4 marca minął rok od kiedy pandemia koronawirusa paraliżuje nasze życie rodzinne i społeczne. Przyzwyczailiśmy się już do nowej, niezbyt komfortowej rzeczywistości, jednak ciągle uczymy się zachowań, nieznanych obecnym i poprzednim pokoleniom. Epidemia odcisnęła w naszej psychice spore piętno strachu, niepewności oraz rodzinnych tragedii i wszystko wygląda na to, że nie jest to jej ostatnie słowo.
Pierwsza fala pandemii, która rozpoczęła się w marcu 2020 r. wywołała sporo strachu. Mimo, że Polska mogła wtedy uchodzić za wzór w walce z koronawirusem i długo czekaliśmy na „pacjenta zero”, to pojawiło się zaskoczenie a nawet panika. Miasta i wsie gwałtownie się wyludniły, tętniące życiem place, skwery i ulice, świeciły przeraźliwymi pustkami, przypominając sceny z filmów science-fiction. Do opustoszałych siedzib ludzkich podchodziły dzikie zwierzęta, których nigdy wcześniej tam nie widziano. Mimo, że odnotowywano niewielką liczbę zachorowań na Covid-19, to wszyscy wykazali odpowiednią dyscyplinę i dostosowali się do zaleceń rządu, aby nie wychodzić z domu bez wyraźnej, niezbędnej życiowo potrzeby. Ten pierwszy okres pandemii uznać można za sukces na tle innych państw, gdzie koronawirus zaczął gwałtownie już wtedy zbierać śmiertelne żniwo.
Czy poskutkowały apele?
W walkę o uniknięcie zakażeń wirusem Sars-CoV-2, włączyli się nasi lokalni samorządowcy. Apelowali o pozostanie w domach, uruchamiając wszelkie procedury, które znajdowały się w ich kompetencjach.
„Wychodźmy tylko wtedy, gdy naprawdę jest to konieczne – to realny sposób na to, by wirus nie znajdował nowych nosicieli” – apelowała w marcu 2020 r. starosta kościerska Alicja Żurawska.
„W związku z pandemią powołałem sztab kryzysowy, którego zadaniem jest przygotowanie naszego urzędu do najgorszego scenariusza” – informował wtedy starosta kartuski Bogdan Łapa.
Wiele instytucji i urzędów publicznych ograniczyło tradycyjny dostęp do swoich siedzib, zawieszono funkcjonowanie szkół, przedszkoli, obiektów sportowych i instytucji kultury. Powoli zaczynaliśmy się przyzwyczajać do „nowej normalności”, przy czym termin ten stał się też hasłem dla tzw. teorii spiskowych.
Zaufanie i dyscyplina mają swoje granice
Kiedy przyszło lato i wszyscy oswoili się już z obecnością koronawirusa oraz przyzwyczaili do nowej rzeczywistości, w której maski zakrywające usta i nos, stały się nieodłącznym atrybutem każdej osoby poruszającej się w miejscu publicznym, wprowadzone przez rząd obostrzenia zaczęły spotykać się z coraz większym lekceważeniem. Ładna pogoda i słońce spowodowały, że ulice, deptaki, plaże i skwery zapełniły się ponownie spacerowiczami i biegaczami, niekoniecznie przestrzegającymi nałożonych obostrzeń. Uprawianie joggingu czy opalanie się na plaży, nie było niezbędną życiowo potrzebą, w związku z czym służby państwowe miały pełne ręce roboty z „wyłapywaniem” tych osób. Kiedy okres wakacyjny skończył się, przyszło pewne otrzeźwienie i „dojrzewanie” społeczeństwa do sytuacji. Wtedy to zaczęto notować w naszym regionie oraz w Polsce, znaczny przyrost zachorowań i liczby zgonów, spowodowanych koronawirusem. Umierali też ludzie, którzy nie byli na czas zdiagnozowani i leczeni na inne choroby, gdyż najzwyczajniej nie dostali się do lekarza czy do szpitala.
Przelanie czary goryczy
Mimo, że przed końcem roku koronawirus ciągle był obecny wśród nas i powodował kolejne zgony zakażonych osób, to obostrzenia nałożone na społeczeństwo, lockdown i „zamykanie” całych branż, powodujące brak przychodów i utratę korzyści, spowodowało coraz liczniejsze protesty a nawet bunt społeczny. Nawet te „otwarte” branże, nie licząc aptek i sklepów spożywczych, od początku pandemii notowały znaczny spadek przychodów, rentowności i często kończyły bankructwem. Mimo, że ze strony rządu płynęły miliardy na pomoc dla firm, to nie wszystkie rodzinne biznesy oparły się lockdownowi. To wszystko wzmocnione jeszcze teoriami o „plandemii”, czyli starannie wyreżyserowanym globalnym scenariuszu, mającym ustanowić nowy porządek świata, spowodowało, że coraz więcej osób świadomie lekceważyło ustanowione obostrzenia i jawnie podważało istnienie pandemii. Oliwy do ognia dolał jeszcze zakaz wspólnego spędzania świąt Bożego Narodzenia w liczniejszym gronie rodzinnym, skutkujący tym, że nałożone obostrzenia, dla wielu osób stały się nic nie wartym „papierowym” prawem, w czym utwierdzają ich liczne wyroki sądów, uchylające grzywny i mandaty wymierzane przez Sanepid i policję. Obecna sytuacja jest poważna i wymaga odpowiedzialności oraz roztropności od nas wszystkich. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek, bo ciągle notuje się nowe zachorowania i ciągle notuje się zgony spowodowane wirusem Sars-CoV-2.
BM
Nowe zasady bezpieczeństwa w województwie pomorskim od 13 do 20 marca.
Od 13 marca w województwie pomorskim obowiązywać będą ostrzejsze zasady sanitarne.
Szkoły będą mogły funkcjonować w trybie mieszanym, czyli hybrydowym. Część uczniów danej szkoły będzie mogła uczyć się stacjonarnie, a część – zdalnie. Dyrektorzy szkół przez najbliższy tydzień podejmą decyzję, w jakim zakresie uczniowie najmłodszych klas powrócą do nauki stacjonarnej.
Oprócz tego swoją działalność muszą zawiesić:
– Baseny – z wyjątkiem basenów w podmiotach wykonujących działalność leczniczą i dla członków sportowych kadr narodowych.
– Sauny, solaria, łaźnie tureckie, salony odchudzające, kasyna
– Hotele, wyjątkiem są m.in. hotele robotnicze, a także noclegi świadczone w ramach podróży służbowych
– Galerie handlowe – z wyjątkiem m.in.: sklepów spożywczych, aptek i drogerii, salonów prasowych, księgarni, sklepów zoologicznych i z artykułami budowlanymi. W galeriach handlowych nadal będą mogły działać m.in. usługi fryzjerskie, optyczne, bankowe, pralnie.
– Teatry, kina, muzea, galerie sztuki
– Kluby fitness i siłownie
– Obiekty sportowe
– Stoki narciarskie