Gmina Lipusz Wywiady

Region. Minęły cztery lata od huraganu stulecia. Nadleśnictwo Lipusz w walce o odnowienie lasów

Jutro mijają cztery lata od pamiętnej nawałnicy, która spustoszyła pomorskie lasy. Szczególnie mocno ucierpiały tereny należące do Nadleśnictwa Lipusz, gdzie zniszczenia lasów objęły ok. 75 proc. ich powierzchni. Od tamtej pory trwa walka o odnowienie lasów, z której leśnicy wychodzą zwycięską ręką.

Nawałnica, która przeszła przez tereny Nadleśnictwa Lipusz, w nocy z piątku na sobotę 11 sierpnia 2017 roku, zniszczyła całkowicie las na powierzchni 4,2 tys. hektarów. Częściowe zniszczenia obejmujące 40 czy nawet 50 proc. drzewostanu, objęły aż 18 tys. hektarów. Dla przypomnienia całkowity teren nadleśnictwa to 23 tys. hektarów lasu.  

Szacuje się, że padło między 1,4 a 1,8 mln drzew. Ostatecznie z terenów nadleśnictwa wywieziono ponad ok. 1,2 mln metrów sześciennych drewna. Pokazuje to skalę zadania, z jakim musiało się zmierzyć nadleśnictwo.

Jak informuje Anna Kukier, dziennie wyjeżdżało z jednego tylko ich leśnictwa nawet 50 transportów drewna. Pojedyncze leśnictwo usuwało miesięcznie tyle drewna co przez cały rok, w okresie poprzedzającym nawałnicę. Intensywność prac była niespotykana. Ale ostatecznie zaowocowało to tym, że prawie w ciągu roku połamane drzewa zostały uprzątnięte.

Pięć lat na odnowienie lasu

Od 2018 roku leśnicy skupieni są głównie na odnowieniach lasu. Jak informuje nadleśnictwo, dotychczas w lipuskich lasach udało się przywrócić drzewka na powierzchni 2,6 tys. ha. Czyni się to przez nasadzenie lub inicjuje się odnowienie naturalne.

– Trzeba pamiętać, że ustawowo lasy państwowe, jak również lasy prywatne mają obowiązek w ciągu pięciu lat od uprzątnięcia terenu z drzew, przywrócić las z powrotem na tych powierzchniach. Stąd nasze prace muszą zakończyć się w 2023 r. – tłumaczy A. Kukier.

Sadzili las z Prezydentem

Nadleśnictwo Lipusz położone jest częściowo na terenach Borów Tucholskich stąd też dominującym gatunkiem jest sosna. Tylko wiosną bieżącego roku posadzono jej ok. 6 mln szt. Pozostałych gatunków takich jak buk, dąb, brzoza, modrzew, świerk, lipa, bez czarny, grusza, jabłoń, kruszyna, jarząb, jawor posadzono blisko 1,2 mln szt. Łącznie tylko w tegorocznej wiosennej akcji sadzenia, dzięki zaangażowaniu leśników i pracowników zakładów usług leśnych przywrócono las na powierzchni 1000 ha. Na jesień bieżącego roku planuje się dodatkowo jeszcze 100 hektarów.

W dziele tym były też akcje spektakularne. Mowa tutaj o sadzeniu lasu razem z

Prezydentem RP Andrzejem Dudą i jego małżonką Agatą Kornhauser-Duda na terenie leśnictwa Zdroje w Nadleśnictwie Lipusz we wrześniu 2020 roku. Kolejnym PR przedsięwzięciem było nasadzenie na obszarze 5 hektarów nowego lasu, który po urośnięciu oglądany z góry będzie przedstawiać orła – nasze godło państwowe.

Wyzwaniem – produkcja sadzonek

Żeby wypełnić ponad cztery tysiące hektarów terenu, potrzeba kilkanaście milionów sadzonek. Dlatego, jak podkreślają w nadleśnictwie jest to bardzo trudne logistycznie zadanie.

– Sporym wyzwaniem jest dla nas jest planowanie tych prac. Musieliśmy przewidzieć ile nam będzie potrzeba tych sadzonek i zabezpieczyć nasiona tych drzewek. Teraz wykorzystujemy sadzonki dwu i trzyletnie. My sami nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć ich dla siebie, choć nasza szkółka pracuje bardzo intensywnie. Stąd na nasze potrzeby pracują szkółki z całej regionalnej dyrekcji gdańskiej – tłumaczy A. Kukier.

Brak rąk do nasadzeń

Problemem również jest brak pracowników do nasadzeń, bo to ciężka, fizyczna praca w lesie. 

Prace te wykonują Zakłady Usług Leśnych, które wygrywają przetargi, a samo sadzenie wykonują głównie pracownicy z zagranicy. 

Jak wyjaśnia A. Kukier, samo posadzenie lasu jest zaledwie początkiem prac, które trzeba wykonać. Zanim te sadzonki nie wyrosną ponad trawę i nie zewrą swoich koron i te korony nie zaczną się stykać, czekają na tzw. zabiegi pielęgnacyjne. Jeśli trawa czy czeremcha amerykańska zacznie dominować w środowisku młodziutkich sadzonek i zaczyna te sadzonki „zagłuszać”, utrudniać im start i stanowić dla nich konkurencję, to raz lub dwa razy w roku leśnicy wycinają między rzędami tę trawę czy czeremchę, ułatwiając szybki rozwój sadzonek.

Wykorzystują siłę przyrody

W miejscach, gdzie przetrwały choćby tylko pojedyncze dojrzałe drzewa, inicjuje się odnowienie naturalne. Polega to na wzruszeniu wierzchniej warstwy gleby, aby ułatwić kiełkowanie i wzrost nowego pokolenia lasu. Od roku 2018 do końca 2021 roku Nadleśnictwo Lipusz planuje odnowić w sposób naturalny ok. 600 ha lasu.

DT+BM

Apla 1

Wywózka 1,2 mln metrów sześciennychdrewna to konieczność użycia około 72 tys. transportów, gdyż jeden samochód do jego przewozu zabiera maksymalnie do 25 metrów sześciennych

Jedno z wielu miejsc w Nadleśnictwie Lipusz tuż po przejściu nawałnicy.
To samo miejsce tuż po nasadzeniu.

Z Nadleśniczym Maciejem Kostką rozmawiał redaktor naczelny Dariusz Tryzna

Nadleśniczy Maciej Kostka

Co było dla Nadleśnictwa Lipusz najtrudniejsze w tym czasie czterech lat?

Zaraz po nawałnicy skala i ilość powalonych drzew wprawiała nas w przerażenie. Na tym etapie problemem była intensywność prac związanych z usuwaniem połamanych drzew.  To było dla nas duże wyzwanie. Podjęliśmy decyzję, że najpierw tniemy drewno cenne klasy AB, potem to drewno, które można zagospodarować w sposób inny niż papierówkę, a na końcu resztę. Kolejnym wyzwaniem były dla nas nasadzenia. Z tak olbrzymią powierzchnią do wykonania nikt nie miał wcześniej do czynienia. Stąd dla wszystkich było to pewne novum. Do tego zdajemy sobie sprawę z ograniczeń czasowych jakie nas dotyczą. Dziś mamy już wykonane grubo ponad połowę tego zadania. Liczę, że dzięki pomocy całej regionalnej dyrekcji uda nam się to zrealizować. Podsumowując można powiedzieć, że w naszym nadleśnictwie las rośnie nadal. Tylko zamiast klasy IV, V czy VI mamy w większości klasę I (las dzielimy na klasy co 20 lat. Pierwsza to las do 20 lat. Im klasa wyższa, tym starszy las przyp. autora). 

Wywózka 1,3 mln metrów sześciennych drewna dała się we znaki naszym drogom. Czy zrekompensowaliście to samorządom?  

Rzeczywiście transport tego drewna mocno nadwyrężył te trakty w samym lesie, ale także drogi gminne oraz powiatowe. Zaraz po nawałnicy Nadleśnictwo starało się o dofinansowania z funduszu leśnego. W całej regionalnej dyrekcji udało się pozyskać ponad 20 mln zł, które zostały przekazane gminom, starostwom i wojewodzie na naprawę tych dróg. I te wszystkie drogi asfaltowe czy szutrowe, istniejące wokół Lipusza, zostały naprawione z funduszu leśnego. Ponadto wydaliśmy z kasy nadleśnictwa ponad 7 mln zł na naprawę naszych wewnętrznych dróg leśnych. I to jest sporym plusem, gdyż te drogi są teraz w dużo lepszym stanie niż przed nawałnicą.

Na terenie Waszego Nadleśnictwa jest też dużo lasów prywatnych, które tak samo ucierpiały. Jak Lasy Państwowe pomogły im właścicielom?

Należy podkreślić, że Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych stworzyła w funduszu leśnym taką pulę dla właścicieli lasów prywatnych za uprzątniecie skutków nawałnicy. W samym Nadleśnictwie Lipusz przekazaliśmy do starostw środki, które trafiły do właścicieli lasów prywatnych, w kwocie ponad 9 mln zł.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze