Jechałem na kąpielisko do Gowidlina pamiętając, że to świeża inwestycja gminy Sierakowice. Została zrealizowana, bo jak mówił wójt Tadeusz Kobiela kąpielisko musi być godne letniej stolicy gminy. A, że do stolicy wiodą dobre drogi, to w tym czasie powstała też piękna ścieżka rowerowa łącząca Gowidlino z Sierakowicami. Obie inwestycje zostały zrealizowane w roku ubiegłym, ale pandemia uniemożliwiła dla wielu ich „skosztowanie”. Dziś jest inaczej, stąd moja wyprawa. Chciałem zobaczyć, przekonać się jak ,, pracuje” to miejsce.
Pierwszą opinię mogłem wypracować już po wjeździe na parking. Choć obszerny, to wszystkie miejsca były zajęte. Chciałem się cofnąć na jakiś prywatny, który zauważyłem dojeżdżając na miejsce, ale na szczęście ktoś wyjeżdżał i zrobił się plac. „Dziś jest środek tygodnia, ciekawe jak jest w weekendy” – pomyślałem.
Jest czysto, jest porządek, jest bezpiecznie
To, co od razu rzucało się w oczy, to sporo osób na piasku i jeszcze więcej w wodzie. Tak na oko, 50% miejsca na plaży było zajęte. Już na samym jej początku wzrok przykuła osobliwa scenka – dwójka małych dzieci, obok piękny husky, rower i wózek dla dzieci do niego. Dorośli byli zajęci rozmową. Podszedłem i okazało się, że plac zajęła rodzina Kuby z Gdańska.
– Byliśmy na Kaszubach parę lat temu i chcieliśmy się przekonać jak jest teraz. Bardzo nam się tu podoba. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Wszędzie czysto, wszystko jest zadbane. Generalnie fajne miejsce do odpoczynku – ocenia w imieniu swoim i żony Kuba.
Życząc im dobrego wypoczynku poszedłem, aby zobaczyć co w wodzie. Kąpielisko jest umieszczone pomiędzy dwom pomostami. Jest wydzielone miejsce dla maluchów i dla tych umiejących pływać. Nad wszystkimi czuwa ratownik. Tu pracuje ich dwóch, na zmiany.
– W tym roku kąpielisko jest obłożone od rana. My zaczynami od godz.11 i pracujemy do godz.19. Ale jak przychodzimy w upalne dni to połowa plaży już jest zajęta. Widzi się przede wszystkim rodziny z dziećmi, i to takie większe. Do tej pory nie mieliśmy żadnym problemów. Ludzie są ugodowi, stosują się do obowiązujących zasad – mówi ratownik Maciek.
Gowidlińska marina będzie na pewno przyciągać
Kiedy tak z zazdrością przyglądałem się kąpiącym się, kątem oka zauważyłem ruch na kei, gdzie cumowały dwa jachty. Skierowałem się tam, aby zobaczyć, kto korzysta z gowidlińskiej mariny. Z pokładu schodziła właśnie grupa dzieci. Przy maszcie została tylko jedna osoba – założyłem, że to kapitan „Króla Maciusia I”. Miałem rację. Okazało się, że Pan Maciek pływa po J. Gowidlińskim od wielu lat.
– Do tej pory trzymałem łódkę w trzcinach na bojce, która czasami puszczała i wtedy trzeba było łódki szukać po całym jeziorze. Teraz warunki mamy zupełnie inne. Jest wszystko, co trzeba: zaplecze sanitarne, gastronomiczne, ratownik. Fajnie byłoby, aby powstał jakiś monitoring, jakaś kamerka tu na kei. Ale i tak jestem bardzo zadowolony – mówi kapitan Maciek rodem z Warszawy.
Spojrzałem za nim na taflę jeziora. Hen na horyzoncie widać było żagle, a bliżej kilka rowerów wodnych. Anielsko pięknie.
Zadbali o wszystko
Zaczął się dawać we znaki upał, stąd pomyślałem, że wejdę na coś zimnego do baru, który działa na piętrze obiektu wybudowanego na potrzeby kąpieliska. Zachęcały płynące stamtąd wesołe głosy. Niestety nie było miejsca. Nie dziwiłem się. Na jego tarasie, w cieniu pod parasolem można nie tylko coś zjeść i wypić, ale jednocześnie rozkoszować się pięknem leżącego u stóp jeziora. Zauważyłem, że do terenu kąpieliska przylega bar gastronomiczny. Okazało się, że działa tu już kilkanaście lat. Jego właściciel pamięta czasy, kiedy „nic tu nie było”. Okazał się rozmownym człowiekiem i usłyszałem jak zaczynali ten biznes, i jak jest teraz.
– Cieszymy się bardzo, że takie kąpielisko tu powstało. Wszyscy na to czekali. Niestety w ubiegłym roku z powodu pandemii zajrzało tu niewielu turystów. Straty ponieśliśmy duże. Dziś jest lepiej, ale my ciągle je odrabiamy – zwierzał się właściciel interesu.
Tak właśnie powinno być
Dowiedziałem się od niego, że ta gminna inwestycja pobudziła okoliczną przedsiębiorczość. Postały wypożyczalnie kajaków, rowerków wodnych czy innego sprzętu turystycznego. Idąc już na parking przechodziłem obok takiego właśnie przykładu. Tuż za granicą kąpieliska powstało profesjonalne pole namiotowe. Dało się zauważyć jak właściciel działki dostosował istniejące budynki gospodarcze do jego potrzeb, budując toalety. Obok stanął pawilon usługowy i miejsca dla camperów. Widać chce skorzystać z tego ostatnio bardzo popularnego sposobu podróżowania i zwiedzania.
Wracając do samochodu ujrzałem jak pod „grzybkami” raczy się wypoczynkiem grupa ludzi. Okazało się, że to pracownicy ze Wschodu, którzy wybrali to miejsce, aby odpocząć po zbiorze truskawek. Dochodziła godz. 17, a na kąpielisko przybywali kolejni chętni – grupy roześmianych, młodych ludzi.