Mroczna saga rodzinna znalazła swój finał w sądzie
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała o skierowaniu do Sądu Okręgowego w Gdańsku aktu oskarżenia w sprawie zabójstw noworodków w Czernikach, gmina Stara Kiszewa. Głównemu oskarżonemu Piotrowi G. zarzucono popełnienie trzech zabójstw noworodków urodzonych przez jego córkę, którą zmuszał do stosunków kazirodczych. Grozi mu dożywocie.
Ta ponura zbrodnia wstrząsnęła przed dwoma laty całą Polską. Jak podaje prokuratura, w toku śledztwa ustalono, że Piotr G. współżył ze swoimi córkami, a troje noworodków urodzonych z tych związków, bezpośrednio po narodzeniu, pozbawiał życia. Ustalono również, że przez okres co najmniej 19 lat znęcał się psychicznie, fizycznie oraz współżył z nastoletnią córką oraz kilkukrotnie zgwałcił inną córkę. Podejrzanemu zarzucono również, że w okresie od 1996 r. do 2023 r. znęcał się psychicznie i fizyczne nad jedenaściorgiem swoich dzieci. Piotr G. został oskarżony o siedem przestępstw, tj. trzy przestępstwa zabójstwa, gwałt, kazirodztwo, przestępstwo znęcania się wraz z popełnieniem kazirodztwa i współżycia z małoletnim oraz znęcania się psychicznego i fizycznego. Jego córka Paulina G. została oskarżona o dwa przestępstwa polegające na udzieleniu pomocy Piotrowi G. w zabójstwie dwojga nowonarodzonych swoich dzieci poprzez godzenie się na popełnienie tych przestępstw. Oskarżonej zarzucano również utrzymywanie stosunków kazirodczych z ojcem Piotrem G. Oboje oskarżeni od 15 września 2023 r. są tymczasowo aresztowani. Przestępstwo zabójstwa zagrożone jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 albo karą dożywotniego pozbawienia wolności.
Cisza za którą krył się niewyobrażalny dramat
Zaniedbany dom z szarą, niezbyt estetyczną elewacją położony na skraju Kaszub w gminie Stara Kiszewa, na pierwszy rzut oka nie budził podejrzeń. W obejściu zawsze było cicho, nie dochodziły odgłosy awantur czy zachowań patologicznych, okna były zazwyczaj szczelnie zasłonięte. Jednak obraz ten skrywał za sobą niewyobrażalny dramat i upodlenie domowników, terroryzowanych przez psychopatycznego ojca, którego jedna z córek bez zastanowienia nazwała potworem. Wykolejony zwyrodnialec latami maltretował swoje dzieci, gwałcił je, mordował, głodził, znęcał się fizycznie i psychicznie, doprowadzając je do upodlenia. A zaczęło się od tego, że ćwierć wieku temu Piotr G., jego żona Hanna i dwanaścioro dzieci przeprowadzili się do Czernik z Gdańska. Po kilku latach żona zmarła i samotny ojciec sam zajął się wychowywaniem dzieci. Nie było łatwo, samotny ojciec chętnie przyjmował wszelką pomoc materialną, w której uczestniczyła także nasza redakcja. Jednak po kilku latach zaczęły dochodzić do opinii społecznej niepokojące sygnały, zwiastujące, że ojciec chyba nie radzi sobie z opieką nad dziećmi a główny problem ma sam ze sobą, zwłaszcza ze swoją psychiką. W 2011 r. wszczęto pierwsze postępowanie w sprawie fizycznego i psychicznego znęcania się nad dziećmi przez ojca i łącznie do roku 2023 takich postępowań wszczęto pięć. Wszystkie umorzono, choć teraz prokuratura twierdzi, że popełniono błąd i decyzja o umorzeniu była przedwczesna.
Co zawiodło i gdzie popełniono błąd?
Pracownicy socjalni często odwiedzali tę rodzinę, czasem zajrzał dzielnicowy, czasem zainteresowali się sąsiedzi, zaglądał tam też kurator. Nikt nie zauważył niczego niepokojącego. Tymczasem domostwo to naznaczone było niewyobrażalnym dramatem, upodleniem, cierpieniem, ucieczką z domu rodzinnego i śmiercią. Dzieci głodowały, jadły na przemian ryż albo kaszę. Lodówka zamknięta była na kłódkę przez zwyrodnialca-głowę rodziny. Niemal wszystkie dzieci jakie były w stanie się usamodzielnić uciekły z tego piekła i nawet nie utrzymywały stosunków z psychopatycznym ojcem. W końcu została tylko Paulina G. i jej 24-letni niepełnosprawny brat Damian. On też jednak był na skraju wytrzymałości, gdyż nie mógł znieść tortur jakimi codziennie poddawał go ojciec. Zaczął mówić sąsiadom co tam się dzieje, że jest bity i głodzony, wspomniał o tym, że ojciec utrzymuje stosunki seksualne z córką. A kiedy sąsiedzi widzieli Paulinę wiele razy w ciąży, po wielu miesiącach zastanawiali się, dlaczego nie widać małych dzieci w obejściu. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość, pozostawało tylko ustalenie gdzie odbywały się porody. Okazało się w toku śledztwa, że porody osobiście odbierał sam zwyrodniały ojciec i miał w tym taką wprawę, że wszystko odbywało się bez szkody dla zdrowia córki. Tego samego nie można powiedzieć o dzieciach, niewinnych istotach, które zaraz po porodzie, ojciec-potwór mordował i zakopywał w piwnicy. Symptomów świadczących o tym, że w tym domu każdego dnia rozgrywa się dramat, było z każdym rokiem coraz więcej. W końcu wszyscy naokoło wiedzieli, łącznie ze służbami powołanymi do reagowania i pomocy w takich przypadkach, że ten patologiczny stan wymaga pilnej interwencji. Nikt jednak adekwatnie nie zareagował. Trzeba było śmierci aż trójki dzieci, żeby w końcu przeciąć ten węzeł niemocy i obojętności.
BM