Wokół nas Wywiady

„Takich dożyliśmy czasów, że ludzie, którzy mówią prawdę, są dla innych wrogami, albo są wyrzutem sumienia”.

Z senatorem Waldemarem Bonkowskim rozmawia Dariusz Tryzna – redaktor naczelny

Dariusz Tryzna: Panie senatorze, jesteśmy w przededniu wyborów parlamentarnych, w których jak już wiemy, nie będzie Pan startował z listy Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego?

Waldemar Bonkowski: Półtora roku temu zostałem zawieszony w prawach członka partii i do dzisiejszego dnia, nikt ze mną z PIS-u nie rozmawiał, tak wiec zakładałem, że przed wyborami sytuacja się nie zmieni. Początkowo nie zamierzałem wcale ponownie kandydować, ale po namyśle zdecydowałem, że jednak będę starał się o reelekcję. Oczywiście jako kandydat niezależny, bo od półtora roku jestem senatorem niezależnym. W poprzednich wyborach głosowało na mnie ponad 60 tys. osób, dlatego nie mogę ich zawieść. Zobowiązany jestem wobec swoich wyborców i wobec swojego sumienia.

DT: Proszę jeszcze przypomnieć naszym czytelnikom, jaki był powód zawieszenia Pana w prawach członka PIS?

WB: Powodem zawieszenia był atak niemieckiej, polskojęzycznej gazety bulwarowej „Fakt”, której się nie podobało, że w czasie kiedy występowało apogeum konfliktu między państwem polskim a amerykańskimi Żydami, bezpodstawnie przypisującymi Polakom udział w holokauście i innych czynów których Polacy nigdy nie popełnili, opublikowałem na swoim fanpagu film z 1944 r., pokazujący jak w Getcie Warszawskim policja żydowska spędzała swoich współbraci na plac, skąd deportowano ich do Auschwitz. Pokazałem ten film, bo nie mogłem znieść tej antypolskiej histerii i wrogiej nam narracji oraz ataku na Polskę, w którym Żydzi bez jakichkolwiek dowodów, oszczerczo i bezpardonowo atakowali Polaków za rzekomy udział w holokauście. Z tego też powodu, niemiecki, polskojęzyczny „Fakt” rozpętał karczemną i prostacką nagonkę na mnie, jakobym manipulował filmami i umieszczał w internecie treści antysemickie. Tymczasem ten film  powszechnie umieszczany był we wszystkich internetowych portalach informacyjnych i obejrzały go miliony ludzi. Mało tego, ten film znajduje się na oficjalnych stronach Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie i jest obowiązkowym punktem programu nauczania, wszystkich uczniów izraelskich szkół. Film ten stanowił też dowód w procesach norymberskich.

DT: To dziwne. Atakuje Pana gazeta wroga PIS-owi, a partia zamiast bronić, zawiesza jej członka.

WB: Obawiam się że doszło tu do jakiejś manipulacji. Wiem że ktoś  zadzwonił do Beaty Mazurek, rzecznik prasowej PIS-u z kłamliwą informacją, że puszczam jakieś zmanipulowane filmy o treści antysemickiej. B. Mazurek zadzwoniła do prezesa i tak zostałem z automatu zawieszony do wyjaśnienia.

 Działo się to w czasie największej w ostatnim czasie antypolskiej nagonki prowadzonej przez Żydów. Sam powód zawieszenia, jak się później okazało był wyjątkowo absurdalny. Później, wielokrotnie, po każdym większym święcie żydowskim, TVP Info po kilka razy dziennie pokazywała ten film. Ten sam za który zostałem zawieszony. Czyli wynika z tego, że telewizja polska nie jest antysemicka, a ja jestem.

DT: Wiele osób widzi, że niemiecki ,,Fakt”, od dawna ma Pana na celowniku. 

WB. To prawda. Ta polskojęzyczna bulwarówka, już nieraz mnie atakowała. Jakiś czas temu  w największej kampanii przeciwko mnie, nie zawachali się sięgnąć do moich spraw prywatnych. Oczywiście nie byliby sobą, gdyby ponownie przed wyborami nie podgrzewali starego kłamstwa, na temat moich relacji z żoną, która ponad pięć lat temu wyprowadziła się ode mnie.Przypominam, że sąd odrzucił wszelkie zarzuty, które żona kierowała wobec mojej osoby. Gdyby tak nie było, to nie byłbym teraz senatorem.  Skoro wtedy im nie udało, to znów znależli kolejny powód żeby mnie zaatakować.Tym razem poszło, o właściwy moim zdaniem zwrot charakteryzujący prezydent Gdańska: Frau Dulkiewicz. Twierdzili, że ją obraziłem. Amerykańska, polskojęzyczna telewizja TVN z żydowskim kapitałem, należąca do koncernu Discovery, sugerowała nawet, że powinienem Dulkiewicz przeprosić za to określenie. Odparłem, że nie mogę przeprosić, bo nie mam za co. Gdybym przeprosił ją za słowo: Frau, to z kolei obraziłbym Niemców. Jednak sprawa jakoś ucichła po tym jak europoseł Jacek Saryusz Wolski też tak ją określił, a nawet powiedział znacznie więcej. Ten wątek ataku na mnie jakoś upadł, po tym jak okazało się co Frau Dulkiewicz planuje zrobić w Gdańsku w dniu 1 września.

DT: Panie senatorze, a co się stało w ostatnich dniach, że po tym długim okresie zawieszenia został Pan wykluczony z PIS?

 WB. Po pierwsze, nie widzę powodu dla takiej decyzji. Nie sądzę aby była to reakcja na kolejną histerię ,,Faktu”, którą gazeta ta rozpetała w związku z nową grafiką na moim samochodzie. Jest teraz na nim widok obozu koncentracyjnego, na tle którego widnieje wizerunek Adolfa Hitlera i napis: obozy śmierci były niemieckie. Napis ten umieściłem także w języku angielskim, hebrajskim i niemieckim, tak żeby wreszcie do wszystkich dotarło, kto jest pomysłodawcą tych obozów. Po drugie, oficjalnie nic nie wiem, abym został wykluczony. Nie zostałem powiadomiony, że zostałem wykluczony z partii. Powiedziano mi, że niemieckie media o tym pisały, z „Faktem” na czele. Ale domyślam się, że tak może być. Obserwuję od dłuższego czasu, co się wokół mnie dzieje i mogę stwierdzić, że niemiecki „Fakt” często powołuje się na informatorów w partii PIS. Zastanawiam się więc, czy na Nowogrodzkiej (nazwa ulicy w Warszawie, przy której mieści się siedziba PIS – przyp. red.) niemiecki „Fakt”, nie ma agentury wpływu? Bo zazwyczaj to, co ta niemiecka gazeta „przebąkuje”, po kilku dniach okazuje się prawdą. Za „Faktem” newsy te powielają wszystkie inne portale i gazety, przeważnie te z kapitałem niemieckim. Tak na marginesie bardzo ubolewam, że 90 proc. mediów w Polsce jest w obcych, głównie w niemieckich rękach. Jest to rzecz niebywała i niedopuszczalna w żadnym innym cywilizowanym kraju.

DT:W takim razie, co według Pana mogło być prawdziwą przyczyną Pańskiego zawieszenia w prawach członka PIS?

WB: Myślę, że chodzi o to, że broniłem prawdy historycznej. Zawsze bronię dobrego imienia Polski, dobrego imienia Polaków. To najwyrażniej nie podoba się niemieckiej gazecie. Nieskromnie jeszcze dodam, że po opublikowaniu filmu za który zostałem zawieszony, nastąpił jakiś przełom w tej antypolskiej narracji i później media dostrzegły jakoś, że to Polacy byli ofiarami a nie katami.

Z całą determinacją chcę nadal demaskować kłamstwa o najnowszej historii  Polski i Europy. Utwierdzają mnie w tym rodacy, którzy piszą do mnie, komentują w internecie. Piszą, że Bonkowski jest zbyt niezależny i mówi jak było naprawdę. Takich dożyliśmy czasów, że ludzie, którzy mówią prawdę, są dla innych wrogami, albo są wyrzutem sumienia.  

DT: Czyli czuje się Pan poszkodowany tymi  decyzjami kierownictwa PIS?

WB: Tak. Bo odważyłem się powiedzieć, jak naprawdę było. Obowiązuje u nas jakaś dziwna narracja, że o Żydach można mówić tylko dobrze, a nie można głosić o nich prawdy. Jeśli powiemy coś w pełni prawdziwego na temat Żydów, ale to im się nie spodoba, to od razu uznani jesteśmy przez nich za antysemitów. Nikt nigdy ust mi nie zamknie i nie mam zamiaru sprzeniewierzać się wyznawanym wartościom tylko dlatego, żeby nie zadrażniać relacji z naszymi starszymi braćmi w wierze.

DT: Panie senatorze, jak mamy to rozumieć? Czy PIS-owi nie są potrzebne osoby, które bronią prawdy, prawdy historycznej, dobrego imienia Polski? Odnoszę wrażenie, że kiedy PIS zdobywał władzę, to takie osoby jak Pan były potrzebne, a dzisiaj chyba już nie. Czyli sprawdza się stara zasada, że rewolucja pożera własne dzieci?

WB: Tak. Kuba swoje zrobił, Kuba może odejść. Z tego co ostatnio obserwuję, partia PIS skręca do centrum. Nie wiem jakich doradców ma prezes Kaczyński, ale doradzają, żeby delikatnie schodzić do centrum a osoby bardziej wyraziste usuwać ze swoich szeregów. To, że zabiegają o głosy centrum, to chcę powiedzieć jasno. Lewactwo nigdy nie pójdzie na nas zagłosować. A chciałbym przypomnieć, że PIS przegrał osiem kolejnych wyborów, bo szedł „na miękko”. Kiedy w 2015 roku poszliśmy „na ostro”, z wyrazistym programem prawicowym, PIS wygrał i doszedł do władzy. I teraz znowu pojawili się doradcy, którzy chyba nie wyciągnęli wniosków z przeszłości. Mogę tylko podać przykład Wiktora Orbana. Konsekwentnie trzyma się jednej, prawicowej linii programowej, niczego nie zmienia i wygrywa wybory za wyborami.

DT: Rusza  kolejna kampania wyborcza, stąd pytanie o Pana auto. Czy uważa Pan, że taki sposób prezentacji, dzięki któremu przed laty został Pan m.in. dostrzeżony, teraz też się sprawdzi?

WB: To jest bardzo ważny element w dotarciu do wyborców. Próbuję często zamieszczać jakieś artykuły w gazetach, ale zazwyczaj właścicielem tych gazet jest koncern niemiecko-szwajcarski Axel Springer SE, który odmawia mi druku. Jest to sytuacja niepokojąca, znana nam tylko z czasów bolszewickiej cenzury. Informują mnie, że mogą coś opublikować, jeśli ja niektóre zwroty wyrzucę. Np., że Gdańsk, Kaszuby i Śląsk są polskie. Taki zwrot każe mi się usuwać. Skandalem jest także, że każą mi wyrzucać zwrot, że państwo powinno chronić dzieci przed LGBT i gender. Gdzie my żyjemy? Doszło do tego, że polskojęzyczne, niemieckie gazety, zamiast opisywać rzeczywistość, one kreują tę rzeczywistość. Obce nam media, które rozgościły się w Polsce robią Polakom wodę z mózgu. Wracając do samochodu, to treści, które głoszę na moim samochodzie, są dobrze przyjmowane przez Polaków i pozytywnie oceniane. Spotykam się z przychylnością i zrozumieniem.

DT: Czy po tym co Pana spotkało będzie Pan nadal popierał PIS?

WB: Przecież to oczywiste, że będę nadal popierał polski rząd i program mojej formacji, której poświęciłem pół swojego życia. Ja dobrze życzę Polsce. Nie wyobrażam sobie, aby do rządów powróciła poprzednia opcja polityczna. Gdyby naród w 2015 r. nie odsunął jej od wladzy, to dokonałaby piątego rozbioru Polski.

DT: Czego Pan życzy przed wyborami swoim kolegom z partii?

WB: Chciałbym aby zrozumieli, że Polak powinien służyc tylko Polsce. Ojczyzna ponad wszystko.

DT: Dziękuję za rozmowę.

Komentarze