Za nami jubileusz Gminnego Ośrodka Kultury w Sierakowicach, który w tym roku świętował 40-lecie działalności. W uroczystości wzięli udział samorządowcy, sponsorzy i osoby związane z tą instytucją.
Uroczystość rozpoczęła się mszą w zabytkowym kościele, pod przewodnictwem proboszcza ks. Tadeusza Knuta. Po mszy wszyscy goście udali się za Gminną Orkiestrą Dętą Gminy Sierakowice na miejsce obchodów. Po uroczystym powitaniu licznie zgromadzonych gości przez dyrektor Judytę Kroskowską rozpoczęła się część artystyczna oraz wręczono podziękowania dla przedstawicieli samorządu, sponsorom, księżom, Kołom Gospodyń Wiejskich, sołtysom, instruktorom, byłym i obecnym pracownikom oraz licznej grupie osób związanych z Gminnym Ośrodkiem Kultury.
Na zakończenie jubileuszu odbył się koncert Michała Bronka z zespołem.
– Gdy spojrzy się w karty pierwszych kronik widać jak od 1983 roku zmienił się świat i jak wiele tej instytucji udało się przez te lata osiągnąć. Jubileusz był doskonałą okazją, aby osoby związane z nim teraz oraz w przeszłości mogły spotkać się, powspominać i miło spędzić razem czas – komentują pracownicy GOK.
GOK/opr.red
„Kochałam to, co przez ten czas robiłam w GOK”
Z Ireną Kulwikowską, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Sierakowicach w latach 1983-2017 rozmawiał Dariusz Tryzna, redaktor naczelny.
Pani Ireno, jakie były początki Ośrodka Kultury w Sierakowicach?
Gminny Ośrodek Kultury w Sierakowicach został powołany zarządzeniem ówczesnego naczelnika 1 kwietnia 1983 roku. W tym czasie w Sierakowicach działała świetlica wiejska i ośrodek „Nowoczesna Gospodyni”, a na terenie gminy kilka klubów rolnika. Nie było żadnych tradycji, a najbliższy podobny ośrodek działał w Somoninie. W powołanej instytucji miała być zatrudniona jedna osoba – dyrektor. Na to stanowisko zgłosiło się kilka osób, ale zaproponowano mnie. Zgodziłam się. Dostałam jedno krzesło i biurko, które dzieliłam z panią Reginą z urzędu gminy. Trzeba było wszystko zbudować samemu. Zaczęłam od statutu przedstawionego Gminnej Radzie Narodowej, gdyż taki był wymóg. Oparłam go na bazie działających wtedy organizacji młodzieżowych, LZS i zespołu „Sierakowice”, który powstał trzy lata wcześniej.
Pierwszą, większą imprezą, którą zorganizowałam były Sobótki z 23 czerwca 1983 roku. Ich częścią było ścinanie kani, prezentowane na sierakowickim rynku. W grudniu tego roku do GOK została zatrudniona druga osoba, a w kolejnym roku trzecia. Na godziny zlecone zostali zatrudnieni instruktorzy. Wszyscy byliśmy pełni zapału do działania.
Naszym lokum były pomieszczenia po byłej lecznicy zwierząt, tam gdzie obecnie jest GOK. Dostaliśmy jedną salę 60 m2, mały kantor 3×3 dla dyrektora i izbę regionalną. Właśnie w tej izbie była siedziba zarządu gminnego ZKP. Wtedy też zaczęła się między nami współpraca, która zaowocowała wieloma wspólnie przygotowanymi wydarzeniami.
Skoro mówimy o wydarzeniach zorganizowanych przez GOK, to które z nich uważa Pani za najważniejsze?
Przez te cztery dekady GOK zorganizował wiele wielkich wydarzeń. Część z nich nadal jest realizowana, inne się skończyły. Taki był los jednego z ważniejszych wydarzeń – Międzynarodowego Festiwalu Folkloru. Organizowaliśmy go wspólnie z Brusami. Dzięki temu, jak mówili mieszkańcy „My nie mogliśmy wyjeżdżać za granicę, ale cały świat przyjeżdżał do nas”. Były zespoły z najbardziej odległych krańców świata. Ostatnia edycja tego festiwalu miała miejsce na początku lat dwutysięcznych. Nasze rozstanie było związane z finansami, ale zamiast tego wspólnie z gminą Żukowo zaczęliśmy organizować Europejskie Spotkania z Muzyką. Dzięki temu mieliśmy swój własny festiwal ze sceną w Sierakowicach i Żukowie, a do tego, bywaliśmy również na początkach Jarmarku Św. Dominika. Jednak po kilku latach współpracy pomysł z naszej strony został zakończony, ale wtedy dzięki współpracy z Somoninem zrodził się kolejny. Chodzi o Festiwal Kultury Łowieckiej. Wykorzystaliśmy bogate rytuały, muzykę i kulturę łowiecką i dorzuciliśmy do tego wystawy, Przegląd Sygnałów Myśliwskich i powstał produkt, który zachwyca do dzisiejszego dnia. Dodatkowo w GOK powstał Klub Sygnalistów Myśliwskich, w którym dziś zajęcia ma trzecie pokolenie.
Innym ze znaczących wydarzeń były Spotkania Rodzin Muzykujących, organizowane wspólnie z Puckiem. Kolejnym wielkim wydarzeniem, które zostało zapoczątkowane w GOK, jest Przegląd Zespołów Kolędniczych, który od 1990 roku trwa do dziś. Dzięki temu m.in. ta tradycja kaszubska została wpisana do Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Czy działalność GOK to tylko przygotowywanie owych wydarzeń? Jak wyglądała codzienna praca?
Można powiedzieć, że GOK od początku był miejscem, gdzie wykuwały się różne talenty i umiejętności. Dzięki działającym w nim sekcjom wychowaliśmy bardzo dużo artystów. Powiem tak, nasz GOK był zawsze małą szkołą muzyczną. Oczywiście część jeździła do Kartuz, ale my na własne potrzeby też mieliśmy różne sekcje, gdzie przygotowywaliśmy muzyków do kapeli zespołu „Sierakowice” czy „Tuchlińskie Skrzaty”.
Przez ten czas można mówić o dziesiątkach wystaw różnego typu. To też wielkie koncerty, „Noc pod Gwiazdami”, „Dni Powiatu Kartuskiego w Sierakowicach”, dożynki powiatowe.
Czy powstanie samorządów coś zmieniło w działalności GOK?
Kiedy zaczęła działać samorządność – powstała Rady Gminy Sierakowice i został powołany pierwszy wójt Tadeusz Kobiela, dla GOK nastały lepsze czasy. Byli to ludzie, których znałam a oni mnie i naszym pracowników. Znaczna część imprez została przejęta i do dziś się odbywają np. sobótki, dożynki. Weszliśmy też w sport. Kiedy zostaliśmy członkiem UE, pojawiły się współprace za granicą z partnerskimi gminami. Cała wymiana kulturalna była prowadzona przez GOK. Pojawiły się środki unijne. W 200 roku powstało miejsce bardzo ważne dla nas – amfiteatr „Szerokowidze”. Teraz miały gdzie występować zespoły z kraju i zza granicy, które przyjeżdżały do nas. Trzeba powiedzieć, że prowadziliśmy współpracę z Belgią, Bałkanami, Serbią, Ukrainą. Z czasem nasz zespół „Sierakowice” stał się ambasadorem kultury kaszubskiej. Ale żeby to osiągnąć, musieliśmy poświęcić na to wiele czasu i środków.
Pod koniec mojego dyrektorowania, zarządzaliśmy kolejnym obiektem na terenie Sierakowic – drewnianym zabytkowym kościołem. Było to miejsce na koncerty muzyki poważnej, które organizowane były m.in. z Discantusem. Ich największą formą był Letni Festiwal Muzyki Kameralnej.
Kiedy odchodziłam na emeryturę w 2017 roku, wszystko to przekazałam mojej następczyni Judycie Kroskowskiej.
Przez czas, w którym kierowała Pani GOK na pewno „wypracowaliście” sobie przyjaciół czy sponsorów, czy dużo ich było?
To wszystko o czym wcześniej mówiłam nie udałoby się zrobić bez ludzi, którzy mają serce dla kultury, naszej gminy, regionu. Mówię tu o naszych przyjaciołach naszego GOK, sponsorach czy zwykłych mieszkańcach. Wszyscy oni pomagają nie tylko na niwie społecznej, ale też kulturalnej. Budżet naszego GOK nie był duży. Gdyby nie sponsorzy to wiele imprez organizowanych przez nas nie wyglądałoby tak okazale. Większość sierakowickich firm nigdy nie powiedziała „nie”. Mam tu na myśli BAT, Bank Spółdzielczy, Elwoz, Gosz, Lis, In-Bul, Lumen, czy GS Sierakowice. Kiedykolwiek zwróciłam się do nich o pomoc, nigdy mi nie odmówili. Z niektórymi organizowaliśmy wspólne imprezy np. śp. Bronisław Lis, był motorem „Kniei”, bo to od jego myśliwskich biesiad w Mirachowie się zaczęło. To był człowiek, który przychodził do nas z pytaniem „Czy jeszcze czegoś trzeba?”. Zawsze był zainteresowany jak wyszło, nawet czy zupa smakowała jak ją fundował. Cieszę się, że jego następcy kontynuują to dzieło. Jak robisz to dla kogoś, to masz radość z tego i nie przejmujesz się tym co mówią. Dla mnie przez te wszystkie lata kierowanie GOK polegało na dogadywaniu się człowieka z człowiekiem, na rozumieniu potrzeb sponsorów, samorządu i tego co chcą mieszkańcy. Trzeba to wszystko umiejętnie połączyć i wtedy są efekty.
Dziękuję za rozmowę.