Koronawirus wprowadził do naszego codziennego życia szereg zmian, utrudnień i problemów, o jakich jeszcze kilka miesięcy temu, mogliśmy się dowiedzieć z literatury i filmów science fiction. Szkoły świecą pustkami, komunikacja między ludźmi a urzędami odbywa się w systemie online, a nauka szkolna prowadzona jest w systemie zdalnym.
O ile kontakty między urzędami a obywatelami, nie niosą za sobą jakiegoś istotnego elementu ryzyka, to nauka zdalna, zwłaszcza dla dzieci 7-letnich, obarczona jest pewną dozą niepewności, co do efektów dydaktycznych. Pojawiają się także kłopoty natury technicznej a nawet cywilizacyjnej, gdyż w wielu przypadkach prędkość łącza internetowego czy jakość sygnału, pozostawiają wiele do życzenia. Problemy narastają, gdy w w jednej rodzinie kilkoro dzieci uczęszcza do szkoły i każde musi być zalogowane do platformy MS Teams w tym samym czasie. Problemy pogłębiają się jeszcze bardziej, gdy dziecko wymaga specjalnej opieki pedagogicznej lub jest niepełnosprawne. W przeważającej większości rodzice stają na wysokości zadania i zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, wspólnie ze szkołą starają się zapewnić swojemu dziecku, najbardziej optymalne warunki do nauki w tej nietypowej sytuacji. Jednak jest część rodziców, która wprowadza chaos, wysuwa najróżniejsze pretensje a nawet ingeruje w prowadzenie zajęć, przerywając je swoimi uwagami.
Rodzice potrafią demotywować
Do prowadzenia zajęć potrzebny jest sprzęt komputerowy. Nauczyciele już w wakacje przygotowywali się do pracy na odpowiedniej platformie. Mniej zamożne rodziny, nawet zadłużając się, kupiły odpowiedni sprzęt. Największym kłopotem wciąż pozostaje brak Internetu w wielu miejscach. Sporej grupie uczniów bez łącza, szkoła dostarcza materiały w formie papierowej. Nie każdy sprzęt spełnia jednak warunki techniczne. Sporo dzieci dysponuje tylko telefonem w którym nie wszystko „chodzi” jak należy. To tylko niektóre problemy jakie napotykają uczniowie w procesie nauki zdalnej. A dochodzą jeszcze do tego incydenty związane z nadopiekuńczością niektórych mam, które przysłuchują się zajęciom i …wtrącają swoje uwagi do jasności przekazu wykładu prowadzonego przez nauczyciela. Niektóre dzieci przychodzą do szkoły i korzystają ze sprzętu placówki. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy dziecko takie zdradza objawy infekcji chorobowej. Dyrektorzy rwą sobie włosy z głowy, bo nie do końca wiedzą jak mają wówczas postąpić. Najczęściej formułowane demotywacyjne uwagi rodziców dotyczące nauki zdalnej to: „To nie jest normalna szkoła”, „Do tej pory słabo ci szło, to teraz tym bardziej sobie nie poradzisz”, „Daj sobie spokój i tak wszyscy zdadzą do następnej klasy”, „Odejdź już od tego komputera, całe dnie spędzasz przy nim”, itp. Odnośnie ostatniej uwagi, rodzice mają sporo racji, gdyż jak ostrzegają specjaliści, dziecko do 10. roku życia, nie powinno spędzać przed komputerem dłużej niż 1,5 godziny na dobę. Tymczasem w obecnej sytuacji, program szkolny wymaga w przypadku najmłodszych nawet 6 godzin obecności przy komputerze. Dzieci starsze i młodzież przykute są nawet 9 godzin do sprzętu, podczas samych zajęć. Jest spora grupa rodziców, którzy chwalą sobie naukę zdalną, gdyż nie muszą dzieci dowozić do szkoły i mają je ciągle pod swoją opieką. A tymczasem nadal nie jest znana data, kiedy rozpoczną się normalne zajęcia w placówkach szkolnych.
BM
Mieszkańcy regionu o nauce zdalnej:
Dorota Ż. – Nowa Karczma
Nie widzę większych problemów związanych z nauką zdalną. Moje córki doskonale dają sobie radę w tej nowej rzeczywistości. Znajdują jeszcze czas na dodatkowe zajęcia pozaszkolne. Wszystko zależy od chęci i pozytywnego nastawienia.
Aneta Sz. – Kościerzyna
Pierwszoklasiści uczą się teraz elementarnych podstaw, takich jak pisanie i czytanie. Dlatego w tej sytuacji nauka zdalna jest niewypałem. Przez komputer, w którym co jakiś czas „rwie” się połączenie, nie można tego procesu przeprowadzić jak należy. Dzieci będą miały ogromne problemy i odbije się to na ich dalszej edukacji.
Roman D. – Sierakowice
Mam troje dzieci. Nie stać nas na trzy komputery. Lawirujemy zatem, trochę na komputerze, trochę na telefonach, ale nie jest to to samo, co nauka stacjonarna. Dzieci mają chaos w głowie i nic dobrego z tego nie wychodzi.
Marzena S. – Kartuzy
Nauka zdalna ma mnóstwo minusów. Dzieci nie mogą realizować się w grupie, w której ich rozwój nastąpiłby znacznie szybciej niż przy samotnym ślęczeniu przed komputerem. Nie ma zajęć praktycznych, dzieci wyzbywają się samodzielności, bo w domu zawsze mogą liczyć na „pomoc” dorosłych czy starszego rodzeństwa. Brak kontaktu z rówieśnikami powoduje zatracanie relacji społecznych.
Waldemar J. – Nowa Karczma
Wraz z żoną jesteśmy ludźmi aktywnymi fizycznie i przeraża nas to wielogodzinne siedzenie w jednej pozycji przed komputerami naszych dzieci. Poza tym nie normalnych zajęć z wychowania fizycznego. Następuje uzależnianie się dzieci od komputera. Nauka zdalna prowadzi do wad postawy i problemów ze wzrokiem. Poza tym nauczyciele nie wiedzą, czy dzieci wykonują zadania same, czy ktoś im pomaga.
Sylwia B. – Kolonia
Lekcje powinny odbywać sie zgodnie z planem. Nawet, jeżeli chodzi o maluchy to dobrze, że one są. Choć niekoniecznie muszą ci uczniowie najmłodszych klas być trzymani przed komputerem przez 45 minut.
Natomiast problemem jest Internet. Dotyczy to szczególnie terenów wiejskich. Przez to, że wielu uczy sie i pracuje zdalnie Internet chodzi bardzo ciężko.
Angelika S. – Kolonia
Początkowo edukacja zdalna miała być tylko małym eksperymentem trwającym chwilę. Niestety, przez pandemię wydłużyło się to w czasie i tryb nauki zdalnej stał się codziennością. Docierają do nas informacje o niezadowoleniu wynikającym z prowadzenia lekcji w ten sposób. Wśród częstych uwag wymieniane jest m.in. znużenie. Oznacza to, że uczniów trudniej zmobilizować do nauki, częściej wykonanie zadań domowych opierają na informacjach z Internetu. Nauczyciele i rodzice zauważają ich zmniejszony zapał. Z kolei uczniowie skarżą się na niesprawiedliwość, jaką niesie za sobą tryb zdalny. Niejednokrotnie wysokie oceny ze sprawdzianów wynikały z zapożyczania wiedzy płynącej nie z głowy, a Internetu. To skutkowało tym, że nauczyciele wpisywali wyższe oceny śródroczne niż wskazywała na to wiedza ucznia.