Z Andrzejem Pollakiem, wójtem gminy Nowa Karczma i wiceprezesem Zarządu Związku Gmin Pomorskich rozmawiał Dariusz Tryzna, redaktor naczelny.
Kończą się prace nad budżetem roku następnego, a nadal jest jeszcze sporo niewiadomych, np. jakie będą koszty energii czy koszty utrzymania urzędu. Z jakimi problemami borykają się dziś włodarze pomorskich samorządów, pytam Pana jako wiceprezesa Związku Gmin Pomorskich?
Rzeczywiście zostały właściwie dwa tygodnie do czasu, kiedy musimy przedłożyć Regionalnej Izbie i przewodniczącym rad projekty budżetów na rok 2023 (rozmowa z 28 października przyp. autora). Na pewno jest to rok bardzo specyficzny, chociażby ze względu na to, o czym samorządowcy mówią od dłuższego czasu. Chodzi o utratę wpływów z podatku PIT. Większość gmin z tego tytułu dochody będzie miała zdecydowanie mniejsze. Nawet w gminach, które mają 5-7 tys. mieszkańców dochody te będą mniejsze od 300 do nawet 500 tys. zł. Strona dochodowa jest niższa, mimo to że mamy dużą inflację.
Natomiast po stronie wydatków, mamy w samorządach to, co pewnie każdy z nas odczuwa w swoim gospodarstwie domowym. Mam tu na myśli sytuację związaną z ceną energii elektrycznej. To jest jeden z dużych składników w budżecie każdej jednostki samorządowej. Gdyby zapytać o ten koszt przykładowego mieszkańca, to wskaże na oświetlenie ulic czy prąd zużywany w urzędzie gminy. Ale to tylko około 5 proc. kosztów z tego tytułu. Pozostałe 95 proc. to energia, którą wykorzystują szkoły, świetlice, oczyszczalnie, przepompownie czy stacje uzdatniania wody. Gminy już mają większe koszta z tego tytułu a wkrótce wzrosną one jeszcze bardziej. Natomiast Wody Polskie bardzo niechętnie podchodzą do zmiany taryf. W związku z tym gminy muszą dotować ten instrument i już dziś widzimy, że taryfy które są, nie będą pokrywały kosztów odbioru ścieków i dostaw wody. Takie sygnały spływają ze wszystkich pomorskich samorządów. Tak będzie mimo tego, że projekt ustawy gwarantuje gminom dostawy energii na poziomie niespełna 785 zł. Ale nie mówi się w mediach, że do tego należy doliczyć VAT i wszystkie kwoty abonentowe.
Z jednej strony cieszy nas to, że nie sprawdził się najczarniejszy scenariusz – wzrost cen o 400 proc., ale, tak czy owak, w zależności od tego kiedy dana gmina miała przetarg, to i tak ceny energii wzrosną od 100 do 200 proc. Stanowić to będzie zdecydowanie większe obciążenia przyszłorocznego budżetu każdej gminy.
Sądziłem, że zacznie Pan od węgla, bo ten temat jest dziś na ustach wszystkich.
Oczywiście wzrost cen węgla i generalnie opału to też kolejny problem, z którym muszą się gminy zmierzyć konstruując przyszłoroczny budżet. I tu trzeba zaznaczyć, że wzrost tych cen inny będzie dla mieszkańców a inny dla samorządów. W pierwszym przypadku, mam nadzieję, że ustawa, która będzie wkrótce podpisana przez Prezydenta RP i wejdzie w życie, zapewni im węgiel w cenie do 2 tys. zł. Natomiast gminy nadal kupować będą węgiel i inny opał w formie przetargowej na otwartym rynku. Ceny jakie dziś funkcjonują na rynku powodują, że każdy włodarz samorządu musi zabezpieczyć w budżecie na ten cel kwotę ponad trzykrotnie większą niż miał w budżecie na rok bieżący. Uważam, że taki jest mniej więcej realny koszt zakupu tego surowca. Identyczna sytuacja jest w przypadku choćby pelletu. Mogę tu operować przykładem naszej gminy. W ubiegłym roku pellet kupowaliśmy poniżej 1 tys. zł, bo przy dużych ilościach można było zbić cenę do 800-850 zł. Dziś jest to grubo ponad 2,4 tys. zł, czyli trzykrotność ceny.
Ale wiedząc o skali podwyżek możecie te wydatki odpowiednio zaplanować w budżecie. A co z tymi, których nie da się określić? Bo zakładam, że takowe również występują.
Zgadza się. W budżecie roku następnego każdego wójta czy skarbnika boli głowa jak ma określić koszty obsługi kredytu. Z obecnych notowań widzimy, że inflacja dalej rośnie i nie wiadomo co będzie się działo ze stopami procentowymi. Wiele samorządów na realizację inwestycji, pobudzanych przez środki unijne czy z programów rządowych, zaciągało kredyty. Dziś w mediach porównuje się słupki płatności raty kredytu przed inflacją i obecnie. Ja przypomnę, że rata kredytu składa się z kwoty kapitałowej i zmiennej odsetkowej. My powinniśmy patrzeć na to, co się dzieje z ratą odsetkową, bo to w samorządzie jest najistotniejsze. Przed wybuchem inflacji rata odsetkowa, która była na poziomie 2 proc. i to było takie standardowe oprocentowanie kredytu. Dzisiaj urosła ona do ponad 9 proc. Co to znaczy? Jeżeli jakaś gmina do tej pory na obsługę kredytu rocznie wydawała 0,5 mln zł, to na rok 2023 musi zarezerwować na ten cel kwotę pięć razy większą, czyli około 2,5 mln zł. To jest straszne obciążenie dla każdego samorządu.
Mój samorząd jest w o tyle dobrej sytuacji, że tych kredytów mamy stosunkowo niewiele i to jeszcze preferencyjne z WFOŚiGW i NFOŚiGW. W związku z tym jest to część, która mniej nas dotyka.
To, co Pan teraz powiedział może przerażać. Przecież każdy samorząd zaciągał kredyty, aby jak najwięcej inwestować. Czyli wychodzi na to, że one same ,,zgotowały sobie taki prezent’’? W takim razie co teraz z inwestycjami?
To dobre pytanie, ale nie w kontekście tego co było, a bardziej tego co nastąpi. Co się stanie, kiedy przejdą wszystkie projekty, które złożyliśmy, a które teraz czekają na ocenę? Mówię tu zwłaszcza o drogich projektach drogowych z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, do których dofinansowanie jest na poziomie 50 proc. Często kosztorysy robione były z wyprzedzeniem rocznym, bo są to dokumentacje projektowe, na które trzeba uzyskać pozwolenie. Czasami te kosztorysy były jeszcze wcześniejsze. Podwyżka cen paliw, wzrost kosztów wynagrodzeń powoduje, że firmy w przetargach oferują znacznie wyższe kwoty. To powoduje, że pozyskane środki zewnętrzne stanowią realnie 30-40 proc. kosztów inwestycji w tym programie. Widzimy, że coraz więcej samorządów ma ogromne problemy, aby znaleźć środki na wkład własny. Uważam, że nachodzący rok pod tym względem będzie jeszcze bardziej trudny. Obawiam się, że w wielu samorządach tak mocno zwiększone wydatki bieżące wpłyną na to, że zabraknie środków na inwestycje. Po prostu trzeba będzie utrzymywać to co jest i spłacać kredyty.
To pociągnie za sobą efekt kuli śniegowej patrząc ze strony ekonomicznej. Jeżeli samorządy ograniczą ilość zleceń na rynek, to podmioty gospodarcze będą miały mniej pracy. Jak będą miały mniej pracy, to będą mniej zatrudniały. I to na pewno wpłynie na zwiększenie bezrobocia. Dzisiaj w każdym gospodarstwie domowym pojawienie się osoby bezrobotnej i spadek dochodu przy rosnącej cenie może skutkować katastrofą dla rodziny.
Czy według Pana można było część tych problemów przewidzieć? Jak Pana gmina poradziła z tym?
Trudno było przewidzieć agresję na Ukrainę i związany z tym potężny skok cen paliw. Niemniej jednak, jeżeli wojna zaczęła się 24 lutego, to już mając wolne środki po zamknięciu budżetu za rok 2021, to można je było odpowiednio zagospodarować. Pomyśleliśmy o tym, że może dojść do takiej sytuacji, że surowce energetyczne będą droższe. I to, co można było zakupiliśmy wcześniej np. dużą część węgla dla większości naszych szkół. Kupiliśmy go w bardzo dobrej cenie. Tutaj chciałbym skierować ogromne podziękowanie dla radnych gminy, że zgodzili się oni na rozwiązania zaproponowane przez nas. Uprzedziliśmy zdarzenia, które później nastąpiły. Dzięki zdrowemu rozsądkowi udało nam się uchronić budżet tego roku przed znacznymi wydatkami.
Natomiast teraz uzupełniliśmy ostatnie zakupy jednym przetargiem. Ale podkreślam, to dotyczyło tego roku. Na kolejny rok nasze zapasy paliw w dobrej cenie się skończą i będziemy musieli już w przyszłym roku kupować węgiel po cenie przekraczającej 3 tys. zł. W związku z tym te obciążenia budżetu, o których rozmawialiśmy, pojawią się u nas w roku następnym.
Dziękuję za rozmowę.