśli. Mojej modlitwy nic nie przerwało: ani płacz dziecka, ani dzwonek do drzwi, ani telefon, ani zmęczenie… Modliłam się o wszystko powoli. Wszystko mogłam Bogu wytłumaczyć. Trzy miesiące temu przechodziliśmy z mężem poważny kryzys, Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy osobno…a teraz razem pokonywaliśmy EDK, niosąc zapewne kilka takich samych intencji. Na 10 km poczułam kryzys zmęczenia – zegar biologiczny dał o sobie znać. Na 20 km – ból stał się nie do opisania. Bolało wszystko; stopy, kolana, biodra, plecy, nawet ręce od opierania się na kijach trekkingowych. Uczucie jakby ten ból wychodził z wewnątrz, jakby rozdzierał moje ciało. Punktem mojego odniesienia była wtedy wieża kościoła we Wielu – widoczna, gdyż już świtało. Każde z naszej trójki cierpiało. Ale nikt nie zrezygnował. Ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl „po co mi to było?…” Może kogoś zdziwić porównanie, iż ból, który czułam na ostatnich kilometrach EDK przypominał mi dzień, w którym urodził się mój syn. Nigdy wcześniej nie odważyłam się na porównanie każdego innego dyskomfortu czy nawet bólu z tym, który czułam kilka lat temu rodząc syna. Nie przygotowywałam się fizycznie do EDK i nie żałuję. Ten ból pozwolił mi naprawdę zrozumieć sens tej drogi. I to nieokiełznane szczęście kiedy przeszliśmy próg kościoła we Wielu i spojrzeliśmy na wystawiony na ołtarzu Najświętszy Sakrament. Dawno nie byłam tak blisko Boga. Bóg zapłać.
Julka z Dziemian
Ta droga pokazuje nam sens życia. Wspaniałe przeżycie, mimo bólu, ale cudownie duchowo. Droga ta odkrywa prawdę o nas, że jako ludzie jesteśmy słabi, a zarazem na tyle mocni, na ile Jezus nam pozwoli. Ta droga uświadomiła mi jak wiele Bóg dla nas zrobił poprzez cierpienie i śmierć Syna.
Uczestnik EDK
W pewnym momencie drogi odkrywa się, że to nie jest zwykły marsz, to nie jest sprawdzenie swoich możliwości fizycznych. Miarą EDK nie są pokonane kilometry, ale zmiana, która się dokona w człowieku. Duchowość jej opiera się na paradoksie: by znaleźć swoje życie, trzeba je stracić (Mt 16,24-25). Paradoks dokonuje się w momencie, w którym człowiek nie ma już siły i w swej słabości staje w prawdzie przed Bogiem zdając się zupełnie na Niego. Owocem tej modlitwy często jest zmiana życia.