Gmina Chmielno Kultura Wywiady

„Takich jak ja, w Polsce jest nas dwunastu”

Z Tadeuszem Makowskim „Makim”, regionalistą, tabacznikiem, gawędziarzem, muzykiem, budowniczym instrumentów ludowych i pomysłodawcą wielu inicjatyw kulturalnych rozmawiał Dariusz Tryzna, redaktor naczelny. 

W ubiegłym roku rozmawialiśmy przy okazji budowy kaszubskiej bazuny. Teraz czas na kolejny instrument?

Poprzednie warsztaty były robione przez Instytut Muzyki i Tańca w Warszawie. Teraz uczestniczę w programie, który zorganizował Instytut Dziedzictwa i Kultury Wsi w Warszawie. Program zatytułowany po prostu „Mistrz i uczeń”. W jego ramach ja przez co najmniej dwadzieścia godzin miesięcznie przeprowadzam z moim uczniem warsztaty na temat budowy instrumentów ludowych. Na przełomie maja i czerwca przekazywałem mu wiedzę jak powstają diabelskie skrzypce. W tym czasie mój uczeń Dominik skonstruował sam po raz pierwszy diabelskie skrzypce. Dzięki temu został on „zaszczepiony” i wie teraz jak wygląda technologia budowy tego instrumentu. To mu nie wyjdzie z głowy. On po prostu będzie już to wiedział. Być może w przyszłości, może nawet za dwadzieścia lat lub kiedy będzie dziadkiem wtedy swoim wnukom stworzy instrument, którego budowy nauczył się ode mnie.

Czyli celem programu jest podtrzymanie tradycji, której częścią są charakterystyczne dla Kaszub instrumenty?

Tak. Dzisiaj w dobie elektroniki, być może za jakiś czas wszystko będzie drukowane. Być może nie będzie możliwości, aby tworzyć instrumenty tak jak za dawnych czasów. Ja moje umiejętności zdobyłem 56 lat temu. Nauczyłem się robić instrumenty jak byłem 17-letnim chłopakiem. Mój uczeń jest nieco starszy, bo ma 20 lat. Ja przez pewien czas miałem w tym przerwę, bo musiałem pracować zawodowo i nie było takiej możliwości, aby je robić. Te umiejętności obudziły się później. Z początku wykonywałem instrumenty takimi samymi narzędziami jak mnie uczono. Dopiero później, jak miałem więcej wprawy, zacząłem wykorzystywać narzędzia elektryczne. Myślę, że tak samo będzie z Dominikiem. Chwała dla tej instytucji, która wdrożyła ten program, bo dzięki temu ja swoją wiedzę i umiejętności mogę przekazać młodemu pokoleniu, a kiedy ma się 73 lata to jest to ważne, bo takich jak ja w kraju jest tylko 12.

Jakie jeszcze inne kaszubskie instrumenty obejmują te warsztaty?

W lipcu i teraz w sierpniu będę przekazywał mu wiadomości na temat budowy burczybasu – kolejnego charakterystycznego dla Kaszub instrumentu. Pozna tajniki jak robi się taką beczkę, żeby ona później wydawała dźwięki. Jak się montuje końskie włosie. Jakiej grubości musi być denko i jak to zamocować, żeby ta membrana przy pociągnięciu drgała. Do tego potrzebna jest specyficzna technika. Tutaj ukłony dziś już nieżyjącemu śp. Franciszkowi Brzezińskiemu, który mi też przekazał tę tajemnicę montowania włosia do tego denka. U nas to włosie nasmarowane jest wodą. I właśnie teraz będziemy tworzyć burczybas i łączyć odpowiednie klepki, dobrać grubość klepek i jaki musi być skos, żeby to tworzyło beczkę.

Panie Tadeuszu, czy wcześniej były czasy sprzyjające zachowaniu takich tradycji? Czy były środki na takie działania?

Niestety, pieniędzy na takie działania wcześniej nie było. To dobrze, że pojawiły się instytucje, których działaniem jest zachowanie tradycji i że potrafią one pozyskiwać na to pieniądza z UE.

Przedtem wygadało to inaczej. Pieniądze takie otrzymywaliśmy od sponsorów, najczęściej firm działających w okolicy.

Jak robiłem diabelskie skrzypce i burczybas dla Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Sierakowice”, to finansował to kartuski GS. Ten sam GS finansował również tworzenie instrumentów dla Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Chmielanie”. Co ciekawe, nawet zespół Mazowsze gra na instrumentach, które powstały w mojej pracowni. Zrobiłem je dla nich jakieś 12 lat temu. Była to sójka kaszubska, diabelskie skrzypce i burczybas.

Czy regionalizm potrzebuje większego wsparcia finansowego, żeby przetrwał? Mówię o języku, zwyczajach itd.

Na to są pieniądze. Również ludzi, którzy działają na tym polu jest bardzo wiele. To przede wszystkim nauczyciele, którzy starają się uczyć języka kaszubskiego, ale przy okazji uczą tradycji i kultury regionu. My jako Chmielno mamy się w tym dziele czym chwalić. Przecież od 52 lat organizujemy konkurs „Rodnô Mòwa”, w którym co roku biorą udział tysiące uczniów. To jest właśnie ta pielęgnacja i staranie się, aby zaszczepić język regionalny. Jak powiedziałem, są na to pieniądze, ale ile by ich nie było, to zawsze będzie za mało. Za to trzeba dziękować. Tych pieniędzy jest znacznie więcej niż kiedyś i my z tego staramy się korzystać. Cieszę się, że jako GOKSiR składamy wiele projektów, łącznie z tym o którym wspomniałem wcześniej. Będzie trwał on do grudnia bieżącego roku.

Panie Tadeuszu, czy nasz regionalizm przetrwa?

Kaszubi będą jeszcze długie, długie lata. My przetrwamy, chociaż Mazurzy, Poznaniacy już giną. Choć są ludzie, którzy próbują to ratować i im się to udaje. Górale i Kujawiacy są jeszcze żywi.   

My nie naśladujemy ani Górali, ani nikogo innego. My jesteśmy sobą. Kaszubi tu byli zawsze i tak zostanie. Jesteśmy tacy sami jak byliśmy i tacy chcemy zostać.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze