Od dzisiaj do 9 stycznia obowiązywać będą jeszcze większe obostrzenia. Zamknięte mają zostać kluby i dyskoteki, a nauka w szkołach ma być zdalna. Kolejne restrykcje znowu mogą mocno dotknąć gastronomię i transport.
Kiedy 1 grudnia rząd ponownie wprowadził ograniczenia do 50 proc. obłożenia w kościołach, gastronomii, hotelach, na koncertach i limit 100 osób na uroczystościach weselnych, zostało to przyjęte spokojnie z racji tego, że czwarta fala pandemii przybierała na sile. Teraz, kiedy od półtora tygodnia średnia, dzienna liczba zakażeń spada, a sytuacja epidemiczna jak twierdzi ministerstwo jest ustabilizowana, zwiększenie obostrzeń covidowych nie przez wszystkich zostało przyjęte ze zrozumieniem. Tym bardziej że czas przedświąteczny to czas na zakupy a okres między świętami to zazwyczaj czas zabaw. Nowe przepisy uderzają też mocno w młode rodziny, gdyż dzieci zostaną w domu, co może mieć wpływ na pracę zawodową.
Obowiązkowe testy na koronawirusa
Rozporządzenie ministra utrudni również powrót Polaków pracujących za granicą, który tradycyjnie ma miejsce przed Bożym Narodzeniem. Od 15 grudnia każda osoba przed przylotem do Polski spoza strefy Schengen będzie musiała wykonać test na Covid-19. Test powinien być wykonany nie wcześniej niż 24 godziny przed wylotem. Co ważne, zaszczepienie nie zwalnia z obowiązku testowania. Od 15 grudnia obowiązkowy test będzie dotyczył także osób, które mieszkają z osobą zakażoną Covid-19. W tej sytuacji również zaszczepienie nie będzie zwalniać z obowiązku testowania.
Maseczka znów obowiązkowa
Ministerstwo i media przekonują, że jednym z najważniejszych sposobów przeciwdziałania rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV jest noszenie maseczki. Jednak to co było przyjmowane przez wszystkich ze zrozumieniem w roku ubiegłym – przed szczepieniami, teraz budzi duże wątpliwości. Jak rozumieć duże imprezy sportowe, które odbywały się jeszcze na początku grudnia, na których tłumy siedzących obok siebie kibiców nie miały żadnych maseczek i ,,ściganie’’ przez policję tych, którzy nie noszą maseczek w centrach handlowych. Na imprezach sportowych, które odbywały się nawet na początku tego miesiąca, nikt nie zawracał sobie głowy liczeniem widzów, zapełnienie trybun było prawie pełne, czy sprawdzaniem certyfikatów covidowych. W galeriach handlowych maski założone miało jakieś 30 proc. osób, z czego większość zakrywała tylko usta. To samo dotyczy restauracji.
Szczepionki i co dalej?
Raporty ministerstwa mówią, że na stu umierających z powodu koronawirusa, 94 to osoby niezaszczepione i że tylko szczepienia zapobiegają ostrej formie choroby. Na różne sposoby zachęcał i zachęca do szczepień. Nadal jednak olbrzymi procent Polaków nie jest zaszczepionych. Nawet są tacy, którzy uparcie nie czynią tego nawet wtedy, kiedy choroba powaliła lub zabrała kogoś z najbliższych. Przez kraj przetacza się dyskusja, czy powinny być wprowadzone obowiązkowe szczepienia. Są środowiska np. przedsiębiorców, którzy domagają się tego.
Reakcja Polaków na te plany jest nijaka. Zupełnie inaczej niż w innych krajach UE, gdzie tamtejsze społeczeństwa gwałtownie protestują przed kolejnymi restrykcjami. Na ulicach miast Belgii, Austrii, Holandii, Francji czy Włoch dochodziło do regularnych starć z policją.
Czy szczepionki są skuteczne?
Zadziwiająca jest liczba nowych zakażeń koronawirusem w krajach, gdzie poziom tzw. wyszczepienia jest znacznie wyższy niż w Polsce. Izrael który jest uznawany za jednego z liderów walki z pandemią ze względu na liczbę osób zaszczepionych, odnotowuje rosnącą liczbę przypadków zakażeń wśród osób w pełni zaszczepionych. Sam dyrektor generalny izraelskiego ministerstwa zdrowia Chezy Levy przyznał w wywiadzie dla gazety „Haaretz”, że około 40-50 proc. nowych przypadków zakażeń stanowią osoby w pełni zaszczepione, nawet trzecią dawką. Natomiast liderem europejskim tzw. wyszczepialności jest Portugalia, gdzie na 10 mln mieszkańców, 9mln jest w pełni zaszczepionych. Kraj ten notuje właśnie teraz dobowe rekordy nowych infekcji. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii. Tam 80 proc. osób otrzymało dwie dawki szczepionki, a 90 proc. – jedną, a mimo to obecnie notuje się ponad 4 razy więcej zakażeń, ponad 4 razy więcej hospitalizacji i ponad 3 razy więcej zgonów, niż rok temu o tej samej porze.
BM+DT
Gdzie podziała się grypa?
Władze krajów europejskich ciągle używają retoryki śmiertelnego strachu przed koronawirusem, zapominając, że w latach wcześniejszych co roku dziesiątki milionów ludzi chorowało na grypę i dziesiątki tysięcy z tego powodu umierało. Co do Polski, to z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, w sezonie 2018/2019 na grypę zachorowało prawie 3,7 mln osób – co jest i tak wynikiem o 18 proc. niższym niż rok wcześniej. Natomiast estymacje wyliczone na podstawie europejskich danych z FLUMOMO wskazują, że w Polsce co roku z powodu grypy umiera ok. 6,5 tys. osób powyżej 65 roku życia. Przez całe dziesięciolecia władze nie widziały w tym żadnego problemu i nie ograniczały wolności i podstawowych praw.