Wokół nas

Współczesny Św. Mikołaj ma twarz Jacka Miąskowskiego

Według legendy pod koniec III wieku na terenie dzisiejszej Turcji, mały chłopiec o imieniu Mikołaj, stracił swoich rodziców, a po ich śmierci odziedziczył ogromny majątek. A ponieważ był chłopcem niezwykle inteligentnym całe dnie spędzał ze swoimi nauczycielami i czytał księgi ze swojej bogatej w zbiory biblioteki. Zarządzaniem majątkiem zajmował się sztab ludzi, który usługiwał jeszcze w czasach kiedy żyli jego rodzice.

Pewnego dnia jeden z jego sług, opowiedział mu nieszczęśliwą historię pewnej dziewczyny, która kochając swego wybranka, nie mogła go poślubić, gdyż nie miała majątku na wniesienie wiana, co było warunkiem postawionym przez rodziców oblubieńca. Wzruszony tą historią Mikołaj, zajrzał do swojego skarbca, wyjął sporą kwotę pieniędzy, zawinął w sukno, nocą zbliżył się do domu dziewczyny, wszedł przez okno i niezauważony wsunął zawiniątko pod jej poduszkę. Na drugi dzień dziewczyna podzieliła się tą radosną informacją z sąsiadami. Wieść szybko rozniosła się po mieście i była przedmiotem najróżniejszych spekulacji.

– Któż to mógł być – zadawali sobie pytanie mieszkańcy?

– Może te pieniądze są kradzione, może sprzeniewierzone, a może po prostu był to anioł – zastanawiali się. Ludzie nie rozumieli, że można tak bezinteresownie podarować komuś tyle pieniędzy, że starczyłoby na wybudowanie domu.

Iskra która rozbudziła szlachetność

Sprawa z ubogą dziewczyną ucichła, ale słudzy Mikołaja co rusz przynosili mu do pałacu informacje o różnych nieszczęściach w mieście. A to śmierć matki, która wychowywała samotnie piątkę dzieci, a to spalony od pioruna domek ubogiego rolnika, a to głodne, obdarte dzieci chodzące po mieście, itp. Mikołaj słuchał tych opowieści i coś w nim wzrastało i pękało, do tego stopnia, że sam postanowił pomóc tym wszystkim poszkodowanym przez los ludziom. Nie namyślając się długo, z pomocą osła który dźwigał przygotowane przez niego dary, pod osłoną nocy, z opończą na głowie i workiem na plecach, niepostrzeżenie wchodził do domów przez uchylone okna i zostawiał dary ludziom, którzy najbardziej tego potrzebowali. W następnych dniach miasto huczało wręcz od domysłów, a ludzie zachodzili w głowę, kto mógł tego dokonać, i skąd miał na to pieniądze. Niektórzy próbowali sumować wartość prezentów i wychodziła im zawrotna kwota. Pozytywny efekt działań Mikołaja był taki, że ówczesne społeczeństwo dostrzegło, jak wielkie obszary biedy występują w mieście i jak duża liczba osób potrzebuje pomocy.

Cechy nieodzowne – charyzmat i szlachetność

Dzisiaj nie ma wprawdzie „Mikołajów” którzy obładowani prezentami, niepostrzeżenie wchodzą do ludzkich domostw, ale jest duża grupa benefaktorów, altruistów, filantropów, społeczników i fundatorów, którym szlachetne serce nie pozwala obojętnie przejść obok ludzkich dramatów, nieszczęść i osób pokrzywdzonych przez los. Liczba fundacji, stowarzyszeń, instytucji i zwykłych ludzi, jest na tyle duża, że pozwala na niesienie pomocy tam, gdzie nie zawsze sięga pomoc państwa. W kościele katolickim te charyzmaty są oznaką włączenia człowieka w dzieło łaski Boga, dla niewierzących jest to po prostu szlachetność serca. Współcześni „Mikołajowie” przepełnieni są bezinteresownością wynikającą z przemożnej chęci niesienia pomocy innym ludziom.

Współcześni Mikołajowie są wśród nas

Na naszych łamach wielokrotnie informowaliśmy o inicjatywach pomocy potrzebującym. Ponad rok temu pisaliśmy o akcji charytatywnej w Przodkowie, kiedy to zebrano ponad 100 tys. zł dla Seweryna Wrońskiego, trenera piłki nożnej, któremu nagle zatrzymało się serce, i który potrzebuje teraz kosztownej rehabilitacji. Każdy kto dołożył się do tej zbiórki, jest współczesnym Mikołajem. Niedawno, bo 1. grudnia Powiatowe Centrum Wolontariatu w Kartuzach nagrodziło „Herosami” najbardziej wyróżniających się wolontariuszy, uczestniczących w akcjach charytatywnych i pomocowych. U nich także, jak u małego Mikołaja przed siedemnastoma wiekami, coś wzrastało, co popychało ich do bezinteresownej pomocy innym ludziom.

Św. Mikołaj z twarzą Jacka Miąskowskiego

Dobrym przykładem takiego altruizmu i bezinteresowności jest radny powiatu kartuskiego Jacek Miąskowski. Od lat słyszymy o jego licznych inicjatywach charytatywnych. Ostatnio o banińsko-przodkowskim sztabie WOŚP, dzięki któremu udało się zebrać ponad 100 tys. zł. O pomocy dla walczącej Ukrainy i transporcie na własną rękę uchodźców z granicy do Żukowa oraz innych gmin. Dzięki temu społecznikowi i „Mikołajowi”, udało się zebrać środki na samochód terenowy dla walczących Ukraińców, który wyładowany zebranymi medykamentami i kamizelkami kuloodpornymi, przekazano sąsiadom zza wschodniej granicy. „Mikołajami” są też rady sołeckie, koła gospodyń wiejskich, druhowie z OSP, samorządy i niezliczona ilość osób, które w tych trudnych dla Ukrainy chwilach otworzyły swoje serca. Kosztem swojego mienia, czasu i prywatności. Oni wszyscy są współczesnymi Mikołajami.

BM

Komentarze