Powiat kościerski Wokół nas

Kościerzyna. Zjazd absolwentów LO – matura 1975

Dalej mają „apetyt na życie”

14 czerwca spotkali się absolwenci roku 1975 z trzech klas Liceum Ogólnokształcącego w Kościerzynie. Najpierw zwiedzili szkołę i powspominali w gronie klasowym razem ze swoimi nauczycielami. Zwieńczeniem zjazdu była wspólna biesiada w Hotelu Bazuny.

Dla wielu uczestników zjazdu spotkanie to było pierwszym po 1975 r. Przez pół wieku nie widzieli się ze swoimi kolegami, koleżankami z ławy szkolnej. Spora część z nich uczestniczyła w spotkaniu absolwentów, które miało miejsce 20 lat po maturze w 1995 r. Niektórzy z nich ponownie spotkali się w 2009 r., kiedy szkoła obchodziła jubileusz 130 – lecia.

Przygotowania do zjazdu

Pomysł zjazdu zrodził się w końcu roku ubiegłego. W grudniu powstał czteroosobowy komitet organizacyjny. Na jego czele stanął Marian Seyda. Ile trzeba było wykonać pracy, ile rozmów, żeby doszło do tego spotkania – wie tylko on i jego koledzy. Ale pół roku zaangażowania opłaciło się. Już pierwsze reakcje uczestników spotkania utwierdziły to w nich.

W szkolnych murach

Zjazd zaczął się od mszy św. za żyjących i zmarłych koleżanek i kolegów oraz nauczycieli odprawionej w kościele pw. Zmartwychwstania Pańskiego. Punktem kolejnym było spotkanie w murach szkoły. Oprowadził po niej wicedyrektor Rafał Słomiński. Pokazał jak zmieniła się na przestrzeni ostatnich lat. Pochwalił się piękną halą gimnastyczną. Zaznaczając, że kościerskie LO ma piękne wyniki sportowe, które sytuuje szkołę w pierwsze piątce w regionie. Skomentowane zostało to przez Stanisława Małachowskiego, że tak samo było w latach 70., bo wtedy był on aktywnym sportowcem.

Przewodnik zaprowadził wszystkich, m.in. na klimatyczne patio szkolne i opowiedział jak powstało.

Na pamiątkę spotkania  zostało zrobione zdjęcie ogólne i zdjęcia poszczególnych klas tego rocznika. Ostatnim etapem wizyty w szkole było spotkanie w gronie klasowym. Klasa „IV C” miała to szczęście, że razem z nimi był ich były wychowawca Karol Brzeziński, nauczyciel matematyki. Tak samo klasa „IV B” zasiadła do ławek naprzeciwko swojego byłego wychowawcy Józefa Błaszkowskiego.

Zaczęto od sprawdzenia obecności. Profesor J. Błaszkowski co poniektórych wywoływał z imienia i nazwiska mimo minionych 50 lat. Zaczęto od rozmów o tym „kto wie co się dzieje z nieobecnymi na lekcji”. Wartko potoczyły się wspomnienia wyjątkowych lekcji, zdarzeń, sytuacji, czy osób.

Spotkanie impulsem do nawiązania kontaktów

Po tej „oficjalnej” części zjazdu w Hotelu Bazuny miała miejsce część mniej oficjalna. Jak powiedział nam organizator: „Wszystko odbyło się tutaj w serdecznej, radosnej atmosferze dalszych wspomnień”. Opowiadano o sobie, o swojej rodzinie, pytano o byłe wspólne koleżanki i kolegów.

– Cieszę się, że wszyscy z tego spotkania są zadowoleni, że przypadła im do gustu ta restauracja w Bazunach, że wszystko zadziałało bez usterek – podsumował organizator.

Już okazało się, że spotkanie pobudziło wielu do tego, aby znaleźć się na mediach społecznościowych, potworzyły się już różne grupy, które chcą nadal podtrzymywać kontakt ze sobą.

„Widziałem, że dalej mają apetyt na życie”

Stanisław Małachowski jest absolwentem tego rocznika. Chodził do klasy „A”. To było jego pierwsze spotkanie z koleżankami i kolegami po 50 latach.

– Wszystkie koleżanki poznałem od razu. Wyglądają wspaniale, a faceci wiadomo – walczą o zdrowie. Mimo tylu lat wydaje mi się, że wszyscy zachowali swoje charaktery. Nie było zbyt dużo rozmów, bo chcieliśmy się napatrzeć na siebie – mówi z uśmiechem S. Małachowski.

Jak wspomina, w jego klasie większość poszła na studia: medyczne, politechniczne, uniwersyteckie, a nawet wojskowe. Wielu z nich zrobiło karierę naukową, w biznesie, czy też osiągnęło swoje cele życiowe. Niestety okazało się, że pięć osób odeszło na zawsze z tego grona.

Podsumowując spotkanie zarówno M. Sayda jak i S. Małachowski mówią, że wszyscy  chcą dalszych spotkań tego typu. Twierdzą, że warto się spotykać, aby czerpać z takich zjazdów pozytywną energię.

D. Tryzna

Komentarze