Obchodzone w ubiegłą sobotę Święto Lipusza było dobrą okazją do świętowania 10-lecia trwania cyklu ,,Kaszuby Biegają’’. Jego organizatorzy docenili tych, którzy przez ten czas mocno związali się z zawodami i propagowali jego misję. Po obu stronach padło wiele pięknych, wzruszających słów.
Częścią Święta Lipusza od dziewięciu lat są biegi pn. Pętla Tuszkowska Matka. Są one częścią cyklu ,,Kaszuby Biegają’’, który w tym roku obchodzi jubileusz 10-lecia. Stąd po dekoracji zwycięzców tegorocznej edycji biegu, miało miejsce podsumowanie dekady.
– To już X edycja cyklu ,,Kaszuby Biegają’’, aż się wierzyć nie chce. Mnie dzisiaj wiele osób pytało, jak to wszystko się stało? Odpowiem krótko. Gdyby nie moje dzieci, to nie byłoby tej sportowej imprezy. Poświęciliśmy jej wiele przegadanych chwil, emocji, również tych negatywnych. To po prostu pasja. To wszystko po to, aby ten cykl był coraz lepiej zrobiony, coraz więcej przynosił Wam i nam satysfakcji. Przez ten czas staliśmy się taką biegową rodziną, w której wspólnie przeżywamy oświadczyny, urodziny czy śluby. Czasy są trudne, każdy wie, ale my staramy się robić tę naszą robotę jak najlepiej. Nie wszystko nam wychodzi, stąd przyjmijcie proszę od nas przeprosiny – mówił z emocją w głosie dyrektor cyklu Henryk Miotk. Został nagrodzony rzęsistymi oklaskami.
Podziękowania dla gminy Lipusz
Dyrektor H. Miotk podziękował za dotychczasową współpracę na polu krzewienia mody na bieganie wójtowi gminy Lipusz Mirosławowi Ebertowskiemu.
– Bardzo dziękuję za te dziewięć lat trwania cyklu na terenie gminy. Za to, że zawsze nas tu dobrze gościcie i za to, że jest tu wyjątkowa atmosfera – mówił – Za wielkie serce i oddanie idei biegania, dziękuję prawdziwemu pasjonatowi sportu Hubertowi Grzeni, dyrektorowi miejscowego GOKSiR – dodawał.
Słowa te zostały miło przyjęte przez obu wymienionych. Odwdzięczyli się oni tym samym, podkreślając, że początki były trudne, ale przez ten czas powstały przyjaźnie, które wydają dobre owoce.
Podziękowania dla tych, którzy krzewią misję cyklu
Następnie nastąpiła dekoracja tych osób, które jak to ujął dyrektor H. Miotk, promują bieganie i aktywność fizyczną, co jest m.in. misją cyklu. Wręczono tytuły w kilku kategoriach. Pierwsza to ,,Biegowa Rodzina’’. Nagrodzeni zostali tutaj państwo Lubeccy z Będomina.
– Mama to menadżer zespołu, tata sponsor i dwóch małych bohaterów. Brakuje trzeciej osoby, bo jest ich piątka. To idealny model rodziny, jeżeli chodzi o sportowe wychowanie. Po prostu bieganie ich łączy – wygłosił laudację nominowanym Dawid Miotk.
,,Biegowym Małżeństwem’’ zostali Mariola i Daniel Kuptz z Sopieszyna. Tytuł ,,Biegowa Osobowość Roku” trafił do Justyny Kankowskiej z Luzina. Nagroda ,,Fair Play” trafiła do Wojciecha Labuddy z Pucka. ,,Changemakerem Dekady’’ została Grażyna Łubkowska z Gdańska. „Miss” całego cyklu została okrzyknięta Joanna Dziewiatowska z miejscowości Tuchom, zaś ,,Misterem’’ Konrad Zalewski z Gdyni.
Wszyscy oni otrzymali specjalnie przygotowanie na tę okazję statuetki.
Jak podkreślił na koniec dyrektor cyklu, chciałby, żeby wszyscy wyróżnieni uczestniczyli w uroczystej gali 10-lecia, która zaplanowana została na 3 listopada. Do tematu powrócimy.
D. Tryzna
„Gdyby nie wsparcie mojej rodziny, nie byłoby imprezy pn. Kaszuby Biegają”.
O znaczeniu i prestiżu cyklu „Kaszuby Biegają” z jego dyrektorem Henrykiem Miotkiem rozmawia Dariusz Tryzna, redaktor naczelny.
Popularność imprezy biegowej „Kaszuby biegają”, dawno wyszła już poza obszar Kaszub. Przez 10 lat impreza ewoluowała, stając się z każdym rokiem coraz bardziej rozpoznawalną marką. Czy jest Pan usatysfakcjonowany jej obecnym znaczeniem i rozmachem?
Od początku zależało mi na popularyzacji biegów, po to aby swym zasięgiem objęły jak największy obszar. Teraz „Kaszuby Biegają” zyskały już sporą popularność w Polsce i duża w tym zasługa moich synów, którzy od początku angażowali się w tę inicjatywę. Już w pierwszym roku w Wieżycy, młodszy syn, wówczas mały chłopak, przemieszczał się z mikrofonem wśród uczestników i nagrywał wywiady. Drugi syn wspomógł nas logistycznie, także włączając się w powodzenie imprezy. Początkowo nie było łatwo. Nie znalazłem zrozumienia i akceptacji dla organizowania takiej imprezy, choć bardzo chciałem zjednoczyć środowisko biegaczy amatorów w fajnej imprezie. Dlatego postanowiłem, że udowodnię, iż te przeszkody jakie przede mną piętrzono pokonam. Wbrew temu co mówiono mi w gminie Żukowo, że jestem „za mały”, „za słaby”, to jednak impreza znana jest już daleko poza Kaszubami i Pomorzem i z każdym rokiem rozrasta się coraz bardziej. Dopiąłem swego i jestem spełniony.
A jak to wyglądało na początku? Ile biegów organizowaliście w jednej edycji i z jakim odbiorem spotkała się impreza?
Wyprzedzając wypowiedź, odpowiem tylko, że dopiero jak wyjechałem z gminy Żukowo, to dowiedziałem się, jak w innych gminach doceniana jest moja aktywność. Okazało się, że moja praca była dobrze znana w okolicznych gminach i to one od samego początku zostały naszymi partnerami. Wspomagają nas do dziś. Nie było jakiejś próby generalnej w organizacji imprezy. Od razu zaczęliśmy z impetem. Oczywiście liczyliśmy na sukces. W pierwszej edycji było osiem biegów, lecz z każdym rokiem impreza rozszerzała się. Działo się to m.in. za sprawą samych biegaczy, którzy przekazywali nam swoje uwagi i propozycje co do ilości i tras biegów. Teraz, po dziesięciu latach mamy biegów dwanaście. Co ciekawe tak dobrze trafiliśmy w gusta społeczności biegaczy, że w imprezie naszej nieważne są kwestie nagród finansowych, ale szacunek, prestiż, zrozumienie i renoma. To wszystko powoduje, że cykl biegów „Kaszuby Biegają”, ma już swoją rozpoznawalną markę. Składa się na nią również osobowość zespołowa biegaczy, których entuzjazm i dbałość o wizerunek imprezy i najmniejsze szczegóły, podnosi jej wartość, jako inicjatywy społecznej.
Wynika z tego, że sami biegacze są największą wartością tej imprezy?
Wszystko co robimy służy nie tylko satysfakcji i podnoszeniu poczucia własnej wartości samych biegaczy, ale i prestiżu imprezy której ważkość i uznana już marka powoduje, że laureaci poszczególnych biegów są bohaterami w swoim środowisku. Nie robimy czegoś co jest byle jakie, stąd tak duże zainteresowanie, pozytywny odbiór społeczny i renoma naszej imprezy. A wcale nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Ciągle podnosimy rangę i standard imprezy, gdyż zmusza nas do tego nie tylko coraz większa liczba uczestników, ale i ich coraz wyższy poziom sportowy oraz wymagania jakie stawiają nam organizatorom. Ważne znaczenie ma też czynnik społeczny. Uczestnicy przyjeżdżają z różnych stron Polski, zawiązują nowe przyjaźnie, rozmawiają ze sobą, degustują w ofercie gastronomicznej, nigdzie się nie spieszą i spędzają czas w atmosferze sielanki i zgodności z naturą. Jednym słowem oprócz treningu ciała, trenują też swoją duszę. Jak powrócą do swoich codziennych zajęć ubierają się w garnitury, garsonki i podejmują poważne, strategiczne decyzje, ale tutaj wszyscy są po imieniu.
Czyli jest to też jakiś sposób na życie i Wy jesteście jakby koordynatorem czegoś, co czyni to życie jeszcze bardziej wartościowym?
Tak, nasze biegi pokazują, że nie tylko pieniądze decydują o wartości i egzystencji człowieka. Nasze biegi i cała impreza uwidaczniają jak pożytecznie można spędzać czas, jaki sposób na życie mają rodziny, małżeństwa. Tu na starcie i mecie biegu wszyscy są równi, nie widać tego, że ktoś jest bardziej zamożny, ktoś mniej, że ktoś pełni ważną funkcję czy zajmuje wysokie stanowisko, a ktoś nie. Wszyscy mają podobny strój i numer startowy. Jest dla mnie dużą satysfakcją, że impreza nasza jednoczy ludzi z tak wielu środowisk. Wspomnieć trzeba, że jej sukces jest także zasługą samorządów i współpracujących instytucji. Podziękowania należą się straży pożarnej, policji, Lasom Państwowym, opiece medycznej, mediom, wolontariuszom i wszystkim którzy nam pomagają. Nieskromnie muszę jednak przyznać, że gdyby nie wsparcie mojej rodziny od początku cyklu, to nie byłoby imprezy pn. „Kaszuby Biegają”.
Dziękuję za rozmowę.