Centralę Nasienną ,,Zielenin’’ założył w 2001 roku Stanisław Małachowski, aby kontynuowała tradycję współpracy z rolnikami z Kaszub i Pomorza w zakresie nasiennictwa. Dziś firma jest liczącym się w kraju podmiotem w branży produkcji kwalifikowanego materiału siewnego.
,,Zielenin’’ funkcjonuje na miejscu byłego kościerskiego oddziału Gdańskiego Przedsiębiorstwa Nasiennictwa, którego początki sięgają lat 60-tych ubiegłego wieku. W latach 80-tych po ukończeniu Akademii Rolnej w Olsztynie pracę w nim podjął Stanisław Małachowski. Zmiany polityczno-gospodarcze, które zaszły w Polsce po 1980 roku spowodowały, że na dzień dzisiejszy z czternastu oddziałów Gdańskiego Przedsiębiorstwa Nasiennictwa, zostały tylko trzy. Tradycję kościerskiego kontynuuje powołana przez Stanisława Małachowskiego w 2001 roku Centrala Nasienna ,,Zielenin’’. Celem jej działalności jest produkcja kwalifikowanego materiału siewnego zbóż, traw, roślin strączkowych oraz sadzeniaków ziemniaka.
Aby być wśród najlepszych
Przez cały czas swojego istnienia firma dążyła do ciągłej poprawy jakości swojej oferty. Po pierwsze zapewniała to ścisła współpraca z najlepszymi w kraju i za granicą stacjami hodowli roślin. To od nich ,,Zielenin’’ pozyskuje kwalifikowany materiał siewny o najwyższych parametrach, który przekazuje swoim klientom. Po drugie, zapewnia ją prowadzony przez firmę ciągły nadzór nad uprawami i ich zbiorem. Po trzecie, najlepszy w branży park maszynowy, w który firma została wyposażona w ciągu ostatnich lat. ,,Zielenin’’ jest też członkiem Polskiej Izby Nasiennictwa i wielu innych zrzeszeń branżowych. Jego produkty posiadają świadectwa i atesty mające ważność na terenie całej Unii Europejskiej.
To wszystko powoduje, że z Centralą Nasienną ,,Zielenin’’ współpracują rolnicy nie tylko z Kaszub, z województwa pomorskiego, ale też z województw ościennych. Coraz większy procent jej sprzedaży zajmuje eksport do krajów ościennych.
Red.
Ze Stanisławem Małachowskim założycielem Centrali Nasiennej ,,Zielenin’’ rozmawiał Dariusz Tryzna
Dariusz Tryzna: Panie Stanisławie, proszę powiedzieć jak na przestrzeni lat, kiedy zaczynał Pan pracę w Centrali Nasiennej i czasów dzisiejszych zmieniało się rolnictwo.
Stanisław Małachowski: Kiedy zaczynałem pracę w kościerskim oddziale Gdańskiego Przedsiębiorstwa Nasiennictwa, rolnictwo opierało się na drobnych gospodarstwach. W poszczególnych wsiach było 30-50 rolników. Uprawiane były głównie takie zboża, jak żyto, owies, na lepszych glebach trochę pszenicy. W większości były one uprawiane na potrzeby własne, tzn. na paszę. Dziś jest zupełnie inaczej. Na wsi zostało kilku gospodarzy, którzy uprawiają duże areały ziemi swojej i dzierżawionej. Nastąpiła silna komasacja ziemi. Niekoniecznie sprzedaż, ale dzierżawa. Dzierżawcy aby wyjść na swoje, muszą postawić na intensywną produkcję. Stąd też dążenie do profesjonalizmu w produkcji, czyli m.in. postawienie na odpowiedni materiał siewny. Na przestrzeni ostatnich lat widać dużą zmianę mentalności w tym obszarze.
Dzisiaj produkcja rolnicza jest mocno ukierunkowana. W ostatnich latach Ptasia Grypa, czy ASF spowodowały, że więcej rolników stawia na produkcję roślinno-zbożową. Na pewno zauważa się ubytek areału pól uprawnych. Coraz więcej ziemi ornej przeznacza się pod budownictwo. Ubywa ziemi ornej jeszcze z innego powodu. Część małych gospodarstwa swoje grunta ugoruje. Na pewno widać mniejszy szacunek dla ziemi.
D.T.: A jak na przestrzeni tych lat zmieniała się sama firma?
S.M.: Pracę w Centrali Nasiennej podjąłem zaraz po studiach. W tym roku przygotowuję się do odejścia na emeryturę, stąd można powiedzieć, że praca w nasiennictwie wypełniła całe moje życie zawodowe. Moja droga zawodowa biegała od najniższego szczebla do właściciela, jak w amerykańskim filmie. Czuję się człowiekiem spełnionym i przekazuję firmę synowi. To on w ostatnim czasie jest twórcą jej sukcesów. To w dużej mierze dzięki niemu sprzedajemy nasz materiał mocno za granicę.
Choć na naszym terenie działają również firmy ogólnopolskie, to mamy mocną pozycję w branży. Jesteśmy członkiem Polskiej Izby Nasiennej. Jesteśmy zapraszani na różne konferencje branżowe i ekologiczne w Polsce i Europie.
D.T.: Co decyduje o Waszej mocnej pozycji na rynku? O tym, że Wasz towar cieszy się uznaniem w kraju i za granicą?
S.M.: To między innymi jego jakość. O to tak naprawdę zaczynamy dbać już na polu u rolnika. Prowadzimy stały nadzór naszej inspekcji nasiennej. Oczywiście może się zdarzyć jakiś błąd w procesie zbioru, np. źle wyczyszczony kombajn i dla nas już jest problem. Po żniwach zboża te są przywożone do nas i poddawane dalszym procesom. Przede wszystkim są czyszczone. Do tego procesu mamy dwie niezależne linie produkcyjne. W międzyczasie prowadzony jest nad tym zbożem nadzór laboratoryjny, czyli sprawdzana jest ich czystość i siła kiełkowania. Dalej jest ich właściwe przechowywanie. Po uzyskaniu atestu Stacji Oceny Nasion tzw. Świadectw Sonoskich podajemy ten materiał procesowi zaprawiania, pakowania i wysyłki. Działamy w systemie europejskim, stąd nasze świadectwa są ważne na całą UE.
Na pozycję rynkową ,,Zielenina’’ wpływ ma również jego oferta. Jesteśmy na bieżąco z nowościami, z tymi odmianami, które najbardziej plonują, są bardziej odporne. Współpracujemy z PDO (Polowe Doświadczalnictwo Odmianowe) i z Ośrodkami Doradztwa Rolniczego. To pozwala nam uzyskiwać informacje, jakie odmiany będą cieszyły się zapotrzebowaniem na terenie UE, jakie są preferencje.
Ważne są też relacje, jakie wypracowujemy z klientem. Szanujemy każdego. I tego mniejszego i tego najważniejszego. W kontaktach handlowych dla nas podstawą jest uczciwość.
D.T.: Jakie dziś zboża rolnicy najczęściej uprawiają i co na to ma wpływ?
S.M.: W produkcji zbożowej dominują dziś trzy uprawy. Podstawowa to pszenica o różnych odmianach. Na miejscu drugim pojawia się kukurydza, o której już mówiłem. W trójce tej mieści się jeszcze rzepak. Uprawa tych roślin jest dziś podstawą płodozmianu. Oczywiście są też gospodarstwa, gdzie uprawia się je w monokulturze.
Te trzy uprawy dają dziś rolnikowi pieniądze. Oczywiście jest to najbardziej widoczne w tych regionach kraju, gdzie są lepsze gleby: Kujawy, Poznańskie czy Dolny Śląsk. Na Kaszubach jest trochę inaczej. To z racji słabszych gleb i ukształtowania terenu. Tu nadal uprawiane jest żyto, ewentualnie pszenżyto i mieszkanki paszowe.
O tym, co jest uprawiane decydują głównie czynniki ekonomiczne. Choć należy również wspomnieć o czynnikach klimatycznych. Zauważa się, że w ostatnich latach rolnicy mniej uprawiają zbóż jarych. Zachodzące zmiany w klimacie – łagodne zimy, brak wymarznięć, powodują, że rolnicy uprawiają więcej zbóż ozimych, które lepiej plonują. Zauważa się również spadek uprawy areału owsa.
D.T.: W takim razie, czy są jakieś uprawy, których produkcja w ostatnich latach wzrosła szczególnie?
S.M.: Hitem ostatnich lat jest gryka. To niepozorna roślina, która m.in. dobrze plonuje na kaszubskich piachach. Jej uprawa cieszy się, że dużym zainteresowaniem, szczególnie na słabych glebach w powiatach bytowskim, miasteckim i szczecineckim. Tam jest rzeczywiście uprawiana na masową skalę. Można powiedzieć, że to jest taki powrót gryki również na nasze stoły. Z uwagi choćby na jej zawartość żywieniową, dietetyczną.
Widoczne jest również większe zainteresowanie uprawą ziemniaków. Kiedyś tereny Kaszub słynęły z tego. Niestety później z racji ekonomii wielu rolników odeszło od tej uprawy. Dzisiaj widać tendencję odwrotną. Sprzyjają temu ceny, jakie rolnik może uzyskać ze sprzedaży ziemniaków jadalnych.
Ale najbardziej widoczny na naszych polach jest wzrost areału uprawy kukurydzy. To ona wypiera mieszkanki zbożowe i powoli staje się monokulturą. Do tej tendencji przyczyniła się możliwość jej uprawy na słabszych glebach i łagodnienie klimatu.
D.T.: Mówi się, że brakuje nam upraw bobowatych, że powinien być zwiększany ich areał. Czy jest to u Was widoczne?
S.M.: Rzeczywiście widać zwiększone nimi zainteresowanie. Niestety, klimat nasz tak nie służy ich uprawie. Mam tu na myśli szczególnie pożądaną uprawę soi. Są też inne trudności, to znaczy większa ich podatność na choroby. Stąd też stymulatorem tego wzrostu były i jeszcze są wysokie dopłaty obszarowe. Niestety, nie ma to przełożenia na plony części z nich.
Jesteśmy dużym producentem łubinu i bobiku. Jak pamiętam, w latach 80-tych ubiegłego stulecia eksportowaliśmy grubo ponad 2 mln ton łubinu. Jednak teraz w skali kraju daleko nam do tego wyniku sprzed lat.
D.T.: Dziękuję za rozmowę.