Miasto Kościerzyna Rolnictwo

Kościerzyna. Wiosna w Centrali Nasiennej Zielenin. ,,…Nadal jest duży popyt na materiał siewny…’’

W firmie Zielenin wiosnę czuje się już w styczniu. Już wtedy przychodzą pierwsze zamówienia na materiał siewny. Tych zza granicy jest wtedy najwięcej. Dopiero później pojawiają się pierwsi, lokalni rolnicy. Firma wrosła mocno korzeniami w region, stąd ogromna liczba to klienci stali.

– Co roku widzę te same twarze. Cenię je najbardziej. Jest to dla mnie najmilsza chwila, chwila spełnienia jako firmy nasiennej – mówi Stanisław Małachowski, właściciel Zielenina, od czterdziestu lat w branży.

Ciut mniej na rynku lokalnym

Na razie wyniki sprzedaży materiału siewnego zbóż na rynku lokalnym są nieco niższe niż rok temu. Niewątpliwie wpływ na to mają przede wszystkim ceny nawozów. Zboża też podrożały, ale stosunkowo najmniej. Ostatnio pszenica dobra paszowa konsumpcyjna na giełdzie miała cenę 2 tys. zł. Owies powyżej 1 tys. zł, jęczmień 1,3-1,4 tys. zł i pszenżyto na tym samym poziomie.

Jak mówi S. Małachowski, ten spadek wynika przede wszystkim ze zmniejszenia się areału zbóż paszowych, szczególnie dla trzody chlewnej. Jej produkcja w regionie została zmniejszona o 2/3. W miejsce mieszkanek paszowych przebojem weszła kukurydza, której areał z roku na rok szybko rośnie. Dziś rolnicy uprawiają dużo więcej ozimin. Zmieniający się klimat i susze wiosenne powodują, że są one bardziej pewne.

Wieś dziś nie żyje z samego rolnictwa. Jest tylko kilku liderów, którzy działają na dużą skalę, a zdecydowana większość rolników w regionie jest dwuzawodowa. Pracują najczęściej jako budowlańcy, kierowcy czy wyjeżdżają na zachód Europy i wracają na czas zasiewów, czy zbiorów.

– Serce mi się kraje, jak widzę rolnika, który ma lat 70, wyciąga te pieniążki i kupuje dla syna materiał siewny. To są liczne przypadki, które pokazują ludzi, którzy są spracowani a muszą dalej pomagać swoim dzieciom – mówi właściciel Zielenina.

Nadrabiają na rynku zagranicznym

Jak podkreśla S. Małachowski, w branży rolniczej jest zawsze sporo pesymizmu, że coś będzie nie tak. Centrala Nasienna Zielenin od jakiegoś czasu działa mocno jako eksporter materiału siewnego na rynki europejskie. Stąd firma musi wiedzieć co dzieje się w branży. Nie ominęły ją informacje o tym, że Chiny wykupiły duże zapasy zbóż, również zboża polskiego, które było kupowane przez firmy zachodnie, niemieckie, duńskie, holenderskie. Zboża polskie były wtedy wyprzedawane w dobrej cenie, bo po 200 euro za tonę. Kiedy rozpoczęła się wojna na Ukrainie ceny pszenicy w świecie poszybowały w górę.

Dziś jak mówi właściciel firmy Zielenin, firma nie możemy nadążyć z produkcją materiału siewnego. Wszystko za sprawą popytu na rynku niemieckim na pszenicę.

– Wysłaliśmy kilka transportów pszenicy siewnej i mówię do syna, że to jest wpływ wojny, bo ukraińskie zbiory pewnie będą niższe i Niemcy zmienili swój plan z poplonów na zboże chlebowe, które muszą mieć do konsumpcji – analizuje S. Małachowski.

Nadrabiają motylkowymi

Od jakiegoś czasu w Centrali Nasiennej Zielenin odnotowują wzrost popytu na materiał siewny roślin motylkowych. Analizując rynek właściciel doszedł do wniosku, że to jest trend, na który należy postawić. Dziś firma jest jednym z większych w Polsce producentów nasion łubinu. Jak podkreśla S. Małachowski, rośliny motylkowe to stymulacja polityki rolnej. Także ten rynek na pewno będzie jeszcze bardziej rozwojowy.

D. Tryzna

Ze Stanisławem Małachowskim, właścicielem Zielenina rozmawiał Dariusz Tryzna, redaktor naczelny.

Czy według Pana wzrost cen nawozów będzie miała już przełożenie na wysokość zbiorów w tym roku?

Nie sądzę. Moje czterdziestoletnie doświadczenie zawodowe mówi, że nasi rolnicy są przewidujący. Na pewno ¾ kupiło nawozy wtedy, kiedy były w niższych cenach. W tej chwili ten wzrost cenowy jest niesamowity. Nikt sobie tego nie wyobrażał, że saletra będzie po 6 tys. zł, a dodatkowo będzie jej brakować. Wczorajsze wystąpienie premiera Morawieckiego i informacja, że będzie 500 zł dopłaty do użytków rolnych i 250 zł do użytków zielonych to w jakiś sposób zniweluje tę zwyżkę cenową. Ale był u mnie rolnik i mówi, że kupił te tanie nawozy, ale teraz kupuje te drogie. Po to, aby dostać te dopłaty, bo to jest warunkiem. Obawiam się, że jeżeli nic się nie zmieni na rynku, to dopiero następny rok może przynieść tu jakieś negatywne informacje.

Czy jest jakiś inny sposób, aby można było uprawiać zboża przy mniejszych ilościach nawozu? Zresztą zapisy Zielonego Ładu mówią o ich znacznym ograniczeniu.

Oczywiście. Jest stary sposób na to. To łubin. Już w latach 60. były tutaj co trzy lata siane i użyźniały ziemię. Nie trzeba było stosować tyle nawozów azotowych. Wiemy, że hektar łubinu to jest prawie 100 kg azotu w resztkach pożniwnych w glebie. Dodatkowo do oślin motylkowych są wyższe dopłaty. To przede wszystkim zachęca rolników do ich uprawy. Nie bez znaczenia jest też drożejące białko sojowe na rynkach paszowych.

A co z produkcją ziemniaków, które dwadzieścia lat temu przynosiły duże dochody w wielu kaszubskich gospodarstwach?

Nie ma wzrostu areału uprawy ziemniaków. To rynek bardzo ryzykowny. Kilkanaście hektarów, które my reprodukujemy to jest niewielka skala. Wiemy, że dzisiaj tu obwiązuje specjalizacja. Drobni rolnicy odeszli od uprawy ziemniaków, ponieważ zmniejszył się mocno rynek ziemniaków jadalnych. Wiemy co dzisiaj je młodzież. Ale ziemniak wraca. Tak jak mówiłem, Niemcy zaczynają zwiększać areały uprawy pszenicy także myślę, że i nasi działkowicze, to widać w naszym nasiennym sklepie, bo jest popyt na nasiona ogrodnicze. W ślad za tym będą też kupować sadzeniaki, żeby grządki w ogródku zrobić, upiec z wczesnych ziemniaków placki. To jest cała satysfakcja jeść zdrową żywność. Wiem, że na pewno całe rolnictwo Kaszub, bez względu czy ma statut rolnictwa ekologicznego czy nie, jest zdrowe i ekologiczne.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze