Wywiady

,,…Biogazownia w każdej polskiej gminie…’’

Z senatorem Stanisławem Lamczykiem rozmawiał Dariusz Tryzna.

Panie senatorze, jednak poprawki Senatu do ustawy budżetowej na bieżący rok nie przeszły. Co teraz?

Jak Pan dobrze wie, lobbowałem gdzie się da, aby przekonać posłów z Pomorza, aby głosowali ponad podziałami nad poprawkami. Jednak w momencie wrzucenia do głosowania całego pakietu stało się to niewykonalne. Co to powoduje? Jest o 40 mln zł mniej na nauczanie języka kaszubskiego. Jak wyliczyli fachowcy, to może spowodować spadek o 10 proc. subwencji jaką na to zadanie otrzymują samorządy z naszego regionu. Biorąc pod uwagę, że na przykład powiat kartuski w roku ubiegłym otrzymał 30 mln zł subwencji, to możemy mówić o znacznych kwotach, których może zabraknąć. A dzisiaj każda złotówka jest potrzebna, aby utrzymać oświatę, ponieważ jej koszta z roku na rok rosną. Czy tak będzie? Zobaczymy.

Ale to nie wszystko. Odrzucenie całego pakietu poprawek powoduje, że przepadły też moje dwie poprawki regionalne nr 12 i 13 do ustawy budżetowej na rok 2022. Chodziło o to, aby w części 83 – rezerwy celowe, poz. 44, zmniejszyć wydatki bieżące jednostek samorządowych o kwotę 50 tys. zł i utworzyć rezerwę celową: linia kolejowa z Lipusza do Korzybia nr 212 z kwotą wydatków majątkowych 50 tys. zł. Poprawka nr 13 dotyczyła tej samej części 83, ale poz. 56. Chodziło o to, aby zmniejszyć wydatki bieżące jednostek samorządowych o kwotę 50 tys. zł i utworzyć nową rezerwę docelową: tunel kolejowy w Kartuzach z kwotą dotacji i subwencji w wysokości 25 tys. zł.

Panie senatorze, to nie jedyny przejaw Pana aktywności. Zapewne niewielu mieszkańców wie, że działa Pan w Zespole Parlamentarnym ds. Prawa Elektrycznego. Co za tym idzie?

Pozwoliło mi to lepiej przyjrzeć się zagadnieniom, takim jak zwyżka cen energii i cen gazu. Analiza materiałów, które otrzymaliśmy pokazuje niestety w niekorzystnym świetle dotychczasowe działania ministerstwa i rządu. Okazało się, że w toku kontroli NIK stwierdzono, że minister odpowiedzialny za ceny energii nie zapobiegł skokowemu wzrostowi cen energii elektrycznej w 2020 roku. Stało się tak mimo konsekwentnej polityki UE ograniczania emisji CO2 i świadomości jej skutków dla polskiej energetyki. W Polsce na cenę wytarzanej energii elektrycznej główny wpływ mają ceny węgla brunatnego oraz ceny uprawnień do emisji  CO2. Ceny tych uprawnień rosły, a w konsekwencji rosły ceny energii wytarzanej z paliw kopalnianych. Uprawnienia do emisji CO2 muszą kupować podmioty wykorzystujące instalacje emitujące dwutlenek węgla, a więc także elektrownie i elektrociepłownie. Do roku 2018 ceny uprawnień nie były zbyt wysokie i dopiero po zmianie dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady z marca, poszybowały szybko w górę. W konsekwencji natychmiast zaczęły rosnąć ceny energii na rynku hurtowym. W pierwszym kwartale 2017 jedna megawatogodzina kosztowała nieco ponad 160 zł. A w pierwszym kwartale 2020 roku już prawie 251 zł. Trendy na rynku hurtowym wymusiły na firmach energetycznych przygotowanie nowych cenników i taryf wyższych nawet o połowę niż w roku 2018. NIK oceniła jako nierzetelne nieprowadzenie w latach 2016-2020 cyklicznych analiz rynku energii przez ministrów właściwych do spraw energii. W jej ocenie zaniechania systemu monitorowania zdarzeń na rynku energii mogło przyczynić się do zbyt późnego podjęcia inicjatywy ustawodawczej odnośnie ustawy o cenach energii elektrycznej.

Mówiąc językiem prostym, nie przygotowaliśmy się dobrze do transformacji energetycznej. Przykładem jest choćby to, że w 2016 roku rząd PiS znowelizował ustawę o farmach wiatrowych, która praktycznie zastopowała te inwestycje. A przecież energia z nich jest najtańsza. Drugim przykładem jest znak stopu dla ,,pospolitej fotowoltaiki’’. Od kwietnia br. montaż paneli fotowoltaicznych w gospodarstwach domowych przestanie być opłacalny. A skala uruchomionych do tej pory paneli pokazuje, że Polacy zmobilizowali się do tego, by produkować energię na własny użytek. W krótkim czasie Polacy produkowali 6 GW. To jest niesamowite, bo porównywalne z jednym blokiem energii jądrowej. A teraz będzie to nieopłacalne.  

Jeżeli chodzi o zwyżki cen gazu, to największym błędem w tej przestrzeni jest to, że teraz ceny gazu dyktuje giełda towarowa, a tam ceny gazu poszybowały do góry. W grudniu 2020 średnia cena za megawatogodzinę, w kontraktach na kolejny miesiąc wynosiła 82 zł. W tym roku to 360 zł. Wzrost dokładnie o 400 proc. Dochodzi do takiej sytuacji, że cenę dla odbiorców wylicza się na podstawie maksymalnego wzrostu. Choćby to pikowanie było tylko chwilowe. Taka sytuacja miała miejsce tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Te wskaźniki były wyznacznikiem ceny mimo tego, że już następnego dnia cena gazu na giełdzie mocno spadła. Jest to niedopuszczalne. Tu należy robić dywersyfikację, a tego nie zrobiono. Stąd dzisiaj, kiedy firmy otrzymują kilkusetprocentowe podwyżki za gaz, wielu przedsiębiorców rozważa, czy nie zamknąć firmy.

Co w związku z tym należy robić? Czy mieliście jakieś wystąpienia w tej sprawie?

Uważamy, że musimy jak najszybciej przystąpić do działania. Teraz jest czas na to, aby podjąć odpowiednie kroki. 18 stycznia skierowaliśmy nasze postulaty do rządu. Generalnie mówią one o tym, aby zakończyć mówienie o jakiś koncepcjach budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Musimy zacząć działać w tej przestrzeni, bo w innym przypadku polska gospodarka energetyczna ulegnie kolonizacji. Można tak powiedzieć, bo każdy sprzeda energię i doprowadzimy do tego, że będziemy robić transformację energetyczną w innych krajach, tylko nie u nas. Polacy z dnia na dzień będą biedniejsi.

Budowa reaktora jądrowego, do którego dążą rządzący to koszt 160 mld zł. Co więcej, sprawność takiej technologii wynosi zaledwie 3 proc. Jeśli załadujemy jeden silos 1.500 terawatogodzin, to czystej energii otrzymamy jedynie 50 terawatogodzin. Nie ma więc w tym sensu ekonomicznego.

Panie senatorze, jeżeli nie atom to, co w zamian?

Rozwiązanie jest proste, jest w zasięgu ręki. Chodzi o to, aby w każdej gminie zbudować biogazownię. W Polsce mamy ponad dwa tysiące gmin i tyle mogłoby powstać biogazowni. Ta liczba byłaby wystarczająca. Z jednej strony ustabilizowało nasz cały bukiet energii produkowanej z farm wiatrowej i fotowoltaiki, bo wiadomo, że biogaz produkowany jest przez 6-8 tys. godzin w roku. Trzeba zaznaczyć, że nasi sąsiedzi potrafili wybudować dziewięć tysięcy biogazowni i przez to mogą wyłączyć kolejny blok energii jądrowych. Niemcy budują też farmy wiatrowe na morzu i idą w kierunku uwolnienia rynku energetycznego. Już mają tańszą energię od nas. Ich gospodarka staje się konkurencyjna.

Jest udowodnione, że budowa biogazowni zwróci się już po pięciu latach jej funkcjonowania. Aby zachęcić do inwestowania w tym kierunku, trzeba jednak zlikwidować bariery prawne. Jak powiedziałem, my mamy przykłady na wyciągnięcie ręki. Dosłownie. W powiecie kościerskim niedawno zaczęła działać biogazownia w Niedamowie. Z moich informacji wynika, że kolejna ma powstać w gminie Liniewo.

Czy to wystarczy, abyśmy nie mieli w przyszłości kłopotów z energią?

Dopełnieniem tego rozwiązania byłyby elektrownie wodne. Ale przeszkodą w ich budowie są przepisy programu Natura 2000. Chodzi o to, aby zapisać w nim, że elektrownia wodna jest budową użyteczności publicznej. Wiem, że podjęte zostały pierwsze kroki w tym wyzwaniu. Gdyby to się udało, to fachowcy mówią, że moglibyśmy wybudować osiem tysięcy elektrowni wodnych, a to pozwoliłoby nam wyeliminować kolejny planowany reaktor jądrowy. Budowa elektrowni wodnej ma jeszcze jedną korzyść. Spiętrzona woda nawadnia glebę, poprawia się wilgotność.

Możemy również skorzystać z systemu, który podpatrzyliśmy w Szwecji. Chodzi o tzw. gospodarkę obiegu zamkniętego. Oni odpady, których nie można dalej poddać recyklingowi, poddają mineralizacji, a następnie spalają. I mają z tego 18 proc. energii, a przy okazji uporządkowali sprawę odpadów komunalnych. Posiadają już 300 takich spalarni, notabene opartych na polskich kotłach. W naszym przypadku budowa biogazowni, elektrowni wodnych i gospodarka obiegu zamkniętego rozwiązałaby problem gospodarki energetycznej. 

Koszt tych wszystkich inwestycji to zaledwie 1/10 środków, które państwo chce wydać na budowę elektrowni atomowej.

Panie senatorze, wróćmy jeszcze do Pana pierwszej specjalizacji, czyli kolejnictwa. Co słychać odnośnie inwestycji kolejowych, które miały dotyczyć naszego terenu?

Zacznę od tego co jest widoczne. Zadanie dotyczące budowy obwodnicy kolejowej Kartuz jest realizowane. Po wycięciu pasa leśnego i wykarczowaniu tego terenu rozpoczęły się prace ziemne. Z tego co wiem zaczęto od terenów dworca kolejowego. Takie same prace są przy bajpasie kartuskim. Przypominam, chodzi o uruchomienie połączenia kolejowego z Kartuz, przez Żukowo Wschodnie, Starą Maszynę, tak aby w okolicach Kiełpinka wchodziło ono w istniejącą linię PKM. Ma być ona alternatywą dla obecnie funkcjonującej trasy PKM, kiedy prowadzone będą na niej roboty budowlane. Chodzi tu o największą inwestycję kolejową Pomorza, czyli budowę drugiego toru łączącego port w Gdyni z Maksymilianowem pod Bydgoszczą. Niestety, ta inwestycja jest opóźniona. Hamował ją brak zgody środowiskowej. Dziś już wiadomo, że Sąd Najwyższy odrzucił wszelkie protesty w tej sprawie i inwestycja może być realizowana. Wiem, że zgodnie z harmonogramem toczą się działania odnośnie reaktywacji połączenia kolejowego Kartuz z Sierakowicami.  

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze