We wtorek z rana na żwirowisku, należącym do znanej nie tylko w powiecie firmy produkującej beton, pojawili się specjaliści z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, którzy w obecności funkcjonariuszy policji i pracowników urzędu gminy dokonali badań i odkrywki terenu. Miały one pokazać, czy przy rekultywacji żwirowiska nie wykorzystano odpadów. Działania te były częścią dochodzenia prowadzonego już od jakiegoś czasu.
O żwirowiskach gminy Sulęczyno zaczęło być głośno w sierpniu 2020 roku, kiedy to gruchnęła wieść, że w pobliżu Jeziora Mausz planowane jest uruchomienie kolejnej, dużej kopalni. Wśród mieszkańców zawrzało, pojawiły się protesty. Pandemia jakby sprawę wyciszyła, ale pod koniec ubiegłego roku do Rady Gminy Sulęczyno trafiła petycja mieszkańców z apelem o zaprzestanie prac nad planami, który umożliwiłyby powstanie tej kopalni. O tym apelu dyskutowali radni m.in. na budżetowej sesji z 29 grudnia. Skutkiem była m.in. decyzja o podjęciu kontroli żwirowisk działających na terenie gminy.
Oddzielna sprawa czy część całości?
Z rana 24 stycznia na terenie kopalni żwiru pomiędzy Klukową Hutą a Węsiorami, należącej do prężnej firmy produkującej beton, pojawiła się ekipa specjalistów z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Towarzyszyli im funkcjonariusze z ramienia Komedy Powiatowej Policji w Kartuzach i pracownicy urzędu gminy Sulęczyno. Zainteresowali się nieczynną częścią wyrobiska, na którym prowadzone są prace rekultywacyjne. Fachowcy z WIOŚ prowadzili pomiary przy użyci specjalistycznego sprzętu. Pracował dron i georadar, przy pomocy którego można ustalić dokładne miejsce występowania składowisk odpadów oraz głębokość, na jakiej się znajdują. Dane z niego umożliwiają określenie faktycznej geometrii tego składowiska.
Ekipa pracowała tuż obok pokaźnej sterty ziemi, w której gołym okiem można było dostrzec kawałki plastiku, skrawki folii itd. Na pytanie jednego z członków ekipy, skąd jest ta ziemia, obecny na miejscu właściciel żwirowni odpowiedział, że jest to ziemia z wykopów jakie firma prowadzi w miejscu swoich budów. Około południa działania ekipy miała wesprzeć koparka, która miała dokonać odkrywki.
,,Jedni mogą, drudzy nie’’
Żwirowisko to teren kilku dobrych hektarów. Dziura w ziemi sięga kilkudziesięciu metrów. Osoba reprezentująca żwirowisko powiedziała, że żwir wydobywany jest tu od ponad dziesięciu lat. W części gdzie je zakończono konieczna jest rekultywacja, czyli wyrównanie terenu do pierwotnego stanu. Osoba zarządzająca żwirownią mówiła, że czas jaki otrzymał na to zadanie – 5 lat – jest zbyt krótki, aby to zrealizować. Niewykonanie ich powoduje to, że dalej musi ponosić opłaty jak za tę część funkcjonującą.
Jak usłyszałem, zdaje sobie sprawę z tego, że sprawa ta nie zakończy się na jednej wizycie i na pewno potrwa.
Jak usłyszeliśmy z wiarygodnych źródeł, prace operacyjne w sprawie wyjaśnienia co się dzieje na tej żwirowni toczą się od jesieni ubiegłego roku. Zachodzi podejrzenie, że do rekultywacji jego części użyto zabronionych odpadów. Wczorajsza akcja WIOŚ miała to wyjaśnić.
D. Tryzna
Klukowa Huta i nielegalne wysypiska
Już raz okolica Klukowej Huty zasłynęła jako miejsce nielegalnego wysypiska. W styczniu 2017 roku odkryto w jednym z nieczynnych żwirowisk zakopanych ponad 8,5 tys. odpadów, głównie budowlanych. Za tym procederem miała stać konkretna firma z gminy Kolbudy. Postępowanie w tej sprawie wszczęła gmina Stężyca. Trafiła ona również do prokuratury w Kartuzach. Próbowaliśmy dociec czym ona się zakończyła. Co niektórzy twierdzą, że nadal nie znalazła finału.