Wokół nas

Opowieść wigilijna. Nie każdemu zakwitnie suchy kij

Dom na obrzeżach kaszubskiego miasteczka. Błyskające ozdoby świąteczne w oknach domów, z wolna przejeżdżające samochody i leniwa szarówka zbliżającego się grudniowego wieczoru.

– To co będziemy robić w to całe Boże Narodzenie – zapytał Jacek, trzaskając drzwiami i nie zwracając uwagi na to, że dziadek Antoni drzemie przy kominku. Pewnie znowu będzie nudno i patetycznie – pomyślał. Chciał głośno dodać, że nie cieszą go już te koszule, bluzy i skarpety pod choinką, ale ostatecznie ugryzł się w język.

– Najpierw zdejmij buty i idź umyć ręce – powiedziała mama Agnieszka, przyglądając się w lustrze swojej fryzurze. 

– Jak było dzisiaj na uczelni? – zapytała mama.

– Aa, nic specjalnego, omawialiśmy znaki ikoniczne w koncepcji Kazimierza Twardowskiego. Konkretnie czy na podstawie koncepcji psychologicznej znaku można wyodrębnić zbiór znaków ikonicznych. Ale wracając do tego całego Bożego Narodzenia, to może znajdę wreszcie pod choinką jakieś ciekawe gry komputerowe, np. „Soldier of Fortune”, albo „The Godfather”, czy chociaż „Resident Evil”- odpowiedział z błyskiem w oku Jacek.

W tym momencie dziadek Antoni chrząknął, założył okulary i podniósł z podłogi gazetę, która wypadła mu z ręki, kiedy zasypiał.

– A co to za gry Jacku? – zapytał dziadek

– No, normalne gry, no takie na czasie, w jakie gra moje pokolenie – odpowiedział Jacek. Jednak widząc pytający wzrok dziadka dodał, że to takie gry, że nawet uczniowie szkoły podstawowej „ogarniają temat”. 

– Co ogarniają? Może ci Mikołaj kupi, ale powiedz mi czy to o jakimś miłosiernym samarytaninie, czy może o samotnej matce wychowującej czworo dzieci albo o złoczyńcy który nawrócił się i odkupuje swoje winy – drążył temat dziadek. 

– Matko Boska, dziadku, jaki samarytanin, jaka samotna matka? To gry komputerowe a nie opowiastki dla grzecznych dzieci – odparł Jacek. A w ogóle to dzisiaj była niezła beka. Temu Malinowskiemu, co mieszka na Wybudowaniu, posmarowaliśmy klawisze laptopa klejem „Super glue”. Ale się wściekał – zmienił temat mocno rozbawiony Jacek. 

Siła spokoju dziadka

– Posłuchaj synku. Przede wszystkim nie wzywaj Matki Boskiej bez powodu. Po drugie, rozmawiamy już ze sobą kilka minut, a niczego sensownego się od ciebie nie dowiedziałem. Przez ten czas tylko dwa razy na mnie spojrzałeś – rozpoczął swój wywód dziadek.

– Co z tego, że rozpocząłeś  studia na Politechnice, skoro ty z własnym dziadkiem nie potrafisz się porozumieć. Powiedz mi Jacku, i patrz na mnie. Czy wiesz co to jest Boże Narodzenie i co ono znaczy dla miliardów ludzi na świecie? Czy wiesz co to jest empatia, pokora, skromność, zwykła życzliwość – ciągnął dziadek.

– No skromny to ja jestem, co nie mamo. Wielu moim kumplom starzy …yyy to znaczy rodzice kupili bryki a ja pekaesem się codziennie telepię. A w ogóle to przypomniało mi się, że za pół godziny mam imprę u  Maćka. No dobra mamo, daj coś wszamać, bo muszę lecieć – rzucił z pewnością w głosie Jacek. 

– Siadaj, nigdzie nie pójdziesz. Porozmawiaj ze mną, z mamą, z ojcem. Popatrz na nas chociaż jak wyglądamy. I wyobraź sobie jak będziesz wyglądał w naszym wieku – rzekł dziadek Antoni. Poza tym jakie impreza? Adwent jest – dodał. 

– Mamo, dziadek coś brał? Za dużo leków? Coś jest z nim nie tak? Jaki adwent, co to w ogóle jest? Życie ucieka mi przed nosem a dziadek o adwencie bajdurzy – złościł się Jacek, patrząc z politowaniem na dziadka. Co dziadek wie…

– To z tobą jest coś nie tak – zagrzmiał dziadek. Siadaj i słuchaj. 

Potęga Bożego Narodzenia 

– Kiedy milkniesz, żeby wysłuchać innych, kiedy uśmiechasz się do brata i wyciągasz do niego ręce, kiedy rozpoznajesz się w pokorze i widzisz jak bardzo znikome są twoje możliwości i jak wielka jest twoja słabość, to znak, że jest Boże Narodzenie. Zawsze, ilekroć pozwolisz by Bóg pokochał innych przez ciebie, to znak, że jest Boże Narodzenie. To tylko kilka znaków jakimi rozpoznać można człowieka poczciwego, roztropnego, mądrego  i empatycznego – rozpoczął dziadek.

– I nie ma znaczenia czy jest w kalendarzu Boże Narodzenie czy nie. Ono może być w nas codziennie i codziennie napełniać nas dobrem. Człowiek wychowany w pokorze i szacunku do otoczenia ma w sobie uczucia, mądrość życiową, poczucie empatii, jakiej nie nabędzie na żadnym uniwersytecie. Przeżywa twórcze rozterki i wątpliwości. Jest pozbawiony pychy i aroganckiego rezonu. Nie wystarczy przeczytać ,,pięć książek na krzyż” i nagle odkryć jakąś „nieprawdopodobną prawdę”, powodującą, że wszystkich chcesz pouczać.  Empatia, szczery dialog, to coś, co w tych czasach schodzi na dalszy plan. Dotyczy to zarówno takich młodzieńców jak ty, jak i wypasionych korporacyjnych dyrektorów czy prezesów  – rozkręcał się dziadek.

– Zdobyłeś na razie marne okruchy wiedzy i wydaje ci się, że już świat leży u twych stóp. Nie jesteś nawet w przedpokoju do zrozumienia świata – perorował dziadek.

 Jacek jakby przymilkł, choć ciągle z lekceważeniem i znudzoną miną, wodził wzrokiem po  ścianach. Widać było, że cierpi, jak ryba wyjęta na chwilę z wody. 

– Nigdy w naszych sercach nie będzie Bożego Narodzenia, jeżeli nie będziemy ze sobą rozmawiać i nie będziemy patrzeć na siebie z szacunkiem. Co z tego, że potrafisz stworzyć program komputerowy, skoro nie potrafisz rozmawiać z ludźmi. Jesteś człowiekiem bez skrzydeł. Niestety to także wina twojej matki. Bo zamiast kupować ci od dziecka pięknie ilustrowane książki i albumy, zamiast czytać ci bajki i legendy pobudzające wyobraźnię, kupiła ci telefon, który używany przez ciebie całymi dniami, pobudził nie te partie mózgu, co potrzeba. Czy ty w ogóle słyszałeś o takiej bajce jak np.: „Pstryczek elektryczek”, albo „Lokomotywa”, czy chociażby „Paweł i Gaweł”? Czy znasz pouczające legendy o „Wędrownym pieśniarzu” o „Siedmiu śpiących braciach z Efezu” czy o „Katarzynie Grzesznicy”? Co wiesz o takich postaciach jak Gombrowicz, Rej, Kościuszko, Mickiewicz, Sienkiewicz, Skłodowska, Chopin, Moniuszko, Prus? O polskich królach nie wspominając. Nie wystarczy chodzić na zajęcia w najlepszej nawet uczelni a popołudniami gapić się w telewizor i oglądać odmóżdżoną sieczkę dla ćwierćinteligentów, czy włóczyć się z kumplami po barach – nie ustawał dziadek. 

– Ale co na Politechnice znaczy Sienkiewicz czy jakiś Rej?  W czym oni mają mi pomóc zrozumieć świat elektroniki? A w ogóle to ja śpieszę się na imprezę. Jakbym to kumplom powiedział, jakie morały tu słyszę, to z krzesła by pospadali. A co do rozmowy między ludźmi, to jest tyle komunikatorów, że nikt nie ma czasu patrzeć sobie w oczy w czasie nawijki – rzucił z lekceważeniem Jacek.

– No, ale skoro już tak gadamy, to niby co miałbym zrobić? – zapytał Jacek.

– Niewiele, wystarczy zmienić swoje nastawienie do świata, do otaczającej rzeczywistości, zmienić swój sposób myślenia, wczuć się w położenie innych, bliskich ci osób, jednym słowem przełożyć sobie klepki w głowie – powiedział dziadek.

– Czyli co konkretnie, bo nie kumam? – dociekał Jacek

Nie każdemu zakwitnie suchy kij

– Konkretnie, to usiądź wreszcie spokojnie i przestań się wiercić. I słuchaj uważnie. Pewnemu pustelnikowi żyjącemu na odludziu, często ukazywał się anioł. Eremita modlił się codziennie i uprawiał mały ogródek, w którym hodował warzywa. Pewnego lata  było jednak tak sucho, że w ogródku nic nie wyrosło. Pustelnik złorzeczył, wznosił groźby w niebiosa i narzekał, że anioł przestał mu się pokazywać. Któregoś dnia anioł jednak przybył i oznajmił, że Bóg słyszał te wszystkie groźby skierowane przeciwko jego dziełu. Jednak jako wielkoduszny stwórca okaże pustelnikowi swoje miłosierdzie, pod warunkiem odbycia pokuty. Pustelnik wbić miał w ziemię stary, suchy kij i dwa razy dziennie podlewać go wodą przyniesioną w ustach z pobliskiej rzeki. Samotnik mruczał pod nosem, złościł się w myślach, ale chodził nad rzekę i w ustach przynosił wodę dla kija.

 Pewnego dnia koło pustelni przechodził zbójnik. Potężny drab, którego jedynym zajęciem było napadanie i rabowanie. Zobaczywszy starania pustelnika, zapytał co on wyrabia?

– Anioł mówił, że ten kij zakwitnie pięknymi czerwonym kwiatami i będzie to znak, że gotowy jestem pójść do nieba. Jednak, nie chce mi się wierzyć, że taki sychulec zakwitnie – wyjaśnił pustelnik.

Zdziwiony zbójnik, który dość miał swojego zbójnickiego życia, też postanowił zasadzić swój kij. Od tej pory obaj chodzili nad rzekę, nabierali wodę w usta i wracali do swoich kijów, podlewając je. Zbójnik miał wielką nadzieję, że kij zakwitnie kwiatami, bo był zdeterminowany aby odmienić swoje życie. Podlewał kija gorliwie i całymi dniami oddawał się szczerej modlitwie pokutnej, chcąc za wszelką cenę odkupić swoje winy. Codziennie szczerze żałował za swoje postępki.

Po kilku latach, któregoś pięknego poranka obaj wyszli na pole, gdzie „rosły” ich kije. Ku ich zaskoczeniu, kij zbójnika pokryty był pięknymi, dorodnymi kwiatami, a kij pustelnika nadal był suchy. Wtedy ukazał się im anioł, chwycił zbójnika pod rękę i poleciał z nim prosto do nieba. 

– A ja aniele? Zapomniałeś o mnie? – krzyknął pustelnik

– Ty dalej podlewaj swój kij. I przestań codziennie złorzeczyć na swoją pokutę. Nie mamrocz pod nosem, odrzuć gniew i  zdaj się na łaskę Boga. Jak będziesz gotowy przyjdę po ciebie – odpowiedział anioł. 

W tym momencie dziadek Antoni zakończył opowiadanie, odprężył się, spojrzał Jackowi głęboko w oczy i zapytał czy zrozumiał przesłanie tej legendy.

– Zrozumiałem, choć to wszystko takie niedorzeczne – odparł Jacek. 

– To nie jest istotne. Ważne jest to, żebyś zrozumiał jak codziennie, w każdej chwili, należy postępować, aby do czegoś dojść i coś osiągnąć. I jak budować swoją ziemską wędrówkę w harmonii, miłości i zgodzie. Nie wystarczą zacne pozy, czyny na pokaz, fałszywa przyjaźń i pozorne działania. Tę harmonię, prawdę, pokorę, szacunek, trzeba budować w swoim wnętrzu – podsumował dziadek. 

– Nooo tak – odpowiedział zamyślony Jacek. Coś chyba w tym jest. Yyyy, nooo …może przygotujemy teraz wspólnie lampki choinkowe i bombki. Pójdę po nie na strych – niespodziewanie wyartykułował Jacek.

– Chętnie, przygotujmy, jutro Wigilia – odpowiedziała wzruszona mama. 

BM

Komentarze