Gmina Kartuzy Samorząd

Kartuzy. Wojenki w Radzie Miejskiej ciąg dalszy. Interes mieszkańców na dalszym planie

Zwołana na ubiegłą środę sesja Rady Miejskiej w Kartuzach, tym razem trwała zaledwie 3,5 godziny, gdyż dotyczyła jednego zagadnienia. Zaciągnięcia przez gminę, planowanego w uchwale budżetowej, kredytu w wysokości 7 mln zł. Mimo, że radni w marcu br. zgodzili się na taki kredyt, teraz powiedzieli ,,nie”, stawiając gminę w trudnej sytuacji.

Po przegłosowaniu porządku obrad i wniosku zastępcy przewodniczącego rady Andrzeja Dawidowskiego o wyjaśnienie na jaki cel gmina ma zaciągać tak wysoki kredyt, drugi zastępca burmistrza Kartuz Sylwia Biankowska przystąpiła do prezentacji z wykorzystaniem plansz informacyjnych. Jak wyjaśniła na wstępie, za zwołaniem sesji na wniosek burmistrza, stało staranie o zabezpieczenie brakującej kwoty na rozbudowę budynku sportowego przy kartuskim stadionie, gdyż gmina pozyskała ponad 1,5 mln zł dofinansowania na ten cel z Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Jednak po oszacowaniu kosztów i ofercie przetargowej, okazało się, że ciągle brakuje prawie 630 tys. zł. Stąd wniosek o zmiany w Wieloletniej Prognozie Finansowej i wykorzystanie szansy, jaka pojawiła się po otrzymaniu dotacji. A uchwała „w sprawie zaciągnięcia kredytu jest jedynie wymogiem formalnym niezbędnym do uruchomienia procedury przetargowej związanej z zaciągnięciem kredytu”.

Formalność wzbudzająca konsternację

Wiceburmistrz S. Biankowska zaraz potem wyjaśniła, że wniosek burmistrza o zwołanie sesji nie został złożony z powodu próby zaciągnięcia kredytu długoterminowego, a sam kredyt stanowi jedynie formalność, gdyż Rada Miejska jednogłośnie upoważniła burmistrza do jego zaciągnięcia w dniu 8. marca, uchwalając budżet gminy Kartuzy na 2021 rok. A dane dotyczące tego kredytu wymienione były w kilku miejscach uchwały budżetowej. S. Biankowska przytoczyła par. 13 pkt. 4 uchwały budżetowej, w którym zapisane jest upoważnienie dla burmistrza o zaciągnięcie kredytu długoterminowego w kwocie 7 mln zł, w tym na sfinansowanie planowanego deficytu w kwocie 4,03 mln zł oraz spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań w wysokości niespełna 3 mln zł. Dodała też, że w tej samej uchwale zapisano w par. 5 pkt. 6, że w planie dochodów i wydatków wyodrębnia się dochody z tytułu gospodarowania odpadami komunalnymi w wysokości 8,4 mln zł oraz wydatki na pokrycie kosztów funkcjonowania tego systemu w wysokości 12,2 mln zł. Aby pokryć m.in. ten deficyt, niezbędny jest według wiceburmistrz S. Biankowskiej kredyt. Wydaje się, że niektórzy radni byli nieco skonfundowani rzeczową argumentacją, lecz po chwili niepewności odzyskali wigor i poszli znaną już ścieżką.

Powrót do tradycji, czyli utarczki i konfrontacja

Do tego momentu sesji, wszystko przebiegało w atmosferze należnej obradom setek samorządów polskich, walczących o pomyślność i jak największy rozwój gminy. Później jednak tradycyjnie wszystko się popsuło i doszło do konfrontacji, która nijak nie służyła dobru mieszkańców. Radni zaczęli dopytywać, na co konkretnie miałyby być przeznaczone pieniądze z tego kredytu? Obecna na sesji skarbnik gminy Alicja Szwaba tłumaczyła, że przecież w uchwale budżetowej, którą radni przyjęli jednogłośnie, precyzyjnie jest to zapisane. Wtórująca jej S. Biankowska ponownie przypomniała, że gmina musi wziąć kredyt m.in. na pokrycie deficytu związanego z kosztami wywozu śmieci. Wtedy swoje  wyłożył przewodniczący rady Mariusz Treder. Jego argumenty szybko skontrowała skarbnik urzędu.   Pojawiły się propozycje aby wziąć kredyt w mniejszej wysokości na aktualnie wyliczony deficyt, jednak jak wyjaśniła S. Biankowska brak zgody rady na kredyt zapisany w budżecie, spowoduje ograniczenie lub rezygnacja z niektórych planowanych inwestycji.

Interes mieszkańców –święty obowiązek czy pusty slogan?

O śmieciach i kosztach związanych z ich gospodarowaniem wspomniał jeszcze radny Arkadiusz Socha, zarzucając radzie niekonsekwencję i brak dojrzałości przy podejmowaniu decyzji. Nawiązał do uchwalonych wcześniej zbyt niskich stawek za wywóz śmieci, co doprowadza budżet gminy do wielomilionowego deficytu. Do zapisów uchwały budżetowej nawiązał też wiceprzewodniczący rady Jacek Wesołowski. Co ważne wspomniał też o interesie mieszkańców, o którym zdaje się nie wszyscy radni pamiętają.

– Budżet który uchwaliliśmy w marcu był pewnego rodzaju kompromisem. I jeżeli dzisiaj nie podejmiemy uchwały wynikającej z tamtych decyzji, to możemy doprowadzić do sytuacji, w której ucierpi interes naszych mieszkańców. Dojrzałość i odpowiedzialność nakazuje, abyśmy ten budżet zrealizowali do końca – tłumaczył J. Wesołowski.

Do przegłosowania uchwały niezbędna była bezwzględna większość głosów radnych, czyli co najmniej jedenaście. Tymczasem za uchwałą dziesięć głosów było „za”, dziewięć „przeciw” a jedna osoba wstrzymała się od głosu. Rada Miejska nie podjęła zatem uchwały o zaciągnięciu kredytu, co wiceburmistrz S. Biankowska skwitowała „zerwaniem kompromisu”.

BM

Konflikt pomiędzy władzą wykonawczą – burmistrzem M.G.Gołuńskim i jego zastępcami a Radą Miejską zdominowaną przez opozycję wciąż daje o sobie znać.

Komentarze